Obama o dżihadystach: zniszczymy to przymierze śmierci
Barack Obama oświadczył, że z ekstremistami Państwa Islamskiego nie można negocjować i należy ich zniszczyć. Podczas przemówienia na forum ONZ amerykański prezydent podkreślił, że bombardowania dżihadystów nie oznaczają jednak wojny z islamem.
2014-09-24, 19:17
Posłuchaj
- Jedyny język zrozumiały dla tych morderców to język siły. Dlatego Stany Zjednoczone wraz z szeroką koalicją unieszkodliwią to przymierze śmierci – zapowiedział prezydent USA.
Obama obiecał wspieranie Irakijczyków i Syryjczyków w budowie ich państw i dozbrajanie oddziałów walczących z dżihadystami.
WOJNA W IRAKU - serwis specjalny >>>
Zapowiedział też, że nie będzie kolejnej amerykańskiej okupacji na Bliskim Wschodzie.
REKLAMA
Obama wezwał kraje muzułmańskie, by zrobiły więcej w walce z ekstremistami i odrzuciły ideologię Państwa Islamskiego oraz Al Kaidy.
Barack Obama bardzo ostro skrytykował islamski ekstremizm. Określił go mianem raka, który toczy wiele rejonów świata muzułmańskiego.
Obama podkreślił, że nie wierzy w zderzenie cywilizacji, a dżihadyści z Iraku i Syrii - jego zdaniem - wypaczają znaczenie islamu. Amerykański prezydent dodał, że żaden Bóg nie usprawiedliwia okrucieństw popełnianych przez Państwo Islamskie.
- Ta grupa terroryzuje wszystkich w Iraku i Syrii. Matki, żony i siostry są gwałcone, niewinne dzieci są zabijane, ciała są wrzucane do masowych grobów – wyliczał prezydent USA.
REKLAMA
Obama wezwał ponownie kraje świata do uczestnictwa w koalicji przeciwko Państwu Islamskiemu. Na razie udział w niej zadeklarowało ponad 40 państw.
Od początku tego tygodnia siły zbrojne USA i arabskich państw sojuszniczych – Arabii Saudyjskiej, Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Jordanii, Bahrajnu, Kataru – rozpoczęły ataki na pozycje Państwa Islamskiego w Syrii. Według dostępnych danych w nalotach zginęło co najmniej 120 dżihadystów, a 300 zostało rannych.
Od 8 sierpnia USA przeprowadzały naloty na cele Państwa Islamskiego w Iraku, by wesprzeć walczącą z nim na lądzie armię iracką oraz kurdyjskich bojowników.
Rozszerzenie ataków na terytorium sąsiedniej Syrii, gdzie mieszczą się główne dowództwo i baza dżihadystów, jest przełomem, gdyż administracja Obamy unikała dotychczas angażowania się w trwającą od ponad trzech lat syryjską wojnę domową.
REKLAMA
Naloty w Syrii rozpoczęto niespełna dwa tygodnie po wygłoszeniu przez prezydenta Baracka Obamę przemówienia, w którym obiecał Amerykanom, że kampania militarna USA i ich sojuszników "osłabi i ostatecznie zniszczy" radykalnych bojowników.
Rzecznik amerykańskiej armii, kontradmirał John Kirby, przyznał, że walka z ugrupowaniem „Państwo Islamskie” może trwać lata. Dodał też, że ostatnie ataki w Syrii bardzo zmniejszyły potencjał terrorystów. - Uderzyliśmy tam, gdzie zamierzaliśmy - ocenił Kirby. Zastrzegł jednak, że ugrupowanie dobrze przystosowuje się do nowych sytuacji i że nie da się go zwalczyć w "w ciągu dni lub miesięcy".
JU/IAR
REKLAMA