Francuski łącznik: firmy znad Sekwany pomimo wojny nadal robią biznes z Rosją. Felieton Miłosza Manasterskiego

2022-03-14, 13:58

Francuski łącznik: firmy znad Sekwany pomimo wojny nadal robią biznes z Rosją. Felieton Miłosza Manasterskiego
Inflacja we Francji sięgnęła najwyższego poziomu od ponad 40 lat. Ciągną ją przede wszystkim ceny energii . Foto: Ioan Panaite/ Shutterstock

Na barbarzyńską wojnę Rosji przeciwko Ukrainie demokratyczny świat postanowił odpowiedzieć nie przemocą, ale sankcjami gospodarczymi. To skuteczna broń, jednak tylko wtedy, jeśli stosowana jest solidarnie. Tymczasem nad Sekwaną chęć zysku wydaje się wyższa niż "wolność, równość i braterstwo", i życie Ukraińców.

Sankcje niestety dotykają także stronę je wprowadzającą. Straty gospodarek zachodnich z powodu zerwania kontaktów gospodarczych z Federacją Rosyjską będą poważne. Jednak w przeciwieństwie do przedsiębiorstw rosyjskich zachodnie koncerny mają nadal wiele możliwości zarabiania w innych częściach świata. Dlatego codziennie rośnie liczba firm, które ograniczają, zawieszają albo wręcz likwidują działalność w Rosji. Wycofują kapitał, żeby skierować go na inne rynki.

Miejmy nadzieję, że kwestia etyczna jest tu sprawą podstawową. Są jednak i inne powody. Na rynku rosyjskim coraz trudniej będzie zarabiać. Katastrofa kursu rubla powoduje, że produkty eksportowane gwałtownie drożeją, co ogranicza możliwość ich szerokiego zbytu. Państwo rosyjskie grozi, że w odwecie za sankcje będzie przejmować majątek zagranicznych firm. Zagrożona jest płynność finansów Federacji Rosyjskiej. Już w przyszłym tygodniu Rosja powinna zapłacić 117 mln dolarów odsetek od obligacji. Wiele wskazuje na to, że tego nie zrobi. Być może będzie spłacać je w bezwartościowych dzisiaj rublach. Agencja Moody’s szacuje, że inwestorzy mają szansę odzyskać maksymalnie do 2/3 środków włożonych w rosyjskie obligacje i może to wymagać długich i również kosztownych procesów sądowych.

Paryż zainwestował i nie zamierza stracić

Bank Rozliczeń Międzynarodowych wskazuje, że najwięcej obligacji Federacji Rosyjskiej znajduje się w rękach francuskich banków. W ubiegłym roku Francuzi mieli skupić rosyjski dług o wartości 4,5 miliarda dolarów. Francja jest największym pracodawcą zagranicznym w Rosji i drugim pod względem wielkości zaangażowanych kapitałów zagranicznym inwestorem. Czy dlatego na długiej liście firm wycofujących się Rosji brakuje przedsiębiorstw znad Sekwany?

Światowe marki uciekają z Rosji. Do Shella, Heinekena czy Samsunga dołączyły ostatnio McDonald's, Coca-Cola i Starbucks. Wycofały się także francuskie marki modowe i luksusowe. Jednak działalność w Rosji zamierzają nadal prowadzić giganci: Societe Generale, Danone, Auchan, Leroy Merlin czy Decathlon. Renault jak na razie nie zajmuje stanowiska, a jest przecież właścicielem większości udziałów w firmie produkującej popularne w Rosji Łady. Francuski Lorenz, właściciel firmy Lajkonik, otworzył w Rosji, w czasie rosyjskiej agresji, nową fabrykę!

Francuzom rosyjskie pieniądze nie śmierdzą

"Le Figaro" twierdzi, że kilka dni temu Emmanuel Macron przyjął potajemnie piętnastu szefów francuskich firm mających głębokie powiązania z rosyjskim biznesem. Prezydentowi Francji mieli towarzyszyć premier oraz niektórzy członkowie rządu. Według Le Figaro Emmanuel Macron doradził francuskim firmom, aby powstrzymały się od pochopnych decyzji i nie opuszczały rosyjskiego rynku. Co więcej, ten sam dziennik ujawnił, że Francja jest gotowa sprzedać 20 proc. udziałów w GEAST, producencie turbin Arabelle, rosyjskiemu przedsiębiorstwu Rosatom!

Logika postępowania francuskich firm jest czytelna – wojna kiedyś się skończy, a na opuszczony rynek trudno będzie wrócić. Przedsiębiorcy obawiają się, że miejsce amerykańskich i europejskich firm mogą próbować zająć firmy chińskie. Jest to możliwe tylko częściowo. Chińczycy zbudowali (lub przejęli) zaledwie kilka marek globalnych. W tym momencie nie ma realnego zagrożenia dla brandów znad Sekwany ze strony chińskiej konkurencji. Zwłaszcza że w Rosji istnieje silny sentyment dla francuskiej kultury. Z tego samego powodu wyjście francuskich przedsiębiorstw byłoby mocno odczuwalne przez Rosjan. Także tych, którzy dla nich pracują. A przecież właśnie o to chodzi w wojnie gospodarczej – o taką zmianę nastrojów społecznych i gospodarczych w Rosji, która wymusi zmianę polityczną. Sankcje mają być dotkliwe po to, by Rosjanie wymogli decyzje o przerwaniu wojny na Kremlu, a najlepiej także ustąpienie prezydenta Putina. Czy dla Francuzów nawet zdewaluowane ruble mają wyższa wartość niż ludzkie życie? Wydaje się, że chcą przeczekać wojnę. I niezależnie od jej rezultatu szybko zając obszary rosyjskiej gospodarki, z których wycofali się właśnie ich amerykańscy czy brytyjscy koledzy.

Społeczna nieodpowiedzialność biznesu

A przecież podobno kapitalizm w XXI wieku już nie jest dziki, biznes zaś nie jest obliczony wyłącznie na zarabianie pieniędzy bez liczenia się z kosztami. Czy to tylko mydlenie oczu?

Francuskie firmy bardzo lubią akcentować swoją aktywność w obszarze CSR, czyli społecznej odpowiedzialności biznesu. CSR to filozofia biznesu, według której bycie odpowiedzialnym przedsiębiorcą nie oznacza tylko spełniania wszystkich wymogów formalnych i prawnych. Jak czytamy na stronie branżowego magazynu RaportCSR.pl: "Jest to koncepcja, według której przedsiębiorstwa podczas budowania strategii biznesowej uwzględniają interesy społeczne i ochronę środowiska oraz dbają o relację z różnymi grupami interesariuszy, a przede wszystkim z pracownikami. Ich postępowanie jest przejrzyste i etyczne, a także przyczynia się do rozwoju i dobrobytu całego społeczeństwa".

Bardzo trudno pogodzić te założenia z prowadzeniem działalności gospodarczej w Federacji Rosyjskiej, kiedy jej wojsko zabija dzieci i bombarduje osiedla mieszkaniowe. Jakie interesy społeczne są tu brane pod uwagę? Jaka budowa dobrobytu? Czyjego? W czasie, kiedy ukraińska gospodarka według wstępnych szacunków straciła z powodu wojny i zniszczeń już grubo ponad 100 miliardów dolarów?

A jak jest nad Wisłą?

Cieszymy się z zagranicznych inwestorów w Polsce i zakładamy, że wraz z nimi, wspólnie, jako pracownicy, kontrahenci i klienci, budujemy silną polską gospodarkę. Wiele z tych firm przekonuje nas na co dzień, jak bardzo etycznie prowadzi swój biznes. Twierdzą, że zarabiają w zasadzie tylko po to, żeby naprawiać świat, walczyć o równouprawnienie i pomagać potrzebującym. Co jednak, kiedy zagraniczny podmiot w praktyce drenuje nasze kieszenie i transferuje bogactwo za granicę?

Związek Przedsiębiorców i Pracodawców opublikował w połowie 2021 roku raport pt. "Francuskie firmy w Polsce". Wskazano w nim, że wiele francuskich przedsiębiorstw nie płaci w Polsce podatku CIT lub jest on odprowadzany w marginalnej wysokości. W raporcie czytamy, że sieć handlowa Auchan w latach 2015-2019 uzyskała przychody przekraczające 51 mld zł, a odprowadziła do budżetu państwa niespełna 1,8 mln zł podatku od dochodu. Było to zaledwie 0,004 proc. przychodów sieci.

To nie koniec złych wiadomości. Raport Związku Pracodawców Polskich zwrócił uwagę na fakt, że francuskie firmy jednocześnie chętnie wyciągały rękę po pomoc ze strony polskiego rządu. Rzecz jasna nasiliło się to w okresie pandemii, kiedy polskie państwo ogromnymi środkami ratowało miejsca pracy. Według raportu ZPP pomoc publiczna dla wielu firm francuskich przewyższała wielokrotnie odprowadzany przez te firmy podatek CIT. Jako przykład podano Orange Polska, która to firma w latach 2015-2019 zapłaciła nieco ponad 77 mln zł podatku CIT, a uzyskała pomoc publiczną przekraczającą 766 mln zł.

Te dane powinny dać nam do myślenia jako konsumentom, zwłaszcza w kontekście obecnej wojny. Nie dziwią coraz głośniejsze nawoływania do bojkotu koncernów, które nadal chcą zarabiać w Rosji i służyć rosyjskim interesom. Takich głosów będzie coraz więcej i oby zostały wyraźnie usłyszane także w Paryżu.


Miłosz Manasterski

Polecane

Wróć do strony głównej