Ambasador Rosji na dywaniku w MSZ. Grzegorz Schetyna: to kończy sprawę

Stanowczy protest - takie stanowisko polskiej strony przekazał MSZ rosyjskiemu ambasadorowi w związku z jego piątkowymi wypowiedziami.

2015-09-28, 20:22

Ambasador Rosji na dywaniku w MSZ. Grzegorz Schetyna: to kończy sprawę

Posłuchaj

Siergiej Andriejew, ambasador Rosji: nie miałem zamiaru obrażać narodu polskiego (IAR)
+
Dodaj do playlisty

W komunikacie po spotkaniu szefa Departamentu Wschodniego z Siergiejem Andriejewem czytamy, że zwrócono mu uwagę, iż są one "nieprawdziwe i stoją w sprzeczności z ustaleniami historyków polskich i rosyjskich".

Ambasadorowi przypomniano, że "rolą dyplomaty jest budowanie klimat zaufania i praca na rzecz rozwoju stosunków z krajem akredytacji, czemu nie służą jego ostatnie wypowiedzi".

Ambasador wycofał swoje słowa

Nie miałem zamiaru obrażać narodu polskiego - oświadczył ambasador Rosji Siergiej Andriejew po spotkaniu w MSZ. Dodał, że nie miał na myśli, iż Polska ponosi współodpowiedzialność za wybuch II wojny światowej. Moje słowa zostały niesłusznie zinterpretowane - podkreślił.

- Nie miałem zamiaru obrażać kogokolwiek, obrażać narodu polskiego - powiedział ambasador.

REKLAMA

Źródło: TVN24/x-news

Po spotkaniu w MSZ rosyjski ambasador pytany był przez dziennikarzy, czy podtrzymuje swoje słowa. - Wyjaśniłem, że to była niesłuszna interpretacja. Nie miałem na myśli, że Polska ma współodpowiedzialność za wybuch II wojny światowej - podkreślił Andriejew. - Miałem na myśli, że polityka rządu polskiego w latach 30. doprowadziła do katastrofy Polski" - dodał.

Według ambasadora Rosji, "w wywiadzie chyba nie był wystarczająco precyzyjny, co spowodowało taką reakcję" ze strony Polski.

Ambasador Rosji w Polsce Siergiej Andriejew mówił w piątek w wywiadzie dla jedenej ze stacji telewizyjnych o tym, że stosunki polsko-rosyjskie są najgorsze od 1945 roku i nie jest to wina Rosji, lecz wybór strony polskiej, która zamroziła kontakty polityczne, ale i kulturalne.

Ambasador podważył również rolę Polski w przeciwstawianiu się hitlerowskim Niemcom. "Polityka Polski doprowadziła do tej katastrofy we wrześniu 1939 roku, bo w ciągu lat 30. XX wieku Polska przez swoją politykę wielokrotnie blokowała zbudowanie koalicji przeciwko Niemcom hitlerowskim. Częściowo Polska była więc odpowiedzialna za tę katastrofę, do której doszło we wrześniu”" – ocenił Siergiej Andriejew.

W wypowiedzi dla TVN24 Andriejew m.in. zaprzeczył, jakoby wkroczenie Armii Czerwonej do Polski 17 września 1939 roku było agresją. - Wojska radzieckie weszły na teren zachodniej Białorusi i zachodniej Ukrainy 17 września 1939 roku, kiedy los wojny między Niemcami a Polską był już przesądzony. Przedtem było już jasne, że Wielka Brytania i Francja nie przyjdą na pomoc Polsce. W tamtych warunkach, chodziło o zagwarantowanie bezpieczeństwa ZSRR - przekonywał.

Ostra reakcja polskiego rządu

Słowa rosyjskiego dyplomaty komentowała premier Ewa Kopacz. - Ambasador Rosji ostatnio bardzo dużo mówi, a ja mam wrażenie, że rola ambasadora w kraju akredytacji powinna polegać na budowaniu zgody i przyjaznych relacji między krajami. Ale mogłabym odpowiedzieć, też jednym zdaniem, bardzo mocnym zdaniem (...) nawet dzieci w Polsce wiedzą, że ani Ribbentrop, ani Mołotow nie byli Polakami - mówiła premier.

REKLAMA

Oświadczenie w tej sprawie wydało polskie MSZ, w którym napisano m.in.: "Rolą Ambasadora jest szukanie porozumienia, budowanie zaufania i poprawa stosunków z krajem akredytacji. Z niepokojem i ubolewaniem stwierdzamy, że słowa Ambasadora FR temu nie służą".

(Szef MSZ Grzegorz Schetyna powiedział, że nie można wracać do czasów, kiedy dyplomacja radziecką zajmował się Wiaczesław Mołotow. To są tego typu argumenty i takie widzenie historii, źródłoTVN24/x-news)

W oświadczeniu tym uznało również przedstawione przez Andriejewa oceny za szkodliwe dla stosunków polsko-rosyjskich, ponieważ podważają one dorobek pracy wspólnej instytucji, jaką jest Polsko-Rosyjska Grupa ds. Trudnych, a także przeczą rzetelnym opracowaniom historycznym, np. publikacji "Białe plamy, czarne plamy", która jest próbą wspólnego spojrzenia na polsko-rosyjską historię XX w., w tym również czas II wojny światowej.

To koniec sprawy?

Wezwanie rosyjskiego ambasadora do polskiego MSZ kończy sprawę jego wypowiedzi w sprawie II wojny światowej. Tak uważa minister spraw zagranicznych Grzegorz Schetyna.

REKLAMA

Szef polskiej dyplomacji mówił o tym dziennikarzom w kuluarach Zgromadzenia Ogólnego ONZ w Nowym Jorku.

- Nie powinniśmy być zakładnikiem jakiejś prowokacji, bo ta wypowiedź jest tak kuriozalna, że trudno ją ocenić w normalny sposób. Przypomnieliśmy mu parę oczywistych i ewidentnych faktów historycznych. Przyznał się, wyraził ubolewanie, że jego słowa zostały źle zinterpretowane. Na tym powinniśmy zakończyć, żeby nie doprowadzić do eskalacji tych kwestii, nie powinno nam zależeć na tym, żeby Polska była wskazana jako kraj, który ma osobny konflikt z Rosją - dodał Schetyna.

Posłuchaj

Minister spraw zagranicznych Grzegorz Schetyna o wezwaniu rosyjskiego ambasadora/IAR 0:26
+
Dodaj do playlisty

Chodzi o sankcje?

Wypowiedź rosyjskiego ambasadora może mieć związek z sankcjami Unii Europejskiej wobec tego kraju - uważa Adam Bielan. Polityk Zjednoczonej Prawicy podkreślił w radiowej Jedynce, że ambasador Andriejew nie może nie znać historii.

REKLAMA

Zdaniem Adama Bielana należy to wiązać z terminem sankcji, które pod koniec roku wygasają. Próba zmuszenia Polski do zdecydowanej odpowiedzi na kłamstwa historyczne ma na celu przedstawienie naszego kraju na arenie międzynarodowej jako nieprzychylnego Rosji. Zdaniem polityka prawicy może to pomóc Moskwie w przekonaniu Zachodu do zniesienia sankcji.

IAR/PAP, to/iz

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej