"To wojownicy i tacy przyjaciele, jakich już nigdy nie będzie". Żołnierz pułku Kalinowskiego o poległych kolegach

2022-11-03, 17:45

"To wojownicy i tacy przyjaciele, jakich już nigdy nie będzie". Żołnierz pułku Kalinowskiego o poległych kolegach
Na zdjęciu: trzech spośród poległych żołnierzy białoruskich, walczących w obronie Ukrainy. Wadim Szatrau "Papik", Wasil "Atom" Grudawik i Wasil "Siabro" Parfienkou. Foto: Pułk Kalinowskiego/Wideo

- Bohaterowie, a zwłaszcza ci, którzy walczą o wolność i pokój, nie umierają i dają nam wielki przykład walki. Będą stanowić dla nas natchnienie – mówił portalowi PolskieRadio24.pl białoruski żołnierz pułku imienia Konstantego Kalinowskiego. Jak mówił, choć decyzja o udziale w wojnie była trudna, musiał pojechać na front, bronić Ukrainy, bo gdyby tego nie uczynił, "nie mógłby z tym dalej żyć".

Żołnierz, który brał udział w walkach pułku Kalinowskiego, przyszedł na warszawski pochód podczas białoruskich Dziadów, by uszanować pamięć swoich kolegów, poległych na Ukrainie i przekazać swoje wspomnienie o nich.

W czasie tegorocznych białoruskich Dziadów Białorusini, którzy musieli schronić się w Polsce przed represjami, nieśli na czele kolumny portrety ich rodaków-żołnierzy, którzy zginęli w wojnie z Rosją na Ukrainie. Za tego rodzaju przemarsz na Białorusi groziłyby im bardzo poważne represje.

"Musiałem bronić Ukrainy z bronią w ręku, inaczej straciłbym do siebie szacunek"

Żołnierze pułku imienia Kalinowskiego, Białorusini walczący po stronie Ukraińców oddają życie za Ukrainę i za przyszłość Białorusi na różnych odcinkach frontu.

Jeden z żołnierzy wspomniał swoich kolegów w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl. Mówił też dlaczego sam zdecydował się na udział w wojnie.

- Wyjazd na wojnę to była bardzo trudna decyzja. Nie było to nic infantylnego - mówił.

-  Chciałem bronić drugiej swojej matki-ojczyzny. Ukrainę kocham niemal tak, jak swoją Białoruś. To druga ojczyzna. Gdybym nie pojechał jej bronić, straciłbym dla siebie szacunek, nie mógłbym z tym żyć – mówił.

- Myślę, że wrócę na wojnę – powiedział żołnierz Polskiemu Radiu.

Czytaj także:

"Takich przyjaciół już nigdy nie będzie"

- Wielu z tych, którzy zginęli, było moimi dobrymi przyjaciółmi, prawdziwymi przyjaciółmi. Takich przyjaciół nigdy już nie będzie – mówił portalowi PolskieRadio24.pl żołnierz pułku Kalinowskiego.

Wspomniał pseudonimy swoich najbliższych przyjaciół, słynnych obecnie i opłakiwanych szczerze przez wiele osób bohaterów Białorusi: Wasil "Atom", Wasil "Siabro", Wadim "Papik".  Jak mówił, znał także Źmiciera "Terrora" i Iwana "Bresta".

- To dobrzy chłopcy, wielcy, prawdziwi wojownicy, prawdziwi i sławni bohaterowie naszej ziemi – powiedział żołnierz.

Na Białorusi zginęło już co najmniej 14 żołnierzy pułku Kalinowskiego, wielu zostało rannych.

Jeden ze wspomnianych wyżej poległych, Wadim "Papik" Szatrau był ojcem trójki dzieci, pochodził z Orszy, od pewnego czasu mieszkał na Ukrainie. Wasil "Siabro" Parfienkou był znanym działaczem opozycyjnym, byłym więźniem politycznym. Wasil "Atom" Hrudawik pochodził z Pińska i pracował w polsko-białoruskiej firmie transportowej.  Nazwiska tych bojowników zostały ujawnione przez pułk Kalinowskiego.


Na zdjęciu: portrety poległych żołnierzy pułku Kalinowskiego na obchodach Dziadów w Warszawie. Fot. Polskieradio24.pl Na zdjęciu: portrety poległych żołnierzy pułku Kalinowskiego na obchodach Dziadów w Warszawie. Fot. Polskieradio24.pl

Represje wobec żołnierzy pułku Kalinowskiego

Żołnierze pułku Kalinowskiego muszą zachowywać dyskrecję co do swojej tożsamości, reżim białoruski prześladuje nie tylko ich, ale także rodziny. W części przypadków nawet nazwiska poległych nie są ujawniane opinii publicznej – podaje się pseudonimy, by ochronić bliskich tych osób.

Bojownicy pułku Kalinowskiego chcą pokazać, że Białorusini, w odróżnieniu od władz podporządkowanych Moskwie, opowiadają się za wolnością i pokojem, wspierają Ukrainę.

To ochotnicza formacja terytorialna, złożona z Białorusinów, która broni Ukrainy.

Reżim łukaszenkowski, podobnie jak wcześniej tropił Białorusinów walczących po stronie Ukrainy w Donbasie po 2014 roku, ściga także obecnych uczestników walk. Represje trwają od początku istnienia jednostki i dotyczyły także krewnych członków pułku. Natomiast 11 października wszczęto śledztwo przeciwko ochotnikom pułku: łukaszenkowski reżim oskarża ich o rzekome uleganie "ideom nacjonalizmu i szowinizmu" i  "działalność przestępczą".

Białoruskie Dziady w Warszawie

Tradycyjnie w czasie białoruskich Dziadów wspominano Białorusinów pomordowanych podczas sowieckich represji: niesiono krzyże na miejsce masowych bezimiennych grobów na uroczysko Kuropaty pod Mińskiem. Pochód ten aż dotąd odbywał się co roku, mimo tego, że władze białoruskie nie udzielały pozwoleń na jego organizację, a jego uczestnikom groziły areszty i represje. W tym roku poziom represji jest tak wysoki, że organizacja białoruskich Dziadów w Mińsku była niemożliwa.

Dziady, święto ważne dla białoruskiej tożsamości kulturowej i narodowej, odbyły się w tym roku w Warszawie.

WIĘCEJ NA TEN TEMAT >>>

Za tego rodzaju przemarsz, tym bardziej ze zdjęciami poległych w walkach z Rosją, na Białorusi jego uczestnikom groziłoby długoletnie więzienie i represje.

Warszawski przemarsz był bardzo wymownym symbolem niezgody na politykę reżimu Aleksandra Łukaszenki, który bezprawnie oddaje Białoruś pod dominację Rosji i pozwala wykorzystać kraj w wojnie przeciwko Ukrainie.

***

Opracowała Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio24.pl 

Polecane

Wróć do strony głównej