Dzieci Ukrainy. Rosjanie zgotowali im piekło

2022-06-01, 14:09

Dzieci Ukrainy. Rosjanie zgotowali im piekło
Dzieci oglądają sztukę wystawioną przez aktorów Teatru Młodego Widza im. Jurija Oleszy w schronie przeciwbombowym w Odessie, na południu Ukrainy. Foto: PAP/UKRINFORM

11-letnia Oleńka przebywa w szpitalu. Szczęka dziewczynki i część jej języka są uszkodzone, ale lekarze liczą na przywrócenie jej zdrowia, choć blizna po torturach na zawsze pozostanie. 15-letni Maksym został zastrzelony z przejeżdżającego rosyjskiego czołgu. 14-letni Jura ocalał z masakry w Buczy tylko dlatego, że gdy leżał nieprzytomny, dobijająca kula rosyjskiego żołnierza przestrzeliła kaptur jego bluzy. 9-letnia Nadia zginęła w wyniku rosyjskiego ostrzału artyleryjskiego w miejscowości Morylubiwka. 

Tę listę można by jeszcze ciągnąć długo.

22 maja Biuro Prokuratora Ukrainy poinformowało, że "do rana 21 maja 2022 r. ponad 662 dzieci zostało rannych na Ukrainie w wyniku masowej agresji zbrojnej w Rosji. Według oficjalnych danych prokuratury ds. nieletnich zginęło 232 dzieci, a ponad 430 zostało rannych".

Najwięcej ofiar wśród dzieci (zabitych i rannych) zanotowano w obwodzie donieckim - 145, kijowskim - 116 i charkowskim - 102.

Dzieci gwałcone

Ale dziecko można okrutnie skrzywdzić w inny sposób. W Irpieniu znaleziono ciała dzieci poniżej 10. roku życia ze śladami gwałtu i tortur. Małe dzieci, nawet kilkumiesięczne, były gwałcone we wsi Ołeksandriwka. W Buczy pięciu rosyjskich żołnierzy zgwałciło 14-letnią dziewczynkę. Jest w ciąży. Inny do krzesła przywiązał matkę i na jej oczach zgwałcił jej 11-letniego syna. Informacje o gwałtach, także na dzieciach, na tymczasowo okupowanych terytoriach Ukrainy są przerażające. A liczba ofiar nieznana.

Czytaj także:

Zdaniem Kateryny Galyant, psychologa klinicznego, która jest członkiem grupy udzielającej wsparcia psychologicznego, działającej na komunikatorze Telegram, "gwałt jest teraz narzędziem wojny; sposobem na pokazanie siły, złamania psychicznego i fizycznego". Galyant pracuje z trzema dziewczynami od 16 do 20 lat, zgwałconymi przez Rosjan. Były to gwałty zbiorowe, w których uczestniczyło od trzech do pięciu osób. Dziewczyny bito, bo stawiały opór. Uratowało ich to, że gwałciciele w końcu się upili i zasnęli. Uciekły. Są pewne, że gdyby nie to, nie przeżyłyby.

Szpital Dziecięcy Ohmatdyt w Kijowie. Podczas bombardowania miasta dzieci chroniły się w piwnicach budynku. Szpital Dziecięcy Ohmatdyt w Kijowie. Podczas bombardowania miasta dzieci chroniły się w piwnicach budynku. Fot. PAP/EPA

Dzieci porywane

Od 24 lutego do połowy kwietnia 2022 r. 1164 osoby poszukujące 1918 dzieci zgłosiły się do b. ukraińskiej rzeczniczki praw obywatelskich Ludmyły Denisowej. Zaginione dzieci pochodziły głównie z obwodu donieckiego (w tym Mariupola), kijowskiego i charkowskiego. Jak podaje ukraiński rząd, do 23 maja Federacja Rosyjska deportowała prawie 1,5 mln obywateli Ukrainy, w tym ponad 240 tys. dzieci. Np. w kwietniu wojsko rosyjskie siłą przeniosło ponad 100 dzieci z Mariupola w kierunku Doniecka i rosyjskiego Taganrogu. Według doradcy burmistrza Mariupola Petry Andriuszczenki były to głównie dzieci chore, potrzebujące pomocy medycznej. Większość wywieziono ze szpitali, 16 z jednego z sanatoriów w Mariupolu. Nie były to sieroty, bo domy dziecka zostały ewakuowane z Mariupola w dniach 24-25 lutego.

Czytaj także:

Daria Gerasymczuk, doradca prezydenta Ukrainy ds. praw dziecka i rehabilitacji dziecka, w maju na briefingu prasowym w Ukrinform poinformowała, że ukraińska Prokuratura Generalna wszczęła śledztwo w sprawie nielegalnego wywozu 2389 dzieci z tymczasowo okupowanych terytoriów obwodów donieckiego i ługańskiego do Rosji, 19 marca. "W ramach tego postępowania zostaną sprawdzone fakty przymusowej relokacji dzieci z terytorium Ukrainy i podjęte zostaną środki mające na celu postawienie sprawców przed wymiarem sprawiedliwości i powrót dzieci na terytorium Ukrainy" - powiedziała Gerasymczuk.

Od marca w Ukrainie działa Centrum Koordynacyjne Ochrony Praw Dziecka w stanie wojennym. Centrum prowadzi np. rejestr tymczasowych przeprowadzek. Gromadzone są dane dotyczące relokacji dzieci z placówek całodobowych oraz dzieci umieszczonych pod opieką rodzinną. Z tych danych wynika, że do 15 kwietnia z placówek opieki całodobowej ewakuowano 6148 dzieci - 2431 znalazło schronienie w bezpieczniejszych miejscowościach w Ukrainie, a 3717 za granicą.

Dzieci wynarodowiane

"Sami Rosjanie przyznają, że ukraińskie dzieci nie mówią po rosyjsku. (…) Chcą posłać nasze dzieci do "szkół językowych", a właściwie do aresztów śledczych i kolonii dla nieletnich ze swoim "kontyngentem". Zostaną zaszczepieni w obcym języku, więziennej subkulturze i będą karani za najmniejsze naruszenie reżimu lub wyimaginowane przewinienie" - napisał na Facebooku rzecznik ochrony języka państwowego Taras Kremin. Zaznaczył też, że według informacji rozpowszechnianych na portalach społecznościowych, na okupowanych terytoriach ukraińskich dla dzieci w wieku szkolnym planuje się także organizowanie "szkół" intensywnego studiowania historii i języka rosyjskiego.

Czytaj także:

Adopcja ukraińskich dzieci jest obecnie niemożliwa - ani na Ukrainie, ani za granicą. Przede wszystkim dlatego, że nie można zebrać potrzebnych dokumentów - sądy nie pracują. Ukraińskie rodziny dostały natomiast możliwość tymczasowego zakwaterowania osamotnionych dzieci. Tu biurokracja została maksymalnie uproszczona, ale proces ten nadal pozostaje pod kontrolą. Bo - jak mówi prezes zarządu Ukraińskiej Sieci na rzecz Praw Dziecka Daria Kasjanowa - "ludzie z różnych powodów chcą adoptować dzieci, nie możemy ryzykować".

Wystawa rysunków dzieci w punkcie recepcyjnym dla uchodźców z Ukrainy zorganizowanym w Szkole Podstawowej im. gen. Nikodema Sulika w Lubyczy Królewskiej. Wystawa rysunków dzieci w punkcie recepcyjnym dla uchodźców z Ukrainy zorganizowanym w Szkole Podstawowej im. gen. Nikodema Sulika w Lubyczy Królewskiej. Fot.: PAP/Wojtek Jargiło

Dzieci sprzedawane

Według niedawnej analizy przeprowadzonej przez UNICEF i Międzyagencyjną Grupę Koordynacyjną ds. przeciwdziałania Handlowi Ludźmi (ICAT), 28 proc. zidentyfikowanych ofiar handlu ludźmi na całym świecie to dzieci. W przypadku ukraińskich dzieci to zagrożenie jest jeszcze wyższe. Najbardziej narażone są te pozostające bez opieki. Tylko do 17 marca zidentyfikowano ponad 500 takich dzieci, które przekroczyły granicę Ukrainy i znalazły się w Rumunii. Rzeczywista liczba dzieci bez opieki, które uciekły z Ukrainy do sąsiednich krajów, jest prawdopodobnie znacznie wyższa.

- Jednym z najczęstszych procederów, jaki widzimy podczas kryzysów humanitarnych, a który wiąże się z handlem ludźmi, jest nielegalna adopcja. Dlatego w UNICEF rekomendujemy, aby w czasie wojen i katastrof naturalnych zablokować możliwość adopcji, zwłaszcza międzynarodowych. Jako organizacja humanitarna staramy się zawsze znaleźć krewnych dziecka, które podejrzewa się, że zostało osierocone. Takie poszukiwania mogą trwać nawet dwa lata. Podobnie jest i będzie w przypadku wojny na Ukrainie. Niestety obecnie słyszymy o działaniach podejmowanych w Rosji, aby ułatwić procedurę adopcyjną. Sprzeciwiamy się tym działaniom, ponieważ liberalizacja prawa w tym momencie może prowadzić do nadużyć - mówi z kolei w rozmowie z portalem Polskieraio24.pl Monika Kacprzak, rzeczniczka prasowa UNICEF Polska.

O rosyjskich ułatwieniach w adopcji dzieci z Ukrainy alarmują też strona ukraińska podając za rosyjskim niezależnym portalem Meduza, że prezydent Rosji podpisał dekret legalizujący uprowadzanie ukraińskich dzieci przez Rosjan - dokument, który ułatwia nadawanie obywatelstwa rosyjskiego sierotom z Ukrainy.

Aby chronić i wspierać najmłodszych, którzy uciekli z Ukrainy, UNICEF i UNHCR we współpracy z rządami i organizacjami społeczeństwa obywatelskiego tworzą tzw. Blue Dots, czyli punkty wsparcia dziecka i rodziny. Punkty te przekazują kluczowe informacje przemieszczającym się rodzinom, pomagają zidentyfikować dzieci bez opieki i rozdzielone z rodzicami oraz zapewniają ochronę i świadczą podstawową pomoc. Blue Dots są uruchamiane w krajach goszczących kobiety i dzieci z Ukrainy. 34 z nich powstaną w Polsce.

Kijów. Dzieci wspinają się na spalony rosyjski czołg. Kijów. Dzieci wspinają się na spalony rosyjski czołg. Fot.: PAP/EPA/OLEG PETRASYUK

Dzieci uczą się o minach

Na Ukrainie skończył się już rok szkolny. Uroczyste wręczanie świadectw i nagród, występy uczniów - to przeszłość. Ten rok szkolny skończył się wraz z zamknięciem placówek z powodu wojny i zniszczenia. Tylko do wieczora 21 marca uszkodzeniu uległo 548 placówek oświatowych. We wschodniej Ukrainie 17 proc. szkół wspieranych przez UNICEF przestało pracować - zostały albo całkowicie zniszczone, albo zbyt uszkodzone. Szkoły są też wykorzystywane do celów wojskowych, jako centra informacyjne, schrony czy magazyny. A dla dzieci dotkniętych kryzysem humanitarnym szkoła ma kluczowe znaczenie. Daje im poczucie bezpieczeństwa i namiastkę normalności. Jest to jednak inna normalność. W niej mieszczą się zajęcia na temat zagrożeń związanych z minami i niewybuchami. Kampanię internetową na ten temat stworzyło UNICEF przy wsparciu Państwowej Służby Ratunkowej na Ukrainie. Kampania dotarła do ośmiu milionów użytkowników.

Dzieci czytają o wojnie

Zdaniem Swietłany Roiz, jednej z najbardziej popularnych na Ukrainie psychologów dziecięcych i rodzinnych, dzieci straumatyzowane przez wojnę potrzebują m.in. książek o wojnie. Dlaczego? Bo pomogą im się otworzyć, rozpocząć rozmowę na ten temat z rodzicami, na osobistą refleksję. Ale powinny to być książki stworzone przy wsparciu terapeutów. I takie książki już w Ukrainie są. Istnieją też grupy wsparcia psychologicznego, w których dzieci czytają je na głos i dyskutują o nich.  Ale jest psycholog, który może natychmiast udzielić pomocy, gdy jakiś temat wywoła za silne emocje.

***

Księga cierpień i przemocy wobec ukraińskich dzieci wciąż się pisze. A w tym kontekście wytarte do zbanalizowania hasło "Wszystkie dzieci są nasze" jest prawdziwe do bólu. Pamiętajmy o tym. Taki jest nas, dorosłych, obowiązek.

Ewa Zarzycka/paw

Polecane

Wróć do strony głównej