Wydłuża się kolejka chętnych do "złotego pociągu". Prawa do zawartości roszczą sobie m.in. Żydzi i Rosjanie
Ma ponad 100 metrów i jest dobrze zabezpieczony. Generalny Konserwator Zabytków Piotr Żuchowski potwierdził na 99 procent, że legendarny złoty pociąg z czasów II wojny światowej został zlokalizowany w okolicach Wałbrzycha. Odkrywcy domagają się 10. procent znaleźnego.
2015-08-29, 21:16
Posłuchaj
Złoty pociąg zaminowany? Relacja Joanny Stankiewicz (IAR)
Dodaj do playlisty
- Wiadomość o złotym pociągu miałem od kilku miesięcy, od marca. Ważne było zachowanie tej sprawy jak najdłużej w tajemnicy - mówi w sobotnich "Sygnałach dnia" w Jedynce Piotr Żuchowski. - Złoty pociąg, jeśli zostanie odnaleziony, będzie własnością Skarbu Państwa - zastrzegł Generalny Konserwator Zabytków. - Analiza, którą przeprowadzili nasi prawnicy dość jednoznacznie stwierdza, że pociąg, jeżeli zostanie znaleziony, jeżeli nie pojawią się osoby, które będą mogły udowodnić swoje właścicielstwo, będzie własnością Skarbu Państwa - powiedział w radiowej Jedynce Piotr Żuchowski.
<<<"Zanosi się na odkrycie, jakiego nie było">>>
Nikt nie zna zawartości wagonów, ukrytych gdzieś na Dolnym Śląsku, ale Światowy Kongres Żydów już zastrzega, że mogą to być rzeczy należące do Żydów. W oświadczeniu wydanym w Nowym Jorku, szef organizacji Robert Singer podkreśla, że wartościowe przedmioty, które być może zostaną znalezione na terenie Polski, mogą pochodzić z grabieży żydowskiej własności. Powinny więc wrócić do swoich prawowitych właścicieli lub ich spadkobierców. - Mamy wielką nadzieję, że polskie władze podejmą właściwe kroki w tym zakresie - dodał Singer.
Wcześniej w rosyjskich mediach pojawiła się wypowiedź prawnika, który dowodził, że zawartość pociągu może należeć do Rosji - jako prawnego sukcesora Związku Radzieckiego, uczestnika antyhitlerowskiej koalicji. Według Michaiła Joffe, jeśli mienie znajdujące się w wagonach zostało wywiezione z terenów sowieckich, to powinno wrócić do Rosji.
REKLAMA
Roszczeń do "złotego pociągu" nie zgłosiła na razie Deutsche Bahn.
Najwcześniej za kilka miesięcy...
Generalny Konserwator Zabytków przewiduje, że zawartość pociągu poznamy nie wcześniej, niż za kilka miesięcy. Podkreślił, że najważniejsze jest bezpieczne dotarcie do znaleziska, a następnie zabezpieczenie go. Piotr Żuchnowski informował wcześniej, że lokalizację "złotego pociągu" wskazała osoba, która brała udział w jego ukryciu w czasie II wojny światowej, a na łożu śmierci przekazała te informacje wraz ze szkicem. Dodał też, że widział zdjęcie georadarowe obiektu i , że to znalezisko to rzecz bez precedensu, ale podkreślił, że jednoznacznym dowodem na istnienie pociągu może być jedynie dotarcie do niego.
Piotr Żuchowski apeluje o zaprzestanie poszukiwań skarbu na własną rękę, gdyż istnieje ogromne prawdopodobieństwo, że pociąg został zaminowany. - Jest tak zabezpieczony, że tylko saperzy lub inne służby mogą tam wejść - zaznacza.
TVN24/x-news
REKLAMA
Minister kultury: do sprawy trzeba podejść ze spokojem
- Po pierwsze, trzeba rzeczywiście sprawdzić wiarygodność wszystkich tych informacji, a po drugie, jeżeli się okaże, że taki obiekt się tam znajduje, spokojnie przystąpić do działań, które przede wszystkim powinny odbywać się przy zachowaniu daleko idącej ostrożności - podkreśliła Omilanowska.
Jej zdaniem można mówić o bardzo dużym zagrożeniu dla ludzi lub środowiska naturalnego, jeżeli prawdą są informacje przekazywane przez potencjalnych znalazców, że jest to pociąg pancerny, prawdopodobnie zaminowany i zawierający elementy zdemontowanej fabryki zbrojeniowej wraz z wykorzystywanymi w niej materiałami.
- Oczywiście wszyscy chcielibyśmy, żeby tam były skarby - najlepiej wszystkie naraz, których szukamy, i wszystkie utracone dzieła sztuki, bo każdemu marzy się, żeby wreszcie zdarzyło się coś spektakularnego na linii poszukiwania skarbów, co byłoby wielkim przełomem w naszych żmudnych wieloletnich staraniach, ale jestem na razie jeszcze bardzo sceptyczna w stosunku do tej całej historii, bo w istocie rzeczy nie wiemy nic na pewno - powiedziała minister.
REKLAMA
Jej zdaniem do sprawy należy podejść przede wszystkim z wielkim spokojem i pozwolić działać odpowiednim służbom. - Jeżeli rzeczywiście się potwierdzi, że ten pociąg jest tam ukryty i jeżeli rzeczywiście będziemy mieli realną możliwość wydobycia go, to na pewno do tych prac przystąpimy. Dobrze byłoby, żeby nadzieja na rychłe wzbogacenie się nie przyćmiła zdrowego rozsądku w tym w wszystkim, bo ciągle jeszcze nie mamy 100-proc. pewności - powiedziała Omilanowska.
- Jeżeli się nawet potwierdzi, że ten pociąg tam jest na 100 proc., to nie wiemy naprawdę, co na jego pokładzie jest. Marzyć można o wielkich skarbach, a potem przekonać się, że tam są po prostu np. dokumenty dotyczące fabryki. One będą bardzo cenne z punktu widzenia badań historycznych, ale "skrzynie złota" pobudzające wyobraźnię mogą się okazać mitem - dodała.
Sprawą zajmuje się prezydent Wałbrzycha i wojewoda dolnośląski. W środę wałbrzyski magistrat poinformował o otrzymaniu pisma dot. znalezienia na terenie miasta pociągu z czasów II wojny. Rzecznik Arkadiusz Grudzień wyjaśniał, że po przeanalizowaniu zgłoszenia urząd zdecydował o jego formalnym przyjęciu i przekazaniu go do trzech ministerstw: obrony narodowej, skarbu oraz kultury i dziedzictwa narodowego.
W czwartek komunikat w sprawie tzw. złotego pociągu - z ostrzeżeniem - wydał Generalny Konserwator Zabytków. Zwrócił uwagę, że w związku z nagłośnieniem informacji dotyczących odnalezienia pociągu, w rejonie Wałbrzycha zaobserwowano wzmożoną aktywność poszukiwaczy skarbów.
REKLAMA
IAR,PAP,khkh
REKLAMA