List z Charkowa
Brakuje ciepłych ubrań, żywności ale najbardziej wsparcia. Relacja naszego specjalnego wysłannika na Ukrainę, Pawła Reszki.
2014-12-03, 10:20
Charków cały w śniegu. Temperatura oscyluje wokół minus 10. W centrum kikut po Leninie, którego zwalili jeszcze we wrześniu. Cokołu pilnuje ochroniarz i milicjant. Na szczycie, zamiast wodza rewolucji łopoce ukraińska flaga.
Widok groteskowy.
Ja cały dzień spędziłem w piwnicach i magazynach. Wolontariusze zbierają żywność i ubrania dla uchodźców ze Wschodu. Tu w Obwodzie Charkowskim jest ich najwięcej na całej Ukrainie. Oficjalnie według danych ONZ 117 tysięcy, ale miejscowi mówią, że rzeczywista liczba jest o wiele większa.
Podrożała żywność i cena za wynajem mieszkań. Nie jest wesoło. W końcu trafiłem do miejsca, gdzie przygotowywane są paczki dla żołnierzy walczących na wschodzie.
- Wie pan na co czekają najbardziej? – pyta mnie Natalia.
- Na ciepłą odzież? – strzelam.
REKLAMA
- Na listy – mówi dziewczyna.Grzebiemy w stercie kurtek, rękawiczek i kalesonów. Wyciągamy foliową torebkę z karteczką:
Drogi obrońco,
gdy będzie ci (…) strasznie przyciśnij moją dłoń do swojego serca.
Hanna, 9 lat.
Z boku odrysowana dziecięca rączka. W środku obrysu krzywe literki:
„Ojcze nasz, któryś jest…”
Szukam dalej. Jeszcze trzy listy. Adres? Na kopercie napisane po prostu: „List do żołnierza”...
Paweł Reszka
REKLAMA
KRYZYS NA UKRAINIE: SERWIS SPECJALNY >>>
Więcej od naszego współpracownika Pawła Reszki w sobotę 6 grudnia w "Świecie w jedynce" po godzinie 12.00
REKLAMA