Niemiecki dziennik: Niemcy kochają Rosjan i pogardzają Amerykanami
W społeczeństwie niemieckim szeroko rozpowszechniona jest opinia, że Niemcy i Zachód zbyt jednostronnie stanęły po stronie Ukrainy, a przeciwko Rosji - pisze "Sueddeutsche Zeitung".
2014-03-18, 11:36
Zarówno wśród niemieckich polityków, jak i w niemieckim społeczeństwie silne jest poparcie i zrozumienie dla działań Rosji wobec Ukrainy. Powszechna jest opinia, że przesuwając granice NATO na Wschód Zachód złamał obietnicę daną Moskwie i sprowokował Kreml do kontrakcji. Politycy, w tym były kanclerz Gerhard Schroeder oraz szef klubu parlamentarnego Lewicy Gregor Gysi, twierdzą, że to Zachód pierwszy złamał prawo międzynarodowe interweniując w 1999 roku przeciwko Serbii w konflikcie o Kosowo.
Kryzys na Ukrainie: serwis specjalny >>>
Rosja szybko przyłącza Krym [relacja] >>>
W opublikowanym komentarzu gazeta tłumaczy, że pozytywny stosunek Niemców do Rosji jest związany z ambiwalentną oceną prezydenta Władimira Putina i kierowanego przez niego kraju. Autorytarny styl sprawowania władzy oceniany jest przez Niemców krytycznie, lecz równocześnie Putin daje Niemcom wrażenie "szczególnej bliskości", chociażby dlatego, że zna ich język.
Boją się Rosjan i... kochają ich
Ambiwalencja dotyczy też całokształtu stosunków z Rosją, "silnie obciążonych krwawą hipoteką historii" - pisze komentator. Ich obecna jakość uważana jest - podobnie jak w przypadku kontaktów z Izraelem - za "historyczny cud", jeżeli weźmiemy pod uwagę spustoszenia Rosji dokonane w imieniu Niemiec oraz akty zemsty ze strony Rosji. "Po wojnie trzy pokolenia Niemców doświadczyły Rosjan jako okupantów, lub też wzrastały w strachu, że Rosjanie mogą w każdej chwili nadejść" - wyjaśnia autor komentarza.
"Niemcy bali się Rosjan, a gdy okazało się, że w rzeczywistości są oni zupełnie inni, gotowi byli tym bardziej pokochać ich" - pisze komentator. Entuzjazm dla Michaiła Gorbaczowa był wynikiem "ogromnej ulgi", odczuwanej przede wszystkim w zachodniej części Niemiec. Kredyt zaufania, przyznawany obecnie przez Niemców Putinowi, jest wynikiem tęsknoty za tym, aby stosunki niemiecko-rosyjskie stały się znów tak dobre jak w latach 90. XX wieku.
Pogardzają USA
Huśtawka emocji dotyczy także Stanów Zjednoczonych - czytamy w "SZ". Ponieważ Niemcy, którzy kiedyś podziwiali Amerykanów, są dziś gotowi nimi szczególnie pogardzać. Wielu Niemców spodziewa się obecnie, po ujawnieniu skandalu z inwigilowaniem obywateli przez Agencję Bezpieczeństwa Narodowego (NSA), po USA więcej zła, niż po kierownictwie rosyjskim. Prezydent Barack Obama fetowany był dawniej tak jak Gorbaczow, obecnie jego wizerunek w oczach Niemców nie jest lepszy niż Putina - pisze "Sueddeutsche Zeitung".
Słaby Zachód
Amerykańskie dzienniki "Washington Post" i "Wall Street Journal" krytykują Zachód, zwłaszcza prezydenta USA Baracka Obamę za skromny zasięg sankcji wobec Rosji w odpowiedzi na przejęcie przez nią Krymu.
Oba amerykańskie dzienniki w artykułach redakcyjnych zauważają, że miarą nikłej wagi sankcji jest wzrost notowań akcji na moskiewskiej giełdzie. Sankcje Zachodu są nieznaczną karą dla prezydenta Rosji Władimira Putina - komentuje "Washington Post", sankcje Obamy są "niepoważne" - pisze w tytule "Wall Street Journal".
"Chociaż Putin spełnia najbardziej pesymistyczne oczekiwania dotyczące swej agresywności lub je przewyższa (...), USA i sojusznicy jak dotąd zrobili w odpowiedzi mniej niż grozili i niż oczekiwały rynki" - zauważa "Washington Post". Dziennik podkreśla, że lista osób objętych sankcjami UE liczy 21 nazwisk - zbyt mało, by było to dotkliwe dla Kremla. Amerykańska "czarna lista" dotyczy tylko siedmiu przedstawicieli Rosji, a pięciu z nich to "deputowani bez żadnego znaczenia" - pisze "WSJ".
Nieskuteczne sankcje
I choć dzienniki odnotowują, że sankcje USA objęły dwóch bliskich doradców Putina, to przekonują, że by odniosły skutek, muszą uderzyć w biznes powiązany z Kremlem. "Jeśli Zachód nie podejmie szybkich działań przeciwko oligarchom, osobom zbierającym haracze i bankom, które wspierają reżim rosyjski, rezultatem będzie zapewne dalsza agresja" - pisze "Washington Post". "WSJ" zauważa, że na liście nie ma np. szefa Gazpromu Aleksieja Millera czy Igora Sieczina, stojącego na czele innego koncernu - Rosnieftu. Tymczasem właśnie "ci ludzie mają aktywa i interesy w Europie i Ameryce, i ograniczenie im możliwości inwestycji i podróżowania byłoby finansowo dotkliwe dla najbliższego otoczenia Putina" - podkreśla dziennik.
Agencja TVN/x-news
Rosyjska bezwzględność
Rosja pokazała na Krymie, że bezwzględnie walczy o swoje interesy na Ukrainie. Dlatego nie można wykluczyć, że Władimir Putin posunie się dalej w dezintegrowaniu tego państwa, na co Zachód powinien być przygotowany - pisze "Financial Times".
Dziennik podkreśla w artykule redakcyjnym, że o determinacji Moskwy najlepiej świadczy sposób w jaki w niedzielę przeprowadzono referendum w sprawie przyłączenia Półwyspu Krymskiego do Rosji.
"FT" przypomina, że mieszkańcy Krymu szli głosować obserwowani przez uzbrojonych rosyjskich żołnierzy i atakowani propagandą lokalnych władz. Do tego należy dodać, że wynik referendum, w którym prawie 97 procent głosujących opowiada się za przyłączeniem do Rosji przypomina "stalinowskie techniki wyborcze", a nie zwyczaje znane z demokratycznego świata - podkreśla "FT".
Kalendarium zdarzeń na Ukrainie >>>
W związku z tym nie można wykluczyć, że Rosja, lekceważąc prawa obowiązujące w Europie po II wojnie światowej, może zdecydować się na kolejny krok i rozszerzyć swą obecność wojskową na wschodnią część Ukrainy. Może się to odbyć, tak samo jak na Krymie, pod pretekstem ochrony etnicznych Rosjan mieszkających na wschodzie Ukrainy - pisze dziennik.
pp/PAP