Premier: afera taśmowa nie wymusi zmian w rządzie. PO murem stoi za Tuskiem
- Premier przedstawił ocenę sytuacji i wyszedł z posiedzenia klubu z przekonaniem, że posłowie i senatorowie stoją przy nim murem - powiedział wiceszef PO Cezary Grabarczyk po posiedzeniu klubu Platformy.
2014-06-23, 22:03
Posłuchaj
Wcześniej premier zapowiedział, że w związku z aferą taśmową nikogo nie będzie dymisjonować. - Osoby, które w sposób przestępczy organizują podsłuchy nie będą dyktowały polskiemu rządowi postępowania, jeśli chodzi o dymisję czy mianowania nowych ministrów - mówił Donald Tusk. - Nie wchodzi w rachubę działanie pod dyktando nikogo, kto ze złą wolą, albo przez naiwność, albo chęć zysku, albo chęć politycznego interesu chciałby współpracować z przestępcami, którzy zorganizowali te podsłuchy - dodał szef rządu.
Rząd na podsłuchu. Serwis specjalny portalu Polskiego Radia >>>
REKLAMA
(źródło: TVN24/x-news)
W środę po południu premier przedstawi w Sejmie informację na temat afery taśmowej. Przedstawiciele poszczególnych klubów będą mogli - w 10 minutowych oświadczeniach - ustosunkować się do wypowiedzi szefa rządu.
Zarówno jego zdaniem jak i w opinii prezydenta Bronisława Komorowskiego, wyjaśnienie tego kto i w jakim celu podsłuchiwał rozmowy polityków to najważniejsze zadanie państwowych służb. Tygodnik "Wprost", który upublicznił te podsłuchy twierdzi, że dostał te nagrania od biznesmena. Nie podaje jego personaliów.
REKLAMA
- Wszystkie wątki są w tej chwili badane - stwierdził rzecznik ABW Maciej Karczyński, mówiąc o specjalnej grupie badającej kwestię podsłuchów. - Wiemy o wiele więcej, niż możemy powiedzieć - podsumował. (źródło: TVN24/x-news)
W prasie pojawiły się spekulacje, że nagrywaniem polityków mogła zajmować się swoista spółdzielnia kelnerów, inspirowana przez dawnych funkcjonariuszy służb specjalnych. Ani ABW ani policja nie potwierdzają tych informacji. W ubiegłym tygodniu prokuratura poinformowała, że w sprawie postawiono zarzuty menadżerowi restauracji, w której nagrywano polityków - Łukaszowi N.
Zdaniem premiera, widać wyraźnie, że niezależnie od intencji poszczególnych aktorów akcja destabilizuje i obniża możliwości państwa polskiego. Tusk ocenił, że sekwencja wydarzeń wygląda na planowaną, a nie spontaniczną. - Intencją nie jest obniżenie reputacji partii rządzącej, a sparaliżowanie działalności państwa polskiego w sytuacji przełomu w Europie i na Ukrainie - mówił.
REKLAMA
I dodał: - Skoro mamy do czynienia ze zorganizowaną akcją podsłuchową w miejscach spotkań służbowych i prywatnych, dyplomatycznych i biznesowych, w kilku miejscach w Warszawie, to nie możemy mieć wątpliwości, że organizatorzy tych podsłuchów i właściciele tych nagrań mają do dyspozycji materiały, które mogą być obciążeniem dla reputacji polityków, przedsiębiorców, osób życia publicznego każdej z możliwych stron - mówił szef rządu. - Dlatego wspólnym interesem państwa polskiego, ale także wszystkich ludzi dobrej woli, którzy działają w sferze publicznej jest przede wszystkim zidentyfikowanie tej grupy, która zorganizowała ten proceder - dodał.
Zapowiedział jednocześnie, że nie zamierza dymisjonować żadnego z podsłuchiwanych polityków.
O dymisji rządu nie mówił też prezydent. Podczas krótkiego spotkania z dziennikarzami Bronisław Komorowski oświadczył, że bohaterowie nagrań sami powinni wyciągnąć wnioski z zaistniałej sytuacji "w zależności od własnej wrażliwości, od wyznawanych zasad i od wcześniejszych deklaracji". Według niego należy minimalizować straty, które w wyniku publikacji nagrań z podsłuchów ponosi polskie państwo.
- Prezydent nie jest od tego, żeby powoływać i odwoływać rząd. Inicjatywa leży po stronie Sejmu i rządu - powiedział prezydent Bronisław Komorowski. Stwierdził, że zadaniem prezydenta jest stabilizowanie sytuacji w państwie. - Kwestie kadrowe zostawiam samym zainteresowanym i szefowi rządu - dodał. (źródło: TVN24/x-news)
Prezydent mówił o tym, co może się przyczynić do ustabilizowania państwa dzisiaj. - Po pierwsze, wyjaśnienie, kto i w jakim celu dokonywał nielegalnych podsłuchów. Po drugie, wyjaśnienie, dlaczego operacja na tak dużą skalę była możliwa i została ujawniona w zasadzie przez samych sprawców tak późno. Innymi słowy konieczna jest odpowiedź dotycząca poziomu bezpieczeństwa dzisiaj i w przyszłości - powiedział.
Nie wiadomo dokładnie jak długo politycy byli nagrywani. Rozmowa szefa MSW Bartłomieja Sienkiewicza z prezesem NBP, którą tydzień temu opublikował "Wprost" miała miejsce w lipcu 2003 roku. Politycy spotkali się w restauracji na warszawskim Mokotowie "Sowa&Przyjaciele". Na przełomie stycznia i lutego w restauracji "Amber Room" spotkali się szef MSZ Radosław Sikorski i były szef resortu finansów Jacek Rostowski.Tygodnik twierdzi, że zarejestrowana została także rozmowa prezesa NIK Krzysztofa Kwiatkowskiego z biznesmenem Janem Kulczykiem. Doszło do niej przed kilkoma tygodniami. Wśród nagrań, jakimi dysponuje gazeta jest też rozmowa byłego rzecznika Pawła Grasia z prezesem PKN Orlen Jackiem Krawcem oraz byłego wiceministra finansów Andrzeja Parafianowicza z byłym ministrem transportu Sławomirem Nowakiem.
REKLAMA
Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga prowadzi obecnie dwa śledztwa w sprawie podsłuchów upublicznionych przez redakcję "Wprost". Jedno dotyczy możliwości popełnienia przestępstwa w związku z podsłuchiwaniem polityków i prezesa NBP. Drugie - w sprawie treści nielegalnie nagranej rozmowy Parafianowicza i Nowaka.
- Oczywiście dla mnie jest źródłem poważnego smutku i przykrości zarówno fakt tak łatwego podsłuchiwania, nielegalnego podsłuchiwania, istotnych osób w państwie, bo to może być robione z bardzo różnymi, w moim przekonaniu chyba zawsze złymi intencjami, złymi w stosunku do państwa polskiego. Ale również dla mnie źródłem bólu i przykrości jest treść tych podsłuchanych rozmów - ocenił Komorowski.
- Coś tu się zmieniło. Coś się zmieniło na gorsze. Wydaje mi się, że to jest niestety, proszę państwa, zmiana trochę pokoleniowa. Bo ja sobie nie wyobrażam tego rodzaju rozmów z udziałem Tadeusza Mazowieckiego, to w ogóle zostawmy na boku, ale ja sobie nie wyobrażam rozmów tego rodzaju z udziałem Krzysztofa Skubiszewskiego, Krzysztofa Kozłowskiego, Bronisława Geremka czy Leszka Balcerowicza i innymi ministrami z tamtego okresu przełomu. Po prostu sobie nie wyobrażam - zaznaczył prezydent.
Sikorski o nagraniach: zorganizowany atak na rząd>>>
I jak mówił "to trzeba traktować jako wyzwanie dla nas wszystkich". - Kto ma choć krótką pamięć, to pamięta identyczne zachowania albo bardzo podobne w wydaniu przedstawicieli różnych partii politycznych. Bardzo podobne i w podobny sposób bulwersujące. Jest to więc wyzwanie dla nas wszystkich, aby spróbować powstrzymać niedobre zjawisko psucia standardów, także standardów języka i kultury politycznej - mówił Komorowski.
REKLAMA
Ale jak dodał, w podsłuchanych nagraniach nie odnalazł dowodu na naruszenie prawa.
Po południu minister z Kancelarii Prezydenta Jaromir Sokołowski zdradził w radiowej Jedynce, że na polecenie Komorowskiego udał się z wizytą do ambasadiora USA w Polsce. - Sojusze polsko-amerykański to filary polskiego bezpieczeństwa dlatego na polecenie prezydenta Bronisława Komorowskiego spotkałem się z ambasadorem Stanów Zjednoczonych, by powtórzyć jakie jest stanowisko prezydenta w tej sprawie - mówił.
IAR/PAP/asop
REKLAMA