Solidarność wzywa do bojkotu sklepów Lidl

Posłuchaj

Alfred Bujara, szef Sekretariatu Handlu i Usług Solidarności o bojkocie sklepów Lidl (PR Katowice/IAR)

Dodaj do playlisty

Dodaj do playlisty

Rzecznik prasowy Solidarności Marek Lewandowski zapowiedział, że sprawa bezprawnego zwolnienia władz związku w Lidlu trafi do sądu. Komisja Krajowa związku zastanowi się, czy nie skierować skargi na władze Lidla do Międzynarodowej Organizacji Pracy (MOP) i Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) - poinformował.

Pracownicy sieci przed rokiem założyli związek, a zarząd spółki niemal od początku rozpoczął działania noszące znamiona szykanowania działalności związkowej - wyjaśnił rzecznik. Ich zwieńczeniem były grudniowe dyscyplinarne zwolnienia przewodniczącej i wiceprzewodniczącego zakładowej organizacji NSZZ "Solidarność", motywowane ich udziałem w rzekomo nielegalnych akcjach protestacyjnych - podał.

"W Niemczech to byłoby nie do pomyślenia"

- Działania pracodawcy od samego początku zmierzają do likwidacji organizacji związkowej, której działania w interesie pracowników bardzo nie podobają się tamtejszemu zarządowi - zaznaczył rzecznik. - W Niemczech, skąd pochodzi Lidl wyrzucanie z pracy działaczy związkowych oraz jawne zwalczanie legalnie działającego związku zawodowego byłoby nie do pomyślenia - podkreślają związkowcy.

Miesięczny bojkot Lidla będzie pierwszym etapem długofalowej akcji związku, która ma doprowadzić do znormalizowania stosunków pracowniczych w tej sieci - zapowiedziała Solidarność.

Alfred Bujara, szef Sekretariatu Handlu i Usług Solidarności mówi, że to jedyny sposób aby zwrócić uwagę na problemy pracowników. -  Ja nie wiem, czy w Polsce sieci, które przyszły z zagranicy będą nam stanowiły prawo, narzucały zasady funkcjonowania, warunki pracy? Czy musimy się na to godzić? -pyta Bujara.

Sfałszowane podpisy?

Patrycja Kamińska z Lidl Polska poinformowała, że przewodniczącą i wiceprzewodniczącego zwolniono, ponieważ "na dokumentach przekazywanych pracodawcy przez komisję zakładową "S" znajdowały się sfałszowane podpisy". O sprawie Lidl zawiadomił organy ścigania. Powodem zwolnienia było też - według firmy - "zorganizowanie wielu nielegalnych akcji protestacyjnych".

Kamińska zaznaczyła, że Lidl Polska "od początku był i cały czas pozostaje otwarty na prowadzenie dialogu ze stroną pracowniczą, reprezentowaną również przez organizację związkową, pomimo iż zrzesza ona nielicznych spośród około 12 tys. pracowników firmy".

Zapewniła, że spotkania ze związkiem odbywają się "regularnie i zgodnie z ustalonym harmonogramem", dlatego dla firmy "niejasne i bezpodstawne" są przyczyny apelu o akcję protestacyjną. Lidl domaga się, by "S" podjęła zdecydowane działania wobec członków "nadużywających uprawnień związkowych lub w inny sposób łamiących prawo".

Rzecznik Solidarności: spotkamy się w sądzie

W odpowiedzi na takie oświadczenie rzecznik Solidarności Marek Lewandowski zapewnił, że zarzuty wobec działaczy są bezpodstawne i są "zwykłym pomówieniem", ponieważ rzekome fałszowanie dokumentów przez zwolnionych związkowców nie miało miejsca.

Podkreślił, że takie publiczne zarzuty bez potwierdzenia ich wyrokiem sądu szkalują nie tylko dobre imię zwolnionych, ale też cały związek. - Jeśli do czasu prawomocnego rozstrzygnięcia takie pomówienia będą się dalej pojawiały, spotkamy się w sądzie - zaznaczył.

W ocenie Lewandowskiego zwolnionych należy natychmiast przywrócić do pracy, a Lidl swoich praw powinien dochodzić w sądzie. - Od orzekania winy i stwierdzania przestępstwa nie jest pracodawca, ale sąd. Pracodawca mając podejrzenie popełnienia przestępstwa do czasu udowodnienia winy przed sądem nie ma prawa zwolnić związkowców znajdujących się pod szczególną ochroną - podkreślił rzecznik.

IAR,PAP,kh