Kijów we krwi. Unia Europejska zwleka z reakcją
W Brukseli rozpoczęło się kolejne spotkanie unijnych ambasadorów poświęcone sankcjom wobec Ukrainy. Po środowych, wielogodzinnych rozmowach - jak dowiedziało się Polskie Radio - wspólnego stanowiska nie udało się uzgodnić.
2014-02-20, 10:33
Posłuchaj
Protesty na Ukrainie - serwis specjalny >>>
Nawet projekt wniosków przygotowanych na popołudniowe spotkanie unijnych ministrów spraw zagranicznych, nie mówi jednoznacznie o karach. Jest zapis o gotowości ich nałożenia. Zdecydowana większość krajów popiera sankcje, ale część chce wprowadzać je stopniowo, między innymi Włochy i Finlandia. Polska, wraz z Niemcami i Francją naciska z kolei, by od razu zakazać wjazdu do Unii czołowym politykom, urzędnikom, oraz wspierającym ich biznesmenom i zamrozić pieniądze, które ulokowali w europejskich bankach. Natomiast Hiszpania, Cypr i Grecja stawiają na dyplomatyczne rozmowy, kwestionują skuteczność sankcji i wskazują na Białoruś, gdzie unijne restrykcje nie przyniosły rezultatów.
Starcia na Ukrainie - relacja na żywo
Ekspertka Centrum Polityki Europejskiej w Brukseli Amanda Paul podkreśla w rozmowie z Polskim Radiem, że nie można porównywać Ukrainy z Białorusią. - Sytuacja jest inna. Kary wobec Ukrainy będą dotkliwe, bo tam jest liczna grupa osób na szczytach władzy, która ma pieniądze w europejskich bankach, czego nie można powiedzieć o reżimie na Białorusi - dodała ekspertka.
REKLAMA
WIDEO: transmisja z Kijowa
Jeśli chodzi o osoby, które miałyby się znaleźć na czarnej, unijnej liście, to mówi się o szefach kluczowych resortów - sprawiedliwości i spraw wewnętrznych, doradcach prezydenta Ukrainy i kluczowych oligarchach. A co z prezydentem Wiktorem Janukowyczem? Na razie nie ma planów by go wpisać na listę, Unia nie chce zamykać wszystkich kanałów dyplomatycznych. Dyplomaci tłumaczą, że należy pozostawić osoby, z którymi Bruksela będzie rozmawiać o zakończeniu kryzysu.
Kijów we krwi
Od rana w czwartek dochodzi w Kijowie do zamieszek między demonstrantami a siłami rządowymi. Dziennikarze "Kyiv Post" informują, że w porannych starciach w stolicy Ukrainy zginęło co najmniej 37 osób. Reuters mówi z kolei o 15 zabitych. Protestujący i funkcjonariusze MSW oskarżają się o prowokacje i spowodowanie starć. Milicyjne siły specjalne Berkut zarzuciły demonstrantom wykorzystanie ostrej amunicji i wycofały się w czwartek rano z centrum Kijowa.
REKLAMA
REKLAMA