Skrajna lewica bierze na siebie zamach na konsulat USA w Turcji
Skrajnie lewicowe tureckie ugrupowanie Rewolucyjny Front-Partia Wyzwolenia Ludu (DHKP-C) twierdzi w oświadczeniu na swej stronie internetowej, że to jedna z jego członkiń dokonała w poniedziałek zamachu na konsulat USA w Stambule.
2015-08-10, 21:20
W oświadczeniu DHKP-C nazwała Stany Zjednoczone "wrogiem narodów Bliskiego Wschodu". Napastniczkę na ambasadę określono jako rewolucjonistkę walczącą z uciskiem amerykańskim. Zapowiedziano też dalszą walkę do czasu "oczyszczenia Turcji z wszystkich amerykańskich baz".
Wcześniej biuro burmistrza Stambułu informowało, że konsulat USA ostrzelały w poniedziałek dwie kobiety, z których jedna została ranna podczas wymiany ognia z policją i zatrzymana.
Turecka agencja Anatolia powołująca się na źródła policyjne podała, że zatrzymana to 51-letnia Hatice Asik, która należy do lewackiej DHKP-C. Wg agencji, kobieta trafiła do szpitala, a druga jest poszukiwana.
Władze tureckie o zamach na konsulat USA podejrzewały DHKP-C. Ugrupowanie to jest uznawane za organizację terrorystyczną przez Turcję, Stany Zjednoczone i Unię Europejską. Jest odpowiedzialne za wiele zamachów bombowych, w tym za atak na budynek ambasady amerykańskiej w Ankarze w 2013 roku. DHKP-C działa w Turcji od końca lat 70. XX wieku.
REKLAMA
Kolejne zamachy
Atak na konsulat USA w Stambule, to nie jedyny zamach przeprowadzony w poniedziałek w Turcji. W prowincji Sirnak, zamieszkanej między innymi przez Kurdów, położonej przy granicy z Irakiem i Syrią, eksplodowała bomba, zabijając czterech policjantów. Niedługo potem niezidentyfikowany napastnik zaczął strzelać do śmigłowca wojskowego. Zginął jeden żołnierz, a drugi został ranny.
Zaatakowano także posterunek tureckiej policji na przedmieściach Stambułu, największego miasta Turcji. Trzy ofiary śmiertelne to napastnicy i oficer policji, co najmniej 10 osób zostało rannych. Wśród poszkodowanych są zarówno policjanci, jak i cywile.
TR NTV/x-news
Tureckie władze podejrzewają bojowników Partii Pracujących Kurdystanu (PKK). Konflikt między bojownikami PKK a tureckimi siłami bezpieczeństwa nasilił się po lipcowym zamachu samobójczym w mieście Suruc przy granicy z Syrią, w którym zginęły 32 osoby - prokurdyjscy działacze. Zamach przypisano dżihadystycznemu Państwu Islamskiemu (IS).
REKLAMA
Ankara rozpoczęła następnie naloty na pozycje IS w Syrii, otwierając jednocześnie drugi front przeciwko PKK. Kurdowie oskarżali tureckie siły o sprzyjanie dżihadystom.
AFP zwraca uwagę, że od tego czasu kilkadziesiąt ataków z powietrza było wymierzonych w kurdyjskich bojowników, podczas gdy tylko trzy do tej pory potwierdzono jako skierowane przeciwko IS.
PAP/iz
REKLAMA