Ropa naftowa znów droższa po atakach na Jemen
Znów zdrożała ropa. Wzrost cen zaobserwowano po tym, jak największy na świecie eksporter ropy, Arabia Saudyjska, rozpoczęła ataki lotnicze na pozycje rebeliantów w Jemenie.
2015-03-26, 19:32
Posłuchaj
Baryłka europejskiej ropy Brent podrożała w ciągu dnia o ok. 4 procent do 59 dolarów. Według analityków, nie ma bezpośredniego zagrożenia dla eksporterów ropy na Bliskim Wschodzie.
Istnieją jednak obawy, że w konflikt może zostać wciągnięty Iran, który jest ważnym państwem dla rynku energetycznego.
Przez Jemen przebiegają istotne gazociągi i naftociągi, a w tym kraju de facto trwa wojna domowa.
Więcej o sytuacji w Jemenie >>>
REKLAMA
Od zeszłego roku cena baryłki ropy spadła z ponad stu do niecałych 50 dolarów w styczniu; ostatnio wahała się w granicach 60 dolarów.
(Arabia Saudyjska zaczęła operację w Jemenie; CNN Newsource/x-news)
Prezydent Jemenu jest w Arabii Saudyjskiej
Prezydent Jemenu Abd ar-Rab Mansur al-Hadi opuścił kraj i w czwartek dotarł do stolicy Arabii Saudyjskiej, skąd ma się udać na szczyt arabski do Egiptu - podały władze w Rijadzie. Wcześniej saudyjskie samoloty zaatakowały cele szyickich milicji w Jemenie. - Hadi uda się do Szarm el-Szejk, chroniony przez Arabię Saudyjską - poinformowała telewizja Al-Arabija. Według Rijadu Hadi wyjechał z Jemenu w środę, a do Egiptu uda się w sobotę.
Wcześniej w czwartek podawano sprzeczne informacje na temat popieranego przez Zachód prezydenta Hadiego: jego doradcy twierdzili, że przeniósł się do innego pałacu w innej części portowego miasta Aden, a siły bezpieczeństwa i przedstawiciele władz portu Aden utrzymywały, że prezydent opuścił kraj drogą morską. Niektóre jemeńskie media informowały już w środę, że prezydent Hadi mógł się udać do Arabii Saudyjskiej.
REKLAMA
Ataki na Huti
W czwartek samoloty bojowe Arabii Saudyjskiej i jej arabskich sojuszników zaatakowały w Jemenie pozycje szyickiego ugrupowania Huti, walczących o obalenie Hadiego. Telewizja Al-Arabija poinformowała, że przygotowywana jest też ofensywa lądowa wojsk z innych państw muzułmańskich.
Do niezwłocznego zaprzestania nalotów wezwał Iran, podkreślając, że stanowią one naruszenie suwerenności Jemenu.
W Jemenie walka o władzę między Hadim a ugrupowaniem Huti trwa od kilku miesięcy. Huti są wspierani przez szyicki Iran, a prezydent Hadi przez kraje Zatoki Perskiej, w tym sunnicką Arabię Saudyjską.
Czyniąc zawoalowaną aluzję do wpływów Iranu, szef saudyjskiej dyplomacji książę Saud ibn Fajsal ibn Abd al-Aziz as-Saud powiedział w czwartek, że operacja koalicji w Jemenie "ma na celu przeciwstawienie się agresji milicji Huti wspieranej przez regionalne mocarstwo".
Co zrobi Iran?
Wysoki rangą irański polityk zapowiedział w rozmowie z Reuterem, że "Iran wykorzysta wszelkie możliwe polityczne metody rozładowania napięć w Jemenie". Dodał: "Interwencja militarna nie jest opcją, którą Teheran bierze pod uwagę".
Zdaniem ekspertów, na których powołuje się agencja AFP, Iran nie będzie jednak obserwował tej interwencji bezczynnie. - Iran może uruchomić grupy (szyickie), które utworzył na saudyjskim wschodzie, lub skłonić opozycję w Bahrajnie, by wszczęła zamieszki - uważa saudyjski ekspert Abdelwahab Badrachan.
Zachód oraz Rosja o konflikcie w Jemenie
Interwencję w Jemenie poparły USA, Francja i Wielka Brytania. Szefowa unijnej dyplomacji Federica Mogherini oznajmiła jednak, że "operacja wojskowa nie jest właściwym rozwiązaniem" konfliktu. - W tym krytycznym momencie wszyscy w regionie powinni działać odpowiedzialnie i konstruktywnie, aby jak najszybciej stworzyć warunki to powrotu do negocjacji - oceniła.
Prezydent Rosji Władimir Putin w rozmowie telefonicznej z prezydentem Iranu Hasanem Rowhanim wezwał "do natychmiastowego przerwania działań militarnych" w Jemenie - podały w czwartek służby prasowe Kremla.
Sekretarz stanu USA John Kerry omówił sytuację w Jemenie z ministrami spraw zagranicznych krajów Zatoki Perskiej. Rzeczniczka Departamentu Stanu powiedziała dziennikarzom, że USA opowiadają się za wynegocjowaniem rozwiązania konfliktu w Jemenie, niemniej rozumieją niepokoje Arabii Saudyjskiej, które doprowadziły do wszczęcia operacji militarnej.
Brytyjski premier David Cameron powiedział w rozmowie telefonicznej z prezydentem Rowhanim, że "kraje postronne" nie powinny wspierać milicji Huti w Jemenie - poinformowała rzeczniczka Downing Street.
AFP cytuje saudyjskiego politologa Chaleda Batarafiego, który uznał, że interwencja w Jemenie jest próbą obrony pozycji saudyjskiego królestwa jako regionalnego hegemona przed rosnącymi wpływami szyickiego Iranu. Rijad nie mógł zaakceptować sytuacji, w której kontrolę w Jemenie przejęłaby szyicka milicja zachęcona do radykalnych działań przez rosnące wpływy Iranu w Iraku, Syrii, Libanie oraz wśród mniejszości szyickiej w Bahrajnie.
- Mając z jednej strony Państwo Islamskie, a z drugiej Iran, Arabia Saudyjska sięgnęła po radykalne środki, by nie dopuścić do przekształcenia Jemenu w kolonię Teheranu - ocenił dyrektor Obserwatorium Krajów Arabskich w Paryżu Antoine Basbous.
Ekspert zwraca też uwagę, że jest to pierwsza decyzja o operacji wojskowej, jaką podjął nowy król Arabii Saudyjskiej Salman ibn Abd al-Aziz as-Saud, zaledwie dwa miesiące po wstąpieniu na tron. Batarafi uważa jednak, że misji tej nie zorganizowano w pośpiechu i była ona starannie skoordynowana z innymi krajami arabskimi. W istocie, Liga Arabska oznajmiła w czwartek, że "w pełni popiera" interwencje w Jemenie.
IAR/PAP/agkm
REKLAMA