W Niemczech wraca afera spalinowa. Tym razem chodzi o audi
W Niemczech wraca tak zwana afera spalinowa. Niemieckie media dotarły do dokumentów, które mają świadczyć o tym, że nie tylko Volkswagen także firma Audi korzystała z oprogramowania, fałszującego dane o emisji szkodliwych substancji.
2016-09-22, 14:29
Posłuchaj
Audi utrzymuje, że nie stosowało w swoich silnikach nielegalnego oprogramowania. Dziennikarze telewizji NRD, WDR i gazety "Sueddeutsche Zeitung" dotarli jednak do informacji, które podważają te zapewnienia. Już w 2007 roku jeden z inżynierów Audi pisał do swoich kierowników, że firmie nie uda się bez manipulacji spełnić ostrych amerykańskich norm emisji spalin.
Niemieckie media podają, że nielegalne oprogramowanie stosowane było w samochodach z trzylitrowym silnikiem diesla. W związku ze sprawą na przymusowy urlop niedawno wysłano czterech wysokich rangą inżynierów Audi.
Początek afery spalinowej
W ubiegłym roku wyszło na jaw, że oprogramowanie fałszujące dane o emisji spalin instalowano w wielu samochodach marki Volkswagen. W Stanach Zjednoczonych - gdzie wykryto podstęp - firma będzie musiała zapłacić karę sięgającą kilkunastu miliardów dolarów.
Koncern przyznał, że w 11 mln aut manipulował ilością trucizn w spalinach.
REKLAMA
Według EPA ( Agencja Ochrony Środowiska) niemiecki koncern instalował wyrafinowane oprogramowanie, które na podstawie ruchu kierownicą, czasu pracy silnika i ciśnienia atmosferycznego wykrywa, że auto przechodzi test emisji spalin.
Jak to dokładnie działało?
Oprogramowanie włączało instalacje, które zmniejszały zawartość trucizn w spalinach. Natomiast podczas normalnej eksploatacji instalacje się wyłączały i w spalinach było nawet 40 razy więcej trucizn (tlenków azotu), niż dopuszczają normy.
Fachowcy przypuszczają, że dzięki manipulacjom auta VW jeździły dynamicznie. Bo dostosowane do amerykańskich norm toksyczności silniki mogły np. mieć mniejszą moc.
EPA ujawniła, też, że do wykrycia przekrętu przyczyniła się organizacja ekologiczna International Council on Clean Transportation (ICCT). Wynajęła ona naukowców z West Virginia University do niezależnych badań spalin aut VW z silnikami Diesla.
REKLAMA
Naukowcy wykryli w nich dużo więcej trucizn, niż dopuszczają normy.
W maju 2014 r. ICCT zaalarmowało EPA i władze stanu Kalifornia. Niemiecki koncern twierdził wtedy, że różnice w pomiarach wynikały z "różnych powodów technicznych" i "nieoczekiwanych" warunków eksploatacji.
Przyznanie się do oszustwa
W maju EPA i władze Kalifornii przeprowadziły dodatkowe testy, znów niekorzystne dla VW. Ale dopiero gdy EPA zagroziła, że nie wyda VW certyfikatu na auta z silnikami Diesla na rok modelowy 2016, koncern przyznał, że zaprojektował i stosował fałszerskie oprogramowanie.
IAR/GW/polskieradio.pl/ksem
REKLAMA