Dyplomata więził w Warszawie dwie służące z Filipin
Kuwejcki dyplomata przez półtora roku przetrzymywał w warszawskiej rezydencji dwie służące z Filipin - czytamy w "Gazecie Wyborczej".
2014-05-19, 08:08
Obie pracowały siedem dni w tygodniu po 15-16 godzin na dobę. Kuwejtczyk zabrał im paszporty.
Kobiety przybyły do Polski latem 2012 roku i od tego czasu nie miały ani jednego wolnego dnia. Codziennie gotowały, sprzątały i opiekowały się dziećmi.Same do jedzenia dostawały dwa skromne posiłki dziennie.
Dyplomata płacił 800 zł miesięcznie, ale pieniądze przekazywał rodzinom na Filipinach. We wrześniu przestał płacić.
Po kolejnej scysji z żoną dyplomaty jedna służąca uciekła. Na policję zaprowadziła ją kobieta spotkana przypadkowo na ulicy. Filipinka trafiła do schroniska fundacji La Strada.
To pierwszy taki przypadek w Polsce. Okazuje się jednak, że oficjalnie wszystko jest zgodne z prawem i kuwejckiemu dyplomacie nie spadnie włos z głowy.
Na podstawie konwencji genewskiej każdy dyplomata może ściągnąć tzw. prywatnego służącego. Władze nie mają wpływu na los takich osób, ponieważ rezydencje dyplomatów są eksterytorialne.
REKLAMA
Prawnik MSZ wyliczył, że służącej, która uciekła z niewoli należy się prawie 100 tys, zł zaległych wynagrodzeń, ponieważ pracodawca nie wypłacał jej nawet polskiej płacy minimalnej.
Dyplomata nie ma sobie nic do zarzucenia. Poskarżył się nawet na polski MSZ swoim przełożonym w Kuwejcie.
Za zniewolenie kobiet kuwejckiemu attache mogłoby grozić nawet pięć lat więzienia, ale chroni go immunitet.
PAP, Gazeta Wyborcza, bk
REKLAMA
REKLAMA