Niepokoje w Kazachstanie. B. ambasador RP: interwencja wojsk Rosji w związku z protestem społecznym to groźny precedens

2022-01-13, 20:00

Niepokoje w Kazachstanie. B. ambasador RP: interwencja wojsk Rosji w związku z protestem społecznym to groźny precedens
Rosyjskie wojska w Kazachstanie. Foto: PAP/EPA/RUSSIAN DEFENCE MINISTRY PRESS SERVICE / HANDOUT

- W Kazachstanie mamy do czynienia z konfliktem wewnętrznym, który autorytarna władza fałszywie przedstawia jako "agresję z zewnątrz". Pod tym pretekstem wezwano na pomoc  wojska rosyjskie i innych państw Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym. Ich wsparcie gwarantuje układ taszkencki, jednak tylko w przypadku napaści z zewnątrz – powiedział portalowi PolskieRadio24.pl dr Wiktor Ross, b. ambasador RP i wykładowca uniwersytecki.

  • W związku z wprowadzeniem wojsk Rosji i innych państw Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym doszło do naruszenia traktatu taszkenckiego OUBZ (ODKB). Nie miała bowiem miejsca agresja zewnętrzna
  • Kwestie wysłania wojsk członków ODKB reguluje 4. punkt traktatu. Siły ODKB zostały tymczasem użyte do konfliktu wewnętrznego

Władze Kazachstanu wezwały na pomoc w tłumieniu protestów w kraju siły Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym, w tym wojska rosyjskie.

Dr Wiktor Ross, dyplomata, były chargé d’affaires ambasady RP w Rosji i były ambasador Polski w Mołdawii i Armenii, wykładowca uniwersytecki w Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego, zauważył, że choć w tym przypadku powołano się na układ taszkencki, regulujący działanie Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym, to w tej sytuacji nie ma on zastosowania. Zatem doszło do jego naruszenia.

Dlaczego w Kazachstanie doszło do protestów społecznych? Jakie jest ich tło? W jaki sposób nowy prezydent Kazachstanu stara się znaleźć wyjście z sytuacji? 

Więcej w rozmowie.

PolskieRadio24.pl: Jakie jest tło protestów w Kazachstanie?

Dr Wiktor Ross, dyplomata, były chargé d’affaires ambasady RP w Rosji i były ambasador Polski w Mołdawii i Armenii, wykładowca uniwersytecki w Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego:

2 stycznia rozpoczęły się w Kazachstanie protesty, związane z dwukrotnym podniesieniem cen gazu skroplonego. To przełożyło się na znaczną podwyżkę cen niemal wszystkich produktów.

Społeczeństwo Kazachstanu nie jest zaś zamożne, pomimo bardzo bogatych zasobów naturalnych tego kraju. Kazachstan jest dziewiątym co do wielkości państwem na świecie, jest dziewięciokrotnie większy od Polski. I znajdują się tam naprawdę wielkie bogactwa w postaci złóż węgla, metali kolorowych. Mówi się, że w tym kraju można zdobyć 100 pierwiastków z tablicy Mendelejewa.

W wielu dziedzinach, jak na przykład metale kolorowe, pierwiastki ziem rzadkich, uran – Kazachstan przoduje. Zajmuje pierwsze lub drugie miejsce na świecie. Niedawno pod względem produkcji uranu wyprzedził Kanadę.

Wydawałoby się, że to wszystko powinno dawać krajowi dobrobyt. A tymczasem społeczeństwo żyje ubogo. To wynik olbrzymiej korupcji i wyprowadzania miliardowych sum za granicę przez oligarchów, przez otoczenie wieloletniego prezydenta Nursułtana Nazarbajewa.

Nazarbajew w marcu 2019 roku zrezygnował z funkcji prezydenta, zapewne ze względu na wiek. Zachował natomiast bardzo ważne stanowisko przewodniczącego Komitetu Bezpieczeństwa Narodowego. Utrzymał także olbrzymie wpływy. Kluczowe stanowiska w państwie zachowali jednak członkowie klanu Nazarbajewa.

Można dodać tutaj, że Kazachstan jest społeczeństwem klanowym. Są tam trzy żuzy, to historycznie ukształtowane ponadplemienne warstwy społeczne. Żuz, do którego należy Nazarbajew, utrzymuje swoje wpływy.

Kasym-Żomart Tokajew, który zajął miejsce Nazarbajewa, był trochę takim malowanym prezydentem. Ludzie powszechnie uważali, że to nadal Nazarbajew rządzi krajem. Kasym-Żomart Tokajew ma doświadczenie głównie dyplomatyczne. Był ambasadorem, uzyskał wykształcenie dyplomatyczne w MGIMO, czyli Moskiewskim Państwowym Instytucie Stosunków Międzynarodowych. Nie zarządzał jednak nigdy dużymi strukturami.

Kasym-Żomart Tokajew, prezydent Kazachstanu. Fot. PAP/EPA/KAZAKH PREWSIDENT PRESS SERVICE / HANDOUT Kasym-Żomart Tokajew, prezydent Kazachstanu. Fot. PAP/EPA/KAZAKH PREWSIDENT PRESS SERVICE / HANDOUT

Miał jednak opinię polityka niewątpliwie inteligentnego, który kontynuuje kurs Nazarbajewa w stronę stabilizacji społeczno-politycznej w Kazachstanie. Oczywiście nie dopuszczano do głosu żadnej opozycji, ale stabilizacja oparta była na dość silnym gruncie, tworzonym i umacnianym przez Nazarbajewa przez wiele, wiele lat.

Są to oczywiście rządy autorytarne, które ze swej natury zawsze powodują brak alternatyw rozwojowych. Wszystkie decyzje zapadają w ramach wąskiej elity, która czerpie z dóbr Kazachstanu.

Takie jest tło ekonomiczne, społeczne i polityczne protestów.

A protesty te na początku zaskoczyły świat swoją siłą.

Protesty bardzo szybko urosły w masowe demonstracje w wielu miastach Kazachstanu, zwłaszcza na zachodzie kraju, gdzie wydobywane są węglowodory, ropa naftowa. Tradycyjnie w tych właśnie rejonach Kazachstanu co jakiś czas dochodzi do protestów społecznych.

Na przykład 10 lat temu w 2011 roku miał miejsce silny protest w mieście Żanaozen. I tym razem doszło do wybuchów niezadowolenia społecznego. Tym razem jednak ogarnęły one i zachodnią część Kazachstanu, i spore miasta na północy kraju, gdzie przeważają nie Kazachowie, tylko ludność słowiańska, Rosjanie, Ukraińcy. Przeniosły się do Ałma-Aty, dawnej stolicy, gdzie doszło do masowego niszczenia mienia, podpalania obiektów rządowych, spalono między innymi rezydencję prezydenta kraju, akimat, czyli miejscowy urząd wojewódzki, niszczono siedziby organów siłowych, prokuratury. Część siłowików zaczęła się przyłączać do protestujących. 


Infografika. Niektóre miasta w Kazachstanie, w których doszło do protestów. PAP Infografika. Niektóre miasta w Kazachstanie, w których doszło do protestów. PAP

Były także dramatyczne sceny palenia samochodów, napadów na sklepy. To przeważnie ma miejsce w czasie tego rodzaju tumultów.

Kasym-Żomart Tokajew wydał rozkaz strzelania ostrymi nabojami do demonstrantów, co spowodowało liczne ofiary. Mowa jest obecnie o kilkuset ofiarach śmiertelnych (ostatnio podawano liczbę 263, bilans ciągle się zmienia).  Aresztowano ponad 10 tysięcy osób, i ta liczba rośnie.

Jednocześnie Tokajew rozpoczął czystkę w klanie Nazarbajewa. Zastępca Nazarbajewa w Komitecie Bezpieczeństwa Narodowego Karim Masimow został aresztowany, wszczęto przeciwko niemu śledztwo. Dochodzą sprzeczne informacje w sprawie siostrzeńca Nazarbajewa, generała lejtnanta Samata Abisza, który także był członkiem Komitetu Bezpieczeństwa Narodowego. Prasa kazachska pisała a to, że nie został zatrzymany, a to, że aresztowano go w  Dubaju.


Zniszczenia w Ałma-Acie. PAP/EPA/STRINGER Zniszczenia w Ałma-Acie. PAP/EPA/STRINGER

Jakie kroki podjął prezydent Kazachstanu Kasym-Żomart Tokajew?

Rząd został zdymisjonowany. Tokajew powołał nowy rząd, w którym niewątpliwie zasiadają ludzie z jego nadania.

Co więcej, Tokajew, przyznał, że olbrzymie miliardowe sumy były kradzione przez oligarchów. I utworzył fundusz, do którego oligarchowie co roku muszą wpłacać pieniądze, a te mają być przeznaczane na cele poprawy jakości życia ludności Kazachstanu.

W celu uspokojenia sytuacji do Kazachstanu wysłano między innymi wojska rosyjskie.

Do akcji wprowadzono Organizację Układu o Bezpieczeństwa Zbiorowym (OUBZ, ros. ODKB).

Jej działanie reguluje Układ taszkencki z 15 maja 1992 roku. Mowa jest w nim o obronie zewnętrznych granic byłego Związku Radzieckiego. Każdy kraj, który zetknąłby się z zewnętrzną napaścią, mógłby liczyć na wspólną akcję sił pozostałych republik, oczywiście z Rosją w roli głównej, jako najsilniejszego państwa tej organizacji, mającego ogromne zasoby w zakresie obronności i wojskowości. Pozostałe państwa właściwie symbolicznie mogą wysyłać np. bataliony w celu obrony zaatakowanego państwa.

Tymczasem tutaj mamy inną sytuację. Kwestie wysłania wojsk reguluje 4. punkt traktatu. Siły ODKB zostały tymczasem użyte do konfliktu wewnętrznego.

...który nie jest agresją. Bo agresja, wzmiankowana w 4 punkcie traktatu – to z definicji napaść z zewnątrz.

A w Kazachstanie ma miejsce wybuch rewolucji społecznej. Agresja zewnętrzna oznaczałaby napaść innego kraju, przykładowo, gdyby Afganistan zaatakował Tadżykistan – tego rodzaju konflikty miały miejsce na rzece Pandż.

W przypadku agresji zewnętrznej siły OUBZ miałyby prawo interweniować na mocy traktatu.

Tutaj jednak mamy do czynienia z konfliktem wewnętrznym, co prawda rzeczywiście niebezpiecznym, i na wielką skalę, rozlanym po całym kraju. Po to, by usprawiedliwić interwencję OUBZ (ODKB), która jest de facto w tym przypadku misją pacyfikacji protestów wewnątrz kraju, mówi się o tym, że rzekomo w Kazachstanie czynni są bojownicy innych państw.

Pytany o to, co to za państwa, Tokajew powiedział, że to kraje Azji Środkowej i Bliskiego Wschodu, z nazwy wymienił tylko Afganistan. Być może rzeczywiście znaleziono pojedynczego bojownika.

Natomiast głośna stała się sprawa obywatela Kirgizji, który jest znanym muzykiem jazzowym. Został on pojmany, pobity. Pokazano nagrania, zdjęcia jego twarzy ze śladami pobicia. Zmuszono go do zeznań, z których miało wynikać, że w protestach uczestniczą terroryści, ludzie z zewnątrz, którzy specjalnie przybyli do Kazachstanu, by tam doprowadzić do destabilizacji.

Oczywiście żadnych terrorystów tam nie ma, jako terrorystów przedstawia się protestujących obywateli Kazachstanu.

Mamy zatem do czynienia z oczywistym fałszerstwem.

Co będzie dalej?

Tokajew zapowiedział, że w ciągu 10 dni wojska ODKB mają opuścić terytorium Kazachstanu, ewakuacja zaczęła już 13 stycznia.

Jakie korzyści uzyska Rosja?

Na początku tych zajść rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow mówił, że władze Kazachstanu poradzą sobie z tą sytuacją, nie zapowiadał żadnego wtargnięcia obcych wojsk. Stało się inaczej.

Ponieważ Tokajew uzyskał pomoc w utrzymaniu się u władzy, to Rosja może stawiać mu swoje warunki. To może być na przykład przyłączenie Kazachstanu do wspólnego państwa Rosji i Białorusi. Kazachstan zawsze był włączany do procesów integracyjnych procesów Moskwy na terenie Eurazji, np. do Eurazjatyckiej Wspólnoty Gospodarczej.

Kolejne żądanie może dotyczyć przywrócenia cyrylicy. To dla Rosji jest symboliczny znak przynależności do strefy wpływów Rosji. Warunkiem może być odwrócenie się od Zachodu.

Kolejny postulat może także dotyczyć uznania aneksji Krymu. Niemniej jednak Kazachstan może przeciw temu oponować – północ kraju jest bowiem zasiedlona przez ludność rosyjskojęzyczną. Aleksander Sołżenicyn pisał w swoim czasie, że są to ziemie kozackie i powinny wrócić do Rosji.

Z tego powodu stolicę przeniesiono z Ałama-Aty do Astany, której nazwę zmieniono na Nursułtan – i oczywiście teraz znów trzeba oczekiwać zmiany nazwy. W radzieckich czasach miasto nosiło nazwę Celinogród. Ałma-Ata znajduje się na południu kraju, przy granicy z Kirgizją, dlatego przeniesienie stolicy bardziej na północ miało na celu wzmocnienie kontroli nad tą częścią kraju, by Moskwa nie sięgnęła przypadkiem po północne rejony Kazachstanu.


PAP PAP

Widać, że nie tylko Kazachstan, ale propaganda rosyjska także stara się tworzyć obraz rzekomej napaści z zewnątrz na Kazachstan, co oczywiście nie jest prawdą.

Tokajew przekonywał, że rzekomi terroryści byli szkoleni w górach Kazachstanu od kilku lat i wykazywali się wielkim profesjonalizmem w przejmowaniu budynków państwowych. To jednak nieprawda.

Taka retoryka ma usprawiedliwiać fakt, że wezwano na pomoc zagraniczne wojska. Siłowicy kazachscy nie poradziliby sobie bowiem z tą sytuacją.

Dlaczego Rosja zdecydowała się na wysłanie wojsk do Kazachstanu? Zapewne w Kazachstanie, tak jak na Białorusi, w tłumieniu protestów pomogły służby specjalne. Jednak po raz pierwszy użyto dla tłumienia wewnętrznych protestów wojsk ODKB.

Nie było tutaj podstaw do interwencji na zasadach ODKB. Rosja nie doceniła jednak skali wybuchu społecznego w Kazachstanie. Na początku mówiono, że Kazachstan sobie poradzi, zatem Kreml liczył, że będą to protesty takie jak 10 lat temu w Żanaozenie. Tymczasem protesty objęły bardzo wiele miast, a w wielu przypadkach na stronę protestujących przeszły siły bezpieczeństwa.

Bardzo nieładnie zachował się premier Armenii Nikol Paszynian, który sam doszedł do władzy na fali protestów społecznych. A teraz postanowił wspierać autokratyczne rządy miejscowych „kacyków” przeciwko ogólnonarodowemu ruchowi. Został szeroko skrytykowany w swoim kraju za takie postępowanie, i przez swój obóz, i przez opozycję, intelektualiści ormiańscy stwierdzili, że hańbą jest włączenie Armenii do takiej operacji.

Jeden z rosyjskich politologów tłumaczył, że Paszynian i tak nie miał wyjścia, musiał się zgodzić na wysłanie wojsk, bo taka była wola Rosji. Wolał zrobić to od razu niż być do tego zmuszonym, wtedy poniósłby większe koszty polityczne. Ale czy na pewno?

Nie wiem, czy był do tego zmuszony. Raczej liczył na to, że za taką przysługę Rosja wesprze go w razie następnego konfliktu z Azerbejdżanem. W czasie poprzedniego konfliktu Moskwa zachowała się dość pasywnie. Być może chce zapłacić taką cenę za większe wsparcie Rosji.

Użycie wojsk ODKB do celów wewnętrznych to coś nowego. Warto przypominać, że to nielegalne. To niezgodne z traktatem, jak Pan wskazał.

Putin śmiertelnie boi się społecznych, tzw. kolorowych rewolucji, które w różnych miejscach mogą wybuchać. Generalnym kierunkiem jego polityki jest próba oderwania państw b. ZSRR od Zachodu. Teraz, gdziekolwiek będzie mieć miejsce, jakakolwiek próba zwrócenia państwa ku Zachodowi, to wszędzie tam Rosja będzie mogła zastosować podobny mechanizm. W sensie geopolitycznym to niewątpliwie próba obrony interesu Rosji,  tak jak ona go pojmuje – jako interes imperialny, utrzymania w strefie swoich wpływów b. republik ZSRR.

Tak to wygląda. Obecnie wszystkie narody, które chciałyby walczyć o swoje prawa, otrzymują ostrzeżenie, że protesty mogą zostać stłumione przez obce wojska.

Mogą obawiać się scenariusza siłowego, jeśli chodzi o rozprawienie się z demonstracjami.

Systemy autorytarne są głuche na postulaty opozycji, społeczeństwa, działają na własnych zasadach, wedle przekonań wąskiego grona. Najlepiej, jeśli władza spoczywa w ręku małego grona osób, nawet jednej osoby. Wówczas można ją o wszystko obwinić – tak jak Nazarbajewa. Ten ostatni od razu stracił wszystko – gromadzony przez dziesięciolecia autorytet, bliski krąg otaczających go osób i prawdopodobnie wielkie pieniądze.

Wydaje się, że bez wsparcia Rosji Tokajew nie mógłby jednak usunąć Nazarbajewa i jego  popleczników ze szczytów władzy. Wygląda na to, że Rosja wykorzystuje obecną sytuację, by powiększyć swoje wpływy w Kazachstanie.

Nie ma wciąż pełnej jasności co do osoby Tokajewa. Tokajew na ostatnim forum gospodarczym we Władywostoku odpowiadał Putinowi, że Kazachstan realizuje swoją własną politykę gospodarczą, sam poszukując partnerów. Z drugiej strony syn Tokajewa jest oligarchą, a przebywa w Moskwie.

Na razie trudno ocenić, jakim Tokajew jest politykiem. Mam mieszane uczucia. Zapowiedział, że wojska rosyjskie wyjdą z Kazachstanu w ciągu 10 dni. Z drugiej strony trzeba mieć w pamięci słowa Antony’ego Blinkena, sekretarza stanu USA, który mówił o tym, że rosyjskie oddziały trudno usunąć, jeśli już gdzieś udało im się dotrzeć.

W ogólnym rachunku i tak obecność rosyjska, wpływy rosyjskie w Kazachstanie się zwiększyły.

Obecność rosyjska zwiększyła się w sensie wpływów na przywódców, na ich decyzje. Jednak Rosja poniosła gigantyczne straty wizerunkowe w społeczeństwie kazachskim. Będzie ono przez dziesięciolecia pamiętało to, co zrobiła Moskwa.

Niemniej jednak Moskwa może wystawić obecnie Kazachstanowi czek za okazaną pomoc.

Jak ocenia Pan przebieg rozmów genewskich?

Wydaje się, że nie ma porozumienia. Trzeba jednak poczekać z ostateczną oceną. Wygląda na to, że Rosjanie wysunęli swoje postulaty, dotyczące gwarancji bezpieczeństwa, NATO, ale Amerykanie najpewniej ich nie przyjęli. Wydaje się też, że Rosjanie nie przyjechali do Genewy po to, by się porozumieć, ale by przedstawić swoje żądania w ostrzejszej formie.

Z ostateczną oceną tych rozmów jednak poczekać na dokładniejsze informacje, ciągle pojawiają się nowe doniesienia w tej sprawie.

***

 Z dr. Wiktorem Rossem rozmawiała Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio24.pl

 

Polecane

Wróć do strony głównej