Historyk Jerzy Eisler: Stanisław Kociołek bez wątpienia jest winny w sprawie masakry na Wybrzeżu
Stanisław Kociołek niewątpliwie ponosi winę polityczną za masakrę robotników na Wybrzeżu w grudniu 1970 roku - ocenia profesor Jerzy Eisler. Mówił, że nierozliczenie zbrodni komunizmu to porażka polskiego sądownictwa.
2015-04-16, 19:46
Posłuchaj
Naukowiec zastrzegł jednak, że nie można jednoznacznie rozstrzygnąć czy Kociołek wiedział o wojskowej blokadzie stoczni, którą zarządził Zenon Kliszko. - To wie tylko sam Kociołek, jak to wówczas wyglądało, żadnego śladu w dokumentach, który by zaprzeczał temu zeznaniu nikt nigdy nie znalazł - tłumaczył historyk.
Historyk przyznał w PR24, że nierozliczenie do tej pory tej zbrodni komunistycznej to kolejna porażka polskiego wymiaru sprawiedliwości. - Zmarnowaliśmy dwadzieścia kilka lat - powiedział.
Proces będzie toczył się na nowo
Sąd Najwyższy uchylił wyrok uniewinniający wobec byłego wicepremiera PRL w tej sprawie i skierował ją do ponownego rozpatrzenia.
CZYTAJ WIĘCEJ: PROCES STANISŁAWA KOCIOŁKA RUSZY OD NOWA >>>
REKLAMA
W czerwcu zeszłego roku Sąd Apelacyjny w Warszawie prawomocnie uniewinnił 81-letniego Kociołka od zarzutu "sprawstwa kierowniczego" zabójstwa robotników na Wybrzeżu. O uchylenie wyroku wniosła gdańska prokuratura i oskarżyciele posiłkowi.
Kociołek od lat twierdzi, że wzywając robotników Stoczni Gdyńskiej do powrotu do pracy nie wiedział, że Zenon Kliszko wydał rozkaz jej blokady przez wojsko. W konsekwencji podczas tak zwanego czarnego czwartku, 17 grudnia 1970 roku, na stacji kolejki miejskiej przy Stoczni zginęły osoby, które usłuchały apelu Kociołka.
GRUDZIEŃ 1970: serwis specjalny portalu PolskieRadio.pl >>>
W grudniu 1970 roku gwałtowne demonstracje na Wybrzeżu wywołała decyzja o ogłoszeniu przez rząd PRL drastycznych podwyżek cen na artykuły spożywcze. Według oficjalnych danych, na ulicach Gdańska, Gdyni, Szczecina i Elbląga od strzałów milicji i wojska zginęło 45 osób, a 1165 zostało rannych.
REKLAMA
IAR/agkm
REKLAMA