Ewakuowani z Donbasu wracają na Ukrainę załatwiać, czego nie zdążyli

- Dotąd na taki wyjazd zdecydowało się kilka osób, wszystkie pojechały na własną rękę i wszystkie do nas cało i zdrowo wróciły - powiedział Piotr Hartkiewicz, dyrektor ośrodka Caritas w Rybakach, gdzie trafili ewakuowani. Jak zaznaczył, każdy z wyjeżdżających na Ukrainę poinformował go o tym.

2015-02-11, 08:14

Ewakuowani z Donbasu wracają na Ukrainę załatwiać, czego nie zdążyli

W połowie stycznia polski rząd ewakuował z Donbasu 178 osób polskiego pochodzenia - tj. posiadających Kartę Polaka (ewentualnie spełniający kryteria jej otrzymania) lub mogących w inny, udokumentowany sposób, potwierdzić swoje polskie pochodzenie - oraz ich najbliższych członków rodziny. Powodem ewakuacji był trwający na wschodniej Ukrainie konflikt z prorosyjskimi separatystami.
Ewakuowani mieszkają obecnie w ośrodkach w Rybakach i Łańsku pod Olsztynem. Wielu z nich przed wyjazdem nie zdążyło załatwić na Ukrainie wszystkich pilnych spraw dlatego musieli wrócić w rejon konfliktu. - To, że zostawili coś niezałatwione wynika i z pośpiechu, w jakim odbywała się ewakuacja, i z tego, że wtedy na Ukrainie była przerwa świąteczna i nie wszystko można było załatwić - powiedział ks. Piotr Hartkiewicz, dyrektor ośrodka Caritas w Rybakach.
"Nie trzymamy ich pod kluczem"
Niektórzy z ewakuowanych nie zdążyli przed wyjazdem złożyć wypowiedzeń w swoich zakładach pracy, co w związku z brakiem formalnego potwierdzenia gdzie i ile czasu pracowali, może im utrudnić szukanie pracy w Polsce. Inni w Charkowie na hotelowym parkingu zostawili zapakowane ważnymi dla siebie rzeczami samochody.
- Zrobili tak, bo szczegóły ewakuacji, m.in. to, czym ci ludzie zostaną przewiezieni do Polski, ile i czego będą mogli ze sobą zabrać były do ostatnich chwil tajemnicą. Niektórzy sądzili, że będą mogli ewakuować się do Polski własnymi autami - przyznał ks. Hartkiewicz. Dodał, że gdy okazało się, że ewakuacja odbędzie się samolotem, i że każdy będzie mógł zabrać 30 kg bagażu, ludzie wypakowali z pojazdów tyle, ile mogli.
Ewakuowani posiadają wizy, które umożliwiają im przekraczanie polsko-ukraińskiej granicy dowolną ilość razy. - Ludzie, których ewakuowaliśmy są wolni, mogą w dowolny sposób poruszać się po kraju, czy wyjeżdżać na Ukrainę. Nie trzymamy ich przecież pod kluczem. Prosimy ich tylko, by uważali na swoje bezpieczeństwo i na razie na szczęście wszystko idzie dobrze - podkreśliła rzecznik prasowa Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Małgorzata Woźniak.
- Z ludzkiego punktu widzenia trudno się dziwić, że ci ludzie coś chcą zabrać. Przecież oni zostawili na Ukrainie dorobek całego życia, wszystko co mieli: domy, mieszkania, samochody - zaznaczyła.
"Nie każdy ma siłę, by wrócić"
Jedna z ewakuowanych w połowie stycznia z Doniecka kobiet oznajmiła, że nie wszyscy mają w sobie dość siły, by wracać na Ukrainę po dobytek.
- Ja nie pojadę po nic. Nie wiem nawet, czy mój dom jeszcze stoi, bo był niedaleko lotniska w Doniecku. Wcześniej sąsiadka mi powiedziała, że wyleciały z niego szyby, ale od tygodnia ta sąsiadka nie odbiera telefonu więc nie wiem, czy mam tam jeszcze dom, który budowałam całe życie, czy nie - wskazała pani Andżelika. Jak zaznaczyła dla niej najważniejsze jest to, że zabrała trójkę dzieci z wojny.
PAP, kk

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej