Starcia na granicy serbsko-węgierskiej. Chorwacja przyjmuje tysiące imigrantów
300 osób poszkodowanych w tym 30 dzieci - to bilans zamieszek policji z imigrantami na granicy serbsko-węgierskiej. Uchodźcy kierują się teraz do Chorwacji.
2015-09-17, 09:41
Posłuchaj
Zamieszki na granicy serbsko-węgierskiej. Korespondencja Tomasza Jędruchowa (IAR)
Dodaj do playlisty
Po środowych zamieszkach węgierscy policjanci wykorzystali noc na naprawianie uszkodzeń w płocie granicznym, które spowodowali forsujący go w środę imigranci. W ten sposób uzupełniono rozcięte fragmenty drutu kolczastego, czy naprawiono elementy stałe konstrukcji. Z kolei serbscy funkcjonariusze zostali pouczeni, aby przyglądali się sytuacji, jednak ani nie interweniowali, ani tym bardziej nie używali siły
Coraz więcej uchodźców kieruje się w stronę granicy serbsko-chorwackiej. Władze w Serbii przewożą autobusami tych, którzy chcą kontynuować swoją podróż przez terytorium sąsiada. Z kolei Chorwacja zapewnia, że nie tylko nie zabroni swobodnego przepływu imigrantów, ale też dołoży starań, aby pomóc im w dotarciu do krajów docelowych. W reakcji na środowe wydarzenia, Słowenia zdecydowała się na przywrócenie kontroli na przejściach w kierunku Węgier. Od północy straż graniczna kontroluje pojazdy i osoby wjeżdżające do kraju.
Wiele emocji budzą propozycje węgierskiego rządu, który poinformował o chęci budowy kolejnych dwóch płotów - na granicy z Rumunią i Chorwacją. Szczególnie rząd w Bukareszcie jest zaniepokojony tym pomysłem. Wszystko wskazuje na to, że już niebawem Budapeszt przystąpi do jego realizacji.
REKLAMA
Imigranci w Europie - zobacz serwis specjalny >>>
Starcia na granicy
Praktycznie całą środę na przejściu granicznym Horgoš-Roszke było niespokojnie. Nielegalni imigranci kilkukrotnie próbowali sforsować płot graniczny, którego cały czas pilnowali węgierscy policjanci. Kiedy część z nich dostała się na teren Węgier, mundurowi rozpędzili ich przy pomocy gazu łzawiącego i armatek wodnych. W czasie interwencji funkcjonariusze poturbowali też ekipę serbskiej telewizji publicznej. Poszkodowany został też dziennikarz TVP Jacek Tacik.
Władze Serbii ostro skrytykowały sposób, w jaki Węgrzy traktują uchodźców. Ci z kolei domagają się od Serbów zaprowadzenia porządku po ich stronie granicy.
Źródło: RUPTLY/x-news
REKLAMA
Wyzwanie dla Chorwacji
Blisko 4 tysiące migrantów dotarło do Chorwacji w ciągu 24 godzin od czasu, gdy Węgry zamknęły swą granicę z Serbią - podała państwowa telewizja chorwacka HRT.
Migranci, wśród których są uchodźcy uciekający przed konfliktami zbrojnymi na Bliskim Wschodzie, nadal napływają do Chorwacji; kraj ten stał się dla nich nową bramą do Unii Europejskiej - relacjonuje HRT.
W środę MSW w Zagrzebiu informowało o 1200 osobach, które tego dnia przybyły do Chorwacji z Serbii.
Drogę przez Chorwację migranci wybierają z powodu zamknięcia granicy serbsko-węgierskiej i wprowadzenia na Węgrzech zaostrzonych przepisów dotyczących nielegalnego przekraczania granicy.
REKLAMA
Premier Chorwacji Zoran Milanović zapewnił w środę, że jego kraj jest gotowy przyjąć migrantów lub skierować ich do krajów, które są ich celem - Niemiec lub państw skandynawskich.
Powiązany Artykuł

"Więcej wiedzy - mniej strachu". Informator o uchodźcach - wielka akcja polskich mediów
Ważne decyzje UE
W czwartek będzie wiadomo czy unijni liderzy spotkają się na nadzwyczajnym szczycie, by rozmawiać o kryzysie migracyjnym. Tego samego dnia Parlament Europejski ma w trybie pilnym zagłosować nad planem Komisji dotyczącym przyjęcia przez Unię 120 tysięcy uchodźców.
O zwołanie nadzwyczajnego szczytu zaapelowała kilka dni temu niemiecka kanclerz, a także liderzy Austrii i Słowacji. Wtedy szef Rady Europejskiej Donald Tusk rozpoczął konsultacje z unijnymi przywódcami i w czwartek ma poinformować o swojej decyzji. Dotychczasowe rozmowy na szczeblu ministerialnym nie przyniosły rezultatów i nie było jednomyślnej zgody w sprawie planu przyjmowania uchodźców przygotowanego przez Komisję Europejską.
W środę jej wiceprzewodniczący Frans Timmermans ponownie zaapelował o porozumienie. - Jeśli nie rozwiążemy kryzysu migracyjnego doprowadzi on na pewno do cierpienia uchodźców, do kłótni między unijnymi krajami, a także do napięć na które Unia Europejska nie może sobie pozwolić. Nie stać nas na luksus wzajemnego oskarżania się - powiedział wiceszef Komisji. Frans Timmermans mówił o tym podczas debaty w Parlamencie Europejskim. W czwartek europosłowie wypowiedzą się w głosowaniu w sprawie przyjęcia przez Unię planu przyjmowania uchodźców. Ale będzie to tylko opinia, bez mocy wiążącej. Parlament Europejski nie ma kompetencji decyzyjnych w tej sprawie.
Monachium spokojne
REKLAMA
Powiązany Artykuł

Gangi przemytnicze rosną w siłę. Europol bije na alarm
Tymczasem na południe Niemiec wciąż przybywają tysiące uchodźców. W Monachium, gdzie w ubiegły weekend przyjechało około 20 tysięcy uciekinierów z Bliskiego Wschodu, sytuacja jest jednak w miarę spokojna. W ostatnich tygodniach Monachium stało się punktem zbornym dla uchodźców przyjeżdżających do Bawarii. Miniony weekend był pod tym względem rekordowy, a miasto ledwo poradziło sobie z ogromną falą imigrantów. Niektórzy nocowali na dworcu kolejowym. Teraz w centrum miasta wciąż widać uchodźców, ale sytuacja jest już pod kontrolą. Uciekinierzy z Bliskiego Wschodu, którzy docierają do Bawarii, kierowani są do innych niemieckich miast. W Monachium w sobotę rozpoczyna się bowiem Oktoberfest, czyli największe na świecie dożynki chmielowe. Lokalne władze chcą uniknąć spotkania tysięcy wyczerpanych uchodźców z tysiącami podpitych piwoszy. Takie zderzenie światów byłoby zbyt dużym wyzwaniem dla służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo.
Strach przed "obcymi" i UE
W UE wciąż nie milknie spór w sprawie przyjmowania uchodźców i ich podziału między krajami członkowskimi. Dziennik "Sueddeutsche Zeitung" wymienia strach przed obcymi oraz obawę przed utratą suwerenności wśród przyczyny sprzeciwu krajów środkowoeuropejskich wobec stałych kwot uchodźców; sugeruje, by nie stosować kar wobec Polski, Czech, Węgier i Słowacji.
We wschodniej części Europy proponowana przez Komisję Europejską "kwota" stała się symbolem Unii Europejskiej, która "posuwa się za daleko" w ograniczaniu suwerenności krajów członkowskich - czytamy w komentarzu opublikowanym w czwartek na łamach największej niemieckiej gazety opiniotwórczej.
REKLAMA
Powiązany Artykuł

Czy kryzys imigracyjny można zażegnać?
Autor komentarza Daniel Broessler zwraca uwagę, że zarówno Czesi, jak i Polacy, Słowacy i Węgrzy traktują kwestię obligatoryjnych kwot jak "problem zasadniczy", widząc w próbach wprowadzenia tego systemu "zamach na ich suwerenność". Mamy do czynienia z podwójnym lękiem - "lękiem przed obcym i przed Unią Europejką, która może przekształcić się w obce panowanie" - tłumaczy niemiecki dziennikarz.
Jego zdaniem na przykładzie sporu o kwoty widać, "jak zatrważająco głęboko sięga europejski problem, który ujawnił się podczas kryzysu migracyjnego.
Na Zachodzie panuje oburzenie z powodu toczącej się na Wschodzie dyskusji, w której "szefowie rządów posługują się językiem nie różniącym się od aktywistów drezdeńskiej Pegidy". (Pegida - prawicowo-populistyczny ruch społeczny protestujący przeciwko napływowi muzułmanów do Niemiec - PAP). Okazuje się - pisze Broessler - że "trucizna będąca następstwem dziesięcioleci dyktatury i izolacji działa dłużej, niż się obawialiśmy". Na Wschodzie panuje natomiast "przerażenie z powodu podzielonej suwerenności w krajach zjednoczonej Europy".
REKLAMA
pp/PAP/IAR
REKLAMA