Kolejny dzień protestów w Hongkongu. Pekin: to wewnętrzna sprawa Chin
Nocą około trzech tysięcy osób koczowało pod siedzibą lokalnych władz. Chiński rząd ostrzega, że protesty są nielegalne. W mieście sporadycznie dochodzi do starć z policją.
2014-10-02, 08:11
Posłuchaj
Szef chińskiej dyplomacji Wang Yi podczas wizyty w Waszyngtonie powiedział, że hongkońskie protesty są "wewnętrzną sprawą Chin". Ich uczestników ostrzegł, że udział w demonstracjach jest nielegalny. Zachodnie państwa przestrzegał przed próbami mieszania się w ten konflikt.
W Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii chińskie diaspory zorganizowały wiece wsparcia osób protestujących na ulicach Hongkongu. W środę minął termin ultimatum, jakie przywódcy protestów postawili szefowi lokalnych władz, żądając jego dymisji. Chun-ying Leung nie zamierza jednak ustąpić ze stanowiska. Protestujący grożą zajęciem budynków administracji rządowej. W czwartek na ulicach Hongkongu protestuje znacznie mniej osób niż w środę.
Brytyjczycy solidarni z protestującymi
W Londynie przed ambasadą Chin demonstrowali sympatycy ruchu demokratycznego w Hongkongu. Organizatorzy protestu obliczają liczbę uczestników na około trzech tysięcy. Było wśród nich równie wielu Brytyjczyków co Chińczyków.
CNN Newsource/x-news
Tak jak w Hongkongu liczni uczestnicy akcji stawili się z żółtymi parasolami i zasiedli na całej szerokości jezdni przed ambasadą, nie zważając na przygotowane przez policję barierki. Jeden z organizatorów mówił BBC: "Jestem tu dzisiaj, żeby okazać poparcie dla naszych rodaków w Hongkongu. Nie są sami..."
Wszyscy uczestnicy wiecu żądali tego samego: "Chcemy powszechnego prawa wyborczego - od zaraz." "Chcemy powszechnego prawa wyborczego według międzynarodowych standardów, nie fałszywych, jakie oferuje rząd Chin."
Bloomberg/x-news
- Mam przyjaciela z Hongkongu i jestem tu z solidarności z nim - mówi brytyjski uczestnik protestu.
Z cokołu na skwerze między jezdniami szerokiej Portland Place przyglądał się z góry demonstracji generał Władysław Sikorski. Ambasada Chin znajduje się bowiem przy tym samym, skrzyżowaniu co ambasada Polski. W tym samym miejscu w latach stanu wojennego dochodziło do bardzo podobnych solidarnościowych protestów.
pp/IAR
REKLAMA
REKLAMA