Warszawa kontra Berlin. Niemcy przeciwne wzmocnieniu NATO w Polsce
Kryzys ukraiński i aneksja Krymu przez Rosję ujawniły znaczącą różnicę zdań między Warszawą i Berlinem na temat zaangażowania dodatkowych sił Paktu Północnoatlantyckiego w naszym kraju. Dla Polski obecność wojskowa Sojuszu to racja stanu, dla Niemiec niepożądany wzrost napięcia w stosunkach z Rosją.
2014-04-04, 23:55
Dokładnie 65 lat temu, 4 kwietnia 1949 roku został podpisany w Waszyngtonie Traktat Północnoatlantycki. NATO zostało założone przez 10 krajów europejskich: Belgię, Francję, Holandię, Luksemburg, Wielką Brytanię, Danię, Islandię, Norwegię, Portugalię, Włochy oraz USA i Kanadę. Współczesny Sojusz liczy 28 członków.
NATO powstało po to, żeby "Rosjan trzymać z daleka, Amerykanów przy sobie, a Niemców pod kontrolą" - powiedział niegdyś pierwszy sekretarz generalny Sojuszu lord Hastings Ismay. Najpóźniej z chwilą zakończenia zimnej wojny ta uproszczona definicja celów Sojuszu obronnego stała się nieaktualna. Zawsze jednak NATO było elementem utrzymania równowagi strategicznej między Wschodem i Zachodem.
Niepokój na Wschodzie
REKLAMA
Polska jest w NATO od 15 lat i razem z państwami bałtyckimi stanowi wschodnią flankę Sojuszu. Dla Warszawy po upadku komunizmu wstąpienie do NATO było racją stanu.
Ostatnie agresywne poczynania Kremla, przejęcie Krymu i groźby pod adresem Ukrainy zwiększyły zaniepokojenie o bezpieczeństwo naszego kraju. Pojawiły się pytania o gwarancje sojuszników.
Ukraińscy żołnierze z Krymu ewakuowani do bazy w Odessie
REKLAMA
Kryzys na Ukrainie: serwis specjalny >>>
Polskie władze za dobrą monetę przyjęły deklaracje dowódcy sił NATO w Europie generała Philipa Breedlova. Mówił on niedawno o tysiącach żołnierzy, którzy mogliby być skierowani do Europy Wschodniej. Była to jednak deklaracja trochę na wyrost, tym bardziej, że na jej tle doszło do znaczącej różnicy zdań między Warszawą i Berlinem.
- Zależy nam na tym, by Polska zabezpieczona była wojskiem, a nie tylko zdaniami zapisanymi w traktacie - powiedział we wtorek Donald Tusk. Radosław Sikorski mówił natomiast o tym, że nad Wisłą mogłyby stacjonować dwie brygady amerykańskie.
REKLAMA
Zdecydowanie są temu przeciwne Niemcy. Szef dyplomacji naszych zachodnich sąsiadów Frank-Walter Steinmeier wykluczył stałą obecność większych sił NATO w Polsce. Niemiecki polityk tłumaczył, że stoi to w sprzeczności z porozumieniami zawartymi między Sojuszem a Rosją.
Film: Po tym, co się wydarzyło w ostatnich miesiącach, umów NATO- Rosja nie można traktować jako wiążących – ocenił niemieckie stanowisko szef polskiego MON Tomasz Siemoniak.
Żródło: TVN24/x-news
REKLAMA
Europoseł Polski Razem Paweł Kowal uważa natomiast, że stanowisko ministra Steinmeiera powinno być wyjaśnione na oficjalnej drodze dyplomatycznej. - Tak nie można uprawiać polityki. Polska jest dzisiaj zbyt poważnym krajem, żeby pozwalała na tego typu niedopowiedzenia - powiedział Kowal.
Ta polsko-niemiecka wymiana poglądów zarysowuje różnicę strategii Berlina i Warszawy wobec kryzysu ukraińskiego i agresywnych działań Rosji.
Polska racja stanu
Premier Donald Tusk mówił w wywiadzie dla niemieckiej gazety Die Zeit, że aneksja Krymu zmieniła sytuację geopolityczną i obawy o wschodnie krańce Unii stały się uzasadnione. Zapytany o budowę tarczy antyrakietowej w Polsce szef rządu potwierdził, że jest nadal w planie i dodał: - Lepsza od każdej gwarancji na papierze jest fizyczna obecność NATO w Polsce. Leży to również w interesie Unii, bo właśnie na wschodzie przebiega prawdziwa zewnętrzna granica Sojuszu.
Generalnie wysocy urzędnicy polskiej administracji nie mają wątpliwości, że USA powinny być trwale obecne wojskowo w Europie, bo jak się wyraził Tomasz Siemoniak "tylko ich obecność odstrasza."
REKLAMA
Film: To jest odpowiedni moment, by mówić o dyslokacji sił NATO w Polsce. - powiedział Bogdan Klich. Były minister obrony narodowej uważa, że po stronie Sojuszu jest taka możliwość. Wtórował mu Roman Polko, były dowódca GROM: - Warto zademonstrować, że możemy liczyć na wsparcie.
Źródło: TVN24/x-news
Niemcy nie chcą wzrostu napięcia
REKLAMA
Szef niemieckiego MSZ poddający w wątpliwość stacjonowanie w Polsce sił NATO odzwierciedla nastroje społeczne w Niemczech. Jak wynika z najnowszego sondażu pierwszego programu niemieckiej telewizji większość obywateli RFN nie chce słyszeć o umocnieniu sił NATO we wschodniej części naszego kontynentu.
Zdaniem politologów Berlin jest bardziej zainteresowany rozwiązaniem ukraińskiego kryzysu w drodze negocjacji, a wysłanie do Polski znacznych sił w jego wyobrażeniu nie służyłoby temu celowi .
Ryszarda Formuszewicz - analityk Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych - mówiła w radiowej Jedynce, że już sama dyskusja o wzmocnieniu obecności NATO w państwach sojuszu w Europie Wschodniej i Środkowej jest dla Niemców bardzo niewygodna, bo stoi w sprzeczności z taktyką jaką Niemcy przyjęli w kryzysie ukraińskim.
REKLAMA
Niemcy stoją trochę w rozkroku. Kryzys na Ukrainie i rosyjska interwencja postawiły rząd w Berlinie przed koniecznością działań i decyzji, na które nikt tam nie był gotowy i których nikt nie chciał. Jak ocenia Ośrodek Studiów Wschodnich (OSW), efektem tego jest z jednej strony jednoznacznie krytyczne wobec Rosji stanowisko rządu, z drugiej zaś strony, w debacie politycznej pojawiły się głosy nie tylko ostrzegające przed katastrofalnymi konsekwencjami pogorszenia stosunków Niemiec z Rosją, ale de facto uznającymi działania Moskwy za zrozumiałe.
Zdaniem analityka OSW jeśli nie dojdzie do zaostrzenia konfliktu rosyjsko-ukraińskiego, niemiecki rząd będzie kontynuował politykę obniżania napięcia . To oznacza faktyczne uznanie aneksji Krymu oraz wywieranie presji zarówno na prezydenta Putina, by jak najszybciej znormalizował stosunki z Ukrainą, jak i na władze ukraińskie, by uwzględniły postulaty rosyjskie.
REKLAMA
Niespójność polskiej strategii
Niestety można zauważyć, że obóz rządzący Polską jest niespójny w wyrażaniu swoich oczekiwań. Po zdecydowanych deklaracjach polityków rządu, pojawiło się "słabsze" stanowisko prezydenta Bronisława Komorowskiego, który w wywiadzie dla TVP Info ocenił, że dyskusja o możliwości stacjonowania wojsk NATO w Polsce jest „na wyrost”. Zdaniem Komorowskiego „to czy tu mają być brygady, jedna, dwie, trzy czy cztery jest dyskusją trochę obok realiów."
B. Komorowski: Marzę o większej obecności wojsk NATO w Polsce
(źródło:TVN24/x-news)
Jednak w piątkowej wypowiedzi prezydent zmodyfikował tę ocenę. - Marzę o większej obecności NATO w Polsce. To kwestia bezpieczeństwa Polski - mówił, proszony przez TVN24 o komentarz do słów szefa MSZ. Prezydent dodał, że Polska od lat zabiega o jak największą obecność u nas znaczących sił Sojuszu.
REKLAMA
Jak podkreślił, Polsce zależy na istnieniu na naszym terytorium infrastruktury NATO - by w razie zagrożenia móc przyjąć żołnierzy; na konkretnych planach, tzw. ewentualnościowych i podporządkowanych im ćwiczeniach, przygotowujących Sojusz do skutecznej obrony.
W tym kontekście warto przytoczyć opinię profesora Andrew Michty z Centrum Analiz Polityki Europejskiej w Waszyngtonie. Michta przestrzega przed nastawianiem się, że to tylko USA będą gwarantem bezpieczeństwa w Europie. Nie stawiajmy pytania, czy NATO Polskę obroni. Polska jest członkiem Sojuszu i to Polska powinna wraz z sojusznikami wypracować strategię wspólnego bezpieczeństwa - mówił Michta.
Do tego potrzebne jest jednak najpierw spójne stanowisko Polski - nie tylko w ramach obozu rządzącego.
REKLAMA
Kalendarium zdarzeń na Ukrainie >>>
Robert Kalinowski, JU
REKLAMA