Afera "Panama Papers". Prezydent Ukrainy zapewnia, że nie złamał prawa

Petro Poroszenko powiedział, że zdecydował się na tzw. offshore trust żeby oddzielić swoje interesy od politycznej działalności, gdy został prezydentem. Zapewnił, że cała operacja była w pełni transparentna.

2016-04-06, 12:21

Afera "Panama Papers". Prezydent Ukrainy zapewnia, że nie złamał prawa

Posłuchaj

Rosyjski deputowany krytycznie o mediach i panamskich dokumentach. Relacja Macieja Jastrzębskiego (IAR)
+
Dodaj do playlisty

Podstawowym celem rejestracji na Brytyjskich Wyspach Dziewiczych firmy o nazwie Prime Asset Partners Ltd. było utworzenie specjalnego podmiotu, aby przekazać interesy pod zarząd Banku Rothschild - mówił Poroszenko, cytowany przez agencję Interfax-Ukraina. Jak dodał, jego celem nie było minimalizowanie podatków, do czego dążyły inne osoby opisane w "Panama Papers".

CZYTAJ WIĘCEJ O AFERZE "Panama Papers" >>>

Wskazał, że sytuacja na Ukrainie różni się od tej w innych częściach świata. - U nas proces był absolutnie przejrzysty, a jego celem było rozdzielenie biznesu od polityki i zbudowanie zaufania. Nie było innego sposobu niż założenie niezależnej firmy i przekazanie jej pod zarząd znanemu bankowi - tłumaczył szef państwa.

Z materiałów opublikowanych w ramach "Panama Papers", które wyciekły z panamskiej kancelarii prawnej Mossack Fonseca, wynika, że Poroszenko zakładał firmy w rajach podatkowych w czasie, gdy piastował już urząd szefa państwa i nie wymieniał umieszczonych w nich aktywów w swoich deklaracjach majątkowych. Konsultanci finansowi Poroszenki twierdzą, że założył on firmę na Brytyjskich Wyspach Dziewiczych, by sprzedać zagranicznym klientom swoją korporację cukierniczą Roshen.

REKLAMA

News Channel "24"/x-news

W sierpniu 2014 roku prezydent, którego majątek szacuje się na prawie 869 mln dolarów, zarejestrował na Brytyjskich Wyspach Dziewiczych firmę Prime Asset Partners Ltd. W tym samym roku Poroszenko zarejestrował jeszcze dwie firmy: na Cyprze i w Holandii. Ich kapitał wynosi niewiele ponad 3 tys. dolarów.

Państwowa Służba Fiskalna Ukrainy zapowiedziała, że zajmie się doniesieniami o zarejestrowanych w rajach podatkowych firmach, które należą do ukraińskiego prezydenta.

Media na Ukrainie nie odpuszczają

Ukraińska prasa wskazuje, że to nie koniec wycieków i pojawić się mogą kolejne nazwiska.

REKLAMA

Nawet jeśli tłumaczenia prezydenta są prawdą, to jak wskazuje gazeta „Deń” - cała sprawa nie przysporzy popularności Petrowi Poroszence, który będąc na posadzie prezydenta wciąż nie może zrezygnować z działalności biznesowej. Mało tego - jak twierdzi cytowany przez „Deń” politolog Mychajło Basarab - skandal negatywnie odbije się na wizerunku Ukrainy w świecie. A wizerunek ten - jak stwierdza ekspert obecna ukraińska władza psuje w sposób katastrofalny.

Gazeta „Wiesti” z kolei publikuje wywiad z szefem pozarządowej organizacji dziennikarskiej OCCRP, zajmującej się zwalczaniem korupcji w krajach Europy Wschodniej. To ta organizacja sporządziła raport na podstawie danych panamskiej kancelarii Mossack Fonseca. W rozmowie z dziennikiem Drew Sullivan zapowiada już w najbliższym czasie publikacje kolejnych materiałów również dotyczących znanych Ukraińców.

W Rosji cisza

Z kolei jeden z rosyjskich deputowanych skrytykował państwowe media za zbyt skąpe informacje, dotyczące „panamskich dokumentów”. Jak napisał dziennik „Kommiersant” koledzy go nie poparli, bowiem podobnie jak Kreml nazywają tę sprawę „śledztwem na zamówienie”.

Gazeta przypomina, że na liście osób, które związane były z firmami zakładanymi w rajach podatkowych są rosyjscy urzędnicy i deputowani. Sprawdzeniem tych informacji ma zająć się Prokuratura Generalna. Jednak jak zauważa „Kommiersant”, udowodnienie urzędnikom, że naruszyli prawo będzie niezwykle trudne, bowiem tego typu firmy najczęściej zarejestrowane są na ich krewnych.

REKLAMA

News Channel "24"/x-news

Dziennik sporo miejsca poświęca wczorajszemu wystąpieniu w Dumie Państwowej deputowanego „Sprawiedliwej Rosji” Giennadija Gudkowa. Polityk zażądał od największych rosyjskich agencji: TASS i MIA Rossija Siegodnia wyjaśnień, dlaczego tak skąpo informują o aferze z „panamskimi dokumentami”. Szef TASS Siergiej Michajłow stwierdził, że jego redakcja adekwatnie informuje o tej sprawie, a dyrektor generalny Rossiji Segodnia Dmitrij Kisieliow oświadczył, że nie będzie dyskutował z deputowanym o polityce redakcji.

To różni Ukrainę od Rosji

Na Ukrainie, w przeciwieństwie do Rosji, można rozmawiać o fortunie prezydenta - pisze "Wall Street Journal". Sytuacja, iż po aferze "Panama Papers" Ukraińcy zadają pytania o finanse Petra Poroszenki, pokazuje, jak zmieniła się polityka w tym kraju.

Niecałe dwa dni po wycieku "Panama Papers" afera już zaczyna mieć konsekwencje polityczne - twierdzi amerykański dziennik, przypominając, że we wtorek premier Islandii złożył dymisję w związku z protestami z powodu firm offshore w rajach podatkowych należących do jego rodziny.

REKLAMA

"Gniew z powodu korupcji był w samym sercu rewolucji na Majdanie, w wyniku której odsunięty od władzy został prokremlowski prezydent Wiktor Janukowycz w 2014 roku. Na reakcję polityczną na aferę "Panama Papers nie trzeba było długo czekać, gdyż informacje o powiązaniach Poroszenki z Mossack Fonseca pojawiły się w czasie, gdy jest on pod presją z powodu fiaska reformy systemu sądownictwa i walki z korupcją" - wyjaśnia gazeta.

RUPTLY/x-news

"WSJ" przypomina, że organizacja Transparency International wzywała prezydenta Ukrainy do większej jawności, a skandal może przyspieszyć przetasowania w rządzie. W parlamencie pojawiły się też głosy o wszczęcie procedury impeachmentu wobec Poroszenki.

"Prokremlowskie media wykorzystują tę sprawę, a prezydent Władimir Putin niczego nie chciałby bardziej niż tego, by ten epizod wywołał wątpliwości na Zachodzie, czy warto bronić wolnej Ukrainy" - dodaje "WSJ". Podkreśla jednocześnie, że "ujawnianie korupcji w Rosji Putina to pewny krok w stronę więzienia lub kostnicy". "To, że Ukraińcy jawnie mogą zadawać pytania na temat finansów swego przywódcy, pokazuje, w jaki sposób zmieniła się polityka w ich kraju i dlaczego rozwiązaniem problemu korupcji jest więcej, a nie mniej demokracji" - podsumowuje "WSJ".

REKLAMA

pp/PAP/IAR


Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej