Turyści problemem? Europejskie miasta chcą ograniczyć liczbę odwiedzających
Wenecja wprowadza opłaty za wstęp do miasta, muzeum Luwr w Paryżu podnosi ceny biletów, a Amsterdam zniechęca do odwiedzin. Coraz więcej miast w Europie próbuje spowolnić napływ tłumów turystów. Eksperci ds. turystyki zastanawiają się na łamach holenderskiego dziennika "Algemeen Dagblad", czy takie działania są skuteczne.
2024-01-20, 23:38
Liczbę turystów podróżujących po świecie szacuje się na miliard, a do 2030 roku ma się ona podwoić. "Popularne miasta coraz bardziej stają się niezdatne do życia; znikają piekarze, handlarze rybami i warzywniakami, a ich miejsce zajmują sklepy z Nutellą, sklepy z pamiątkami, z tanimi bibelotami i restauracje typu fast food" – zauważa "AD". Część miast próbuje z tym walczyć, jednak eksperci są pesymistyczni i twierdzą, że nie przyniesie to skutku.
Jednodniowi turyści
Mieszkańcy i władze Wenecji, jednego z najpopularniejszych miasta we Włoszech, od lat narzekają na jednodniowych turystów, przede wszystkim przypływających wielkimi statkami. Oprócz tłoku generują także koszty. Zwykle przywożą własne jedzenie i napoje i co najwyżej piją kawę lub kupują butelkę wody. Natomiast korzystają z toalet i produkują tony śmieci.
Już od najbliższej wiosny miasto wprowadzi opłaty od jednodniowych turystów. Nie będą one obwiązywały osób, które mają zarezerwowane hotele. Za jednodniowy pobyt trzeba będzie zapłacić 5 euro. Na razie opłata będzie obowiązywała podczas części weekendów oraz w okresie wzmożonego ruchu od kwietnia do połowy lipca, w sumie 29 dni. - Nie chcemy uzyskiwać dodatkowych dochodów, tylko zniechęcić do odwiedzania miasta w tłoku – mówił na ubiegłotygodniowej konferencji prasowej burmistrz miasta Luigi Brugnaro.
Stolica Holandii zdecydowała się w ubiegłym roku na jeszcze bardziej radykalny krok. Amsterdam prowadzi w Wielkiej Brytanii kampanię "Stay Away" (Trzymaj się z daleka), mającą na celu zniechęcenie młodych Brytyjczyków do przyjazdu do miasta. Kampania, której pomysłodawcą są władze miasta, rozpoczęła się w marcu 2023 r. i jest skierowana do Brytyjczyków w wieku od 18 do 35 lat, którzy zostali określeni jako "potencjalnie uciążliwi turyści".
REKLAMA
Limit odwiedzających
Z masową turystyką walczą także inne miasta. Ateny ustaliły limit dziennej liczby osób wpuszczanych na Akropol, muzeum Luwr w stolicy Francji podniosło ceny o 30 procent, a Barcelona wprowadziła limit grup turystów, które mogą przebywać w popularnych częściach stolicy Katalonii.
Tymczasem eksperci ds. turystyki twierdzą, że te środki nie rozwiążą problemu. "Rozwiązania wprowadzane przez popularne miasta mają charakter symboliczny, wątpię w ich skuteczność" - uważa profesor Jan van der Borg, który specjalizuje się w badaniu turystyki. "Brakuje wizji tego, co można strukturalnie zrobić w sprawie nadmiernej turystyki" – twierdzi na łamach "Algemeen Dagblad" profesor Van der Borg.
"Problemem jest to, że jesteśmy zarówno sprawcami, jak i ofiarami" – twierdzi Ko Koens, wykładowca na uniwersytecie InHolland w Amsterdamie (Diemen). "Wszyscy chcemy podróżować, chcemy odwiedzać wyjątkowe miejsca, ale jeśli mieszkasz w jednym z tych wyjątkowych miast, takich jak Rzym, Wenecja czy Amsterdam, to również jesteś ofiarą tej samej turystyki" – zauważa Koens.
"Całe dzielnice zamieniają się w parki rozrywki, z których wysysa się życie" – mówi Van der Borg. Jego zdaniem próbą rozwiązania problemu mogłoby być wprowadzenie systemu z maksymalną liczbą odwiedzających. Byłby on jednak kosztowny w utrzymaniu i jego wprowadzenie wydaje się mało prawdopodobne.
REKLAMA
- W ubiegłym roku turyści masowo odwiedzali Hiszpanię. Padł nowy rekord
- Światowa Organizacja Turystyki: w 2024 roku turystyka powinna wrócić do poziomu sprzed pandemii
dz/PAP
REKLAMA