Tragiczna data w historii Polski. 75 lat temu rozpoczęły się deportacje na Sybir
Wielu z nich nigdy nie wróciło do kraju. Umarli w łagrach z powodu mrozów czy niewolniczej pracy. 10 lutego 1940 roku władze sowieckie przeprowadziły pierwszą z czterech masowych deportacji obywateli polskich, w czasie której według danych NKWD do północnych obwodów Rosji i na zachodnią Syberię wywieziono około 140 tys. ludzi.
2015-02-10, 07:13
Posłuchaj
Wszystko zaczęło się nad ranem. Do okna zapukał ukraiński stróż, mówiąc, ze we wsi jest pełno funkcjonariuszy NKWD. Radził, by jak najszybciej uciekać. Pani Mieczysława Łysik mieszkała wtedy z mamą w polsko-ukraińskiej wsi Sarańczuki niedaleko Tarnopola. Jej ojciec w obawie przed sowieckimi represjami uciekł wcześniej na zachód.
Matka nie posłuchała Ukraińca. Postanowiła zostać do rana. Około 8.00 na podwórze domu wjechały sanie, z których wysiadł funkcjonariusz NKWD. Po wejściu do domu spojrzał na zegarek i powiedział: "za pół godziny wyjeżdżacie". Na pytanie matki dokąd, odpowiedział tylko "uwidisz".
Pani Mieczysława mówi, że w tamtej chwili przytomnością umysłu wykazała się służąca - Ukrainka, która spakowała najpotrzebniejsze rzeczy. Właściwie dzięki pomocy tej kobiety udało jej się przeżyć deportację - ona i jej matka utrzymywały się później między innymi ze sprzedaży przedmiotów z domu.
Zesłani na wieczne osiedlenie>>>
Decyzję o deportacji wydała 5 grudnia 1939 roku Rada Komisarzy Ludowych. Przez następne dwa miesiące trwały przygotowania do jej przeprowadzenia, w czasie których sporządzano listy i prowadzono "rozeznanie terenu". Wywózka objęła chłopów, mieszkańców małych miasteczek, rodziny osadników wojskowych oraz pracowników służby leśnej. Jej przebieg nadzorował osobiście Wsiewołod Mierkułow - zastępca szefa NKWD Ławrientija Berii.
Deportacja przeprowadzona przez NKWD odbyła się w straszliwych warunkach, które dla wielu były wyrokiem śmierci. W czasie jej realizacji temperatura dochodziła nawet do minus 40 st. C. Na spakowanie się wywożonym dawano od kilkunastu do kilkudziesięciu minut. Bywało i tak, że nie pozwalano zabrać ze sobą niczego.
- NKWD wpadli jak wilki z naganami i sztyletami do naszego domu, zaczęli niszczyć obrazy święte, łamali meble. Ojca z oka nie spuszczali wciąż pytali się o broń, której tatuś nie miał, więc poczęli wyrywać deski z podłogi, wyrzucać ubranie z szaf, łamać łóżka. Po godzinnym zniszczeniu naszego domu kazano nam zbierać się przy czym wolno nam było zabrać trochę odzieży i tylko 5 kg mąki - to wspomnienia jednego z deportowanych chłopców.
REKLAMA
Bydlęce wagony
Deportowanych przewożono w wagonach towarowych z zakratowanymi oknami. Do wagonu ładowano po 50 osób, a czasami więcej. Podróż na miejsce zsyłki trwała nawet kilka tygodni. Warunki panujące w czasie transportu były przerażające, ludzie umierali z zimna, z głodu i wyczerpania.
Według danych NKWD w czasie deportacji z lutego 1940 roku do północnych obwodów Rosji i na zachodnią Syberię deportowano około 140 tys. ludzi. Wśród nich Polacy stanowili mniej więcej 82 proc. Wywożono również Ukraińców i Białorusinów - pracowników leśnych. Po dotarciu na miejsce zsyłki zesłańców czekała niewolnicza praca, nędza, choroby i głód.
Kolejne deportacje obywateli polskich przeprowadzono w kwietniu i czerwcu 1940 roku. Ostatnią rozpoczęto w przededniu wojny niemiecko-sowieckiej pod koniec maja 1941 roku.
W sumie według danych NKWD w czterech deportacjach zesłano około 330-340 tys. osób. Ich celem była eksterminacja elit oraz ogółu świadomej narodowo polskiej ludności, miały one rozbić społeczną strukturę, dostarczając jednocześnie totalitarnemu sowieckiemu imperium siłę roboczą.
Związek Sybiraków przyjmuje, że - wraz z deportacjami w latach 1944-1956 - wywieziono w sumie 1 mln 350 tys. osób.
Uczestnicząc wspólnie z III Rzeszą w rozbiorze Polski Związek Sowiecki zajął w 1939 r. obszar o powierzchni ponad 190 tys. km kw. z ludnością liczącą ok. 13 mln osób. Wśród nich było około 5 milionów Polaków, pozostali to Ukraińcy, Białorusini i Żydzi.
Serwis specjalny: II wojna światowa>>>
IAR/PAP/asop
REKLAMA