Polacy wrócili z Nepalu. Szef MSZ: ci, którzy zostali otrzymują pomoc

2015-04-29, 09:28

Polacy wrócili z Nepalu. Szef MSZ: ci, którzy zostali otrzymują pomoc
Ewakuowani z Nepalu na warszawskim lotnisku Okęcie. Foto: PAP/Jakub Kamiński

We wtorek wieczorem specjalnym samolotem z New Delhi do Polski przyleciało 50 osób w tym 31 Polaków. Według MSZ w zagrożonym rejonie może być jeszcze ok. 100 Polaków.

Posłuchaj

Polacy wrócili z Nepalu. Relacja Witolda Banacha (IAR)
+
Dodaj do playlisty

Obecnie nie ma potwierdzonych informacji, by wśród ofiar trzęsienia ziemi w Nepalu, byli polscy obywatele.

Szef MSZ Grzegorz Schetyna zapewnił w "Sygnałach dnia", że nasi rodacy przebywający w dotkniętym trzęsieniem ziemi kraju otrzymują wymaganą pomoc.

Grzegorz Schetyna mówił, że wciąż w miejscach trudniej dostępnych są Polacy, ale nic im nie zagraża. - Mówimy o Polakach, którzy są często w wyższych partiach gór. Jest z nimi kontakt, są bezpieczni, takie mamy informacje od służb nepalskich. Mają jednak trudności jeszcze z dostaniem się do Katmandu - mówił minister.

Grzegorz Schetyna zaznaczył, że podległe mu służby są w stanie zorganizować pomoc dla tych, którzy dotrą do Katmandu. - Trudno sobie wyobrazić, żebyśmy my prowadzili akcje na szczytach górskich, czy wyższych partiach - mówił.

Wcześniej dyrektor biura rzecznika MSZ Michał Safianik poinformował, że "prowadzone są dalsze działania w sprawie ewakuacji polskich obywateli". - Mamy informacje o Polakach przebywających w Nepalu, będziemy starali się im na bieżąco pomóc w powrocie - mówił. Dodał, że według informacji MSZ może chodzić jeszcze o blisko 100 osób.

"Pomóżcie ją odnaleźć!". Siostra polskiego himalaisty zaginęła w Nepalu >>>

Safianik zastrzegł równocześnie, że w tym momencie dla władz nepalskich priorytetem jest akcja ratownicza. Przypomniał też, że cały czas działa infolinia dla rodzin obywateli polskich przebywających w Nepalu - +48 22 523 88 80. Pod tym telefonem można przekazywać informacje o bliskich, którzy znajdują się w dotkniętym kataklizmem rejonie.

Polacy mówili, że sytuacja w stolicy Nepalu jest bardzo trudna, spora jego część i okolice są w strasznym stanie. Wiele dzielnic miasta, według relacji turystów, jest w ruinie, zawaliło się wiele zabytkowych budynków, w tragicznym stanie są również miasteczka wokół Katmandu.

Polscy turyści podkreślali też, że w Katmandu sytuacja mieszkańców miasta staje się coraz bardziej krytyczna. Jak mówili, zaczyna brakować wszystkiego: wody, jedzenia, lekarstw, nie ma prądu. Ludzie koczują na ulicach i w parkach.

(Źródło: CNN Newsource/x-news)

Turyści mówili też, że Nepalczycy zupełnie nie radzą sobie z akcją ratunkową. Według ich relacji w Katmandu panuje chaos i wielki bałagan, w dodatku Nepalczycy nie wpuścili do stolicy kilku zagranicznych ekip ratunkowych.

Polscy turyści wrócili dzięki działaniom Ministerstwa Spraw Zagranicznych, za co byli bardzo wdzięczni. Mówili, że polscy dyplomaci otoczyli ich opieką, a nasz MSZ jako jedyny zorganizował ewakuację.

"Straszny widok"

- Byłam zdenerwowana i chyba nie zadawałam sobie sprawy z tego, co się dzieje. Strach przyszedł dopiero wtedy, kiedy uświadomiłam sobie, że zaczyna brakować wody, zaczynają się drobne napady, że nie ma jak wyjechać z miasta - tak o trzęsieniu ziemi w Katmandu mówiła Dorota Kawalec z Krakowa, która była tam w celach turystycznych. Pytana o mieszkańców Katmandu i atmosferę panującą na ulicach powiedziała - To straszny widok. Ludzie koczują pod nędznymi namiotami, przed domami, skuleni w parkach, w miejscach otwartej przestrzeni, żeby uniknąć śmierci w wyniku zawalenia się budynków. Są przerażeni - z dziećmi, bez wody, bez jedzenia. Nie wszyscy mają możliwość wyjechania na wieś, gdzie jest bezpieczniej niż w miastach - podkreśliła. Dodała, że zagraniczni turyści mogli się schronić w ogrodach hoteli. Lokalni mieszkańcy nie mieli takiej możliwości. Jak mówiła, w Katmandu i w okolicznych miastach sklepy są pozamykane - "To jest szokujące, bo Katmandu żyje z handlu i kolorowych dywanów, a tu są puste ulice, bo ludzie boją się po nich chodzić".

 

(Źródło: CNN Newsource/x-news)

Z kolei Magda Rucka z Krakowa w momencie trzęsienia ziemi w Katmandu była w hotelu na piątym piętrze. - Nepalczycy byli bardziej wystraszeni niż obcokrajowcy. Mówili, że pierwszy raz zdarzyło się takie trzęsienie ziemi. Nie wiedzieli jak na to reagować". Dodała, że już drugiego dnia po trzęsieniu ziemi w dużych hotelach zaczynało brakować wody i jedzenia. Pytana o to, czego najbardziej będą potrzebowali teraz Nepalczycy, powiedziała, że leków i ubrań. Powiedziała też, że rodacy, którzy przylecieli z Nepalu do Indii byli bardzo wdzięczni polskiej ambasadzie w Delhi. Zostali otoczeni bardzo dobrą opieką, czego nie mogli przyznać turyści z innych krajów - jeśli nie byli ranni, wielokrotnie musieli radzić sobie sami.
- Miasta wokół Katmandu są zrównane z ziemią. Panuje tam totalny chaos. Na lotnisku w Katmandu jest wielkie zamieszanie, loty są odwołane - mówiła dziennikarzom Anna Gieroń z Gdańska. Jak relacjonowała - brak wody w Katmandu, który mógłby spowodować epidemię w najbliższym czasie, był głównym powodem, dla którego postanowiła stamtąd wyjechać. Dodała, że podczas trzęsienia ziemi znajdowała się na szóstym piętrze budynku. - Byłam w szoku. Cały budynek trząsł się jak „galareta”. To było tak, jak turbulencje w samolocie, tylko sto razy mocniejsze - opowiadała Gieroń. Dodała, że zaraz po trzęsieniu ziemi, pojawiały się także wstrząsy wtórne - na początku co godzinę, potem co dwie, a później co 6-7 godzin.
Trzęsienie ziemi, które w sobotę przed południem nawiedziło okolice Katmandu, miało siłę 7,9 w skali Richtera. Było to najsilniejsze trzęsienie ziemi w Nepalu od 81 lat. W niedzielę miał miejsce wstrząs wtórny o sile 6,7 w skali Richtera.
We wtorek po południu Ministerstwo Spraw Wewnętrznych Nepalu podało, że bilans ofiar przekroczył 5 tys.; rannych - według dotychczasowych informacji jest ponad 10 tys. osób. Równocześnie premier Nepalu Sushil Koirala ostrzegł, że liczba zabitych może sięgnąć 10 tysięcy.

PAP/IAR, to

Polecane

Wróć do strony głównej