Barack Obama: rzeczywistość wymusi na Donaldzie Trumpie rewizję podejścia. Poczekajmy aż nowa administracja rozpocznie pracę
- Nie mogę zagwarantować, że Donald Trump nie będzie szedł w kierunku, jaki określił podczas swej kampanii, ale mogę zapewnić, że rzeczywistość wymusi na nim rewizję podejścia do wielu kwestii – powiedział prezydent Barack Obama podczas konferencji prasowej w Limie. Zaznaczył także, że nie będzie milczał, jeśli podstawowe amerykańskie wartości i ideały zostaną zagrożone.
2016-11-21, 09:49
Występując przed dziennikarzami w kuluarach szczytu APEC – Forum Współpracy Gospodarczej Azji i Pacyfiku jednoczącego 21 państw regionu – prezydent Barack Obama zalecił mediom i politykom unikanie przedwczesnych ocen i zajęcie postawy wyczekującej wobec prezydenta-elekta Donalda Trumpa.
Taka postawa "pozwoli zobaczyć, na ile polityka Donalda Trumpa będzie zgodna z jego retoryką przedwyborczą" – zaznaczył Barack Obama.
REKLAMA
- Poczekajmy aż nowa administracja rozpocznie pracę - powiedział Barack Obama w stolicy Peru. - Po każdych wyborach jest uczucie niepewności - powiedział. Podkreślił jednak, że co innego kampania wyborcza, a co innego rządzenie.
"Będę reagować"
Prezydent USA powiedział też, że pragnie zachować stosowny szacunek dla urzędu, który Donald Trump będzie sprawować od 20 stycznia, dochowując wierności amerykańskiej tradycji.
Przypomniał, że jego poprzednik prezydent Georges W. Bush również "zachowywał się wobec niego z tak wielką elegancją i taktem, że bardziej nie można w okresie przejściowym". - Ale jako obywatel zatroskany o losy kraju, będę reagować w przypadku fundamentalnych spraw wiążących się z systemem wartości, gdyby te ostatnie były zagrożone – podkreślił.
REKLAMA
Barack Obama zdradził też dziennikarzom, że podczas spotkania z Donaldem Trumpem w Białym Domu namawiał go, aby ten zbudował bardzo silny krąg doradców, co sprawi, że reguły gry i dobrze obsadzone stanowiska "będą pracować z pożytkiem dla niego".
Powiązany Artykuł
Obama i Putin rozmawiali w Limie o Ukrainie i Syrii
Prezydent powiedział również dziennikarzom, że jest daleki od optymizmu w swej ocenie szans na uregulowanie konfliktu w Syrii. - Umiarkowanej opozycji w Syrii coraz trudniej udaje się zachować stan posiadania, w związku z tym, że Iran i Rosja zdecydowały się jednoznacznie wesprzeć Baszara el-Asada – podkreślił. Wspomniał, że wyraził swe zaniepokojenie przelewem krwi w Syrii i wzmożeniem walk oraz aktów przemocy podczas niedawnej rozmowy z prezydentem Rosji, wskazując, że tylko przerwanie działań wojennych przybliży rozwiązanie polityczne tego konfliktu.
Youtube.com
Barack Obama zaapelował także do ministrów spraw zagranicznych USA i Rosji o "kontynuowanie inicjatyw, wspólnie z szerszą społecznością międzynarodową, w celu zminimalizowania przemocy i ulżenia cierpieniom Syryjczyków".
REKLAMA
Jednocześnie wyraził obawę, że zbyt radykalne wystąpienia przyszłej administracji w Białym Domu i bardziej stanowcza polityka bliskowschodnia mogłyby doprowadzić do dalszej radykalizacji wyznawców Islamu na całym świecie.
Barack Obama zwrócił się także do Putina, by podtrzymał zobowiązania swego kraju w ramach porozumień mińskich mających na celu zakończenia konfliktu na Ukrainie. Powtórzył, że USA i ich sojusznicy są zaangażowani na rzecz suwerenności Ukrainy - podała strona amerykańska
"Demokraci powinni się lepiej zorganizować"
Zaznaczył, że nie martwi go, iż na nim kończy się wpływ Partii Demokratów na sprawy publiczne w USA. - Zważywszy na poparcie liczone w głosach wyborców, którzy zagłosowali na Hillary Clinton, tu nie ma powodu do zmartwienia – powiedział. - Ale Demokraci powinni się lepiej zorganizować i popracować nad czytelnym przesłaniem, jakie kierują do społeczeństwa USA – dodał.
W jego ocenie członkowie Partii Demokratycznej powinni dochować wierności przyświecającym im zasadom, ale powinni też współpracować z administracją Donalda Trumpa dla dobra Stanów Zjednoczonych.
REKLAMA
Szczyt APEC w Limie to ostatni etap podróży zagranicznej prezydenta Baracka, która objęła m.in. kraje Unii Europejskiej.
Wielki nieobecny?
Tymczasem media Ameryki Łacińskiej piszą, że prezydent-elekt Donald Trump był "wielkim nieobecnym" spotkania w Limie. Nad przebiegiem kończących się obrad ciążyła niepewność, co do kierunku, w jakim podąży polityka największej potęgi gospodarczej – USA.
Powiązany Artykuł
Wybory prezydenckie w USA
Liderzy regionu, dla których szczyt APEC w Limie był okazją, aby pożegnać się z ustępującym wkrótce prezydentem USA Barackiem Obamą – traktującym współpracę gospodarczą w regionie Azji i Pacyfiku jako siłę napędową światowego wzrostu gospodarczego i rewolucji technologicznej – zapowiedzieli, że będą walczyć z protekcjonizmem, odżegnają się od dewaluacji walut narodowych dla zwiększenia konkurencyjności gospodarek swych krajów (gdyż zagraża to stabilności finansowej na świecie) i uczynią wszystko, aby rynki pozostały otwarte.
Zadeklarowali również swe przywiązanie do porozumień o wolnym handlu oraz gospodarczej integracji regionalnej – pisze w komentarzu agencja AFP.
Uczestnicy obradującego po wyborach w USA Forum Współpracy Gospodarczej Azji i Pacyfiku, co podkreśla większość komentatorów z "The Economist" na czele, zastanawiali się, jak na międzynarodową współpracę gospodarczą wpłyną antyglobalistyczne deklaracje prezydenta-elekta Trumpa zapowiadające rewizję m.in. porozumienia o wolnym handlu między USA, Kanadą i Meksykiem (NAFTA), zaostrzenie przepisów regulujących handel z Chinami, odrzucenie TPP, czyli Partnerstwa Transpacyficznego – wielostronnej umowy określającej zasady handlu w regionie Azji i Pacyfiku, zawartej w październiku 2015 r. przez dwanaście krajów: Australię, Brunei Darussalam, Kanadę, Chile, Japonię, Malezję, Meksyk, Nową Zelandię, Peru, Singapur, Stany Zjednoczone i Wietnam.
REKLAMA
Nastroje te tylko w pewnym stopniu łagodziła obecność i uspakajające słowa prezydenta Baracka Obamy w Limie.
"Punkt przełomowy"
Barack Obama rozmawiał też w sobotę z prezydentem Chin Xi Jinpingiem. Ten ostatni powiedział tuż przed spotkaniem, że liczy na rozwój współpracy amerykańsko-chińskiej. Przyznał, że po wyborze Trumpa na prezydenta USA, stosunki między oboma krajami znalazły się w "punkcie przełomowym". Chodzi m.in. o groźby ze strony prezydenta-elekta, że nowa administracja waszyngtońska wprowadzi ograniczenia w handlu z Chinami, w tym wysokie cła na towary z tego kraju.
Wcześniej, podczas szczytu APEC, prezydent Chin apelował do przywódców państw regionu o poparcie dla chińskich inicjatyw dotyczących wolnego handlu, w tym FTAAP oraz Regionalnego Wszechstronnego Partnerstwa Gospodarczego (RCEP). Stanowią one alternatywę dla Partnerstwa Transpacyficznego (TPP), które nie zakłada udziału Chin.
Krytycznie na temat Partnerstwa Transpacyficznego (TPP) wypowiedział się również prezydent Rosji, Władimir Putin. W jego ocenie "tworzenie zamkniętych dla innych państw porozumień o wolnym handlu nie przyniesie zbyt wiele pożytku światowej gospodarce".
REKLAMA
Podczas konferencji prasowej zorganizowanej w kuluarach szczytu, przywódca Rosji zaznaczył, że podczas niedawnej rozmowy telefonicznej Donald Trump powiedział mu, iż jest zainteresowany normalizacją stosunków amerykańsko-rosyjskich. "Ze swej strony potwierdziłem, że również jestem tym zainteresowany" – wyznał.
Prezydent Rosji wyjaśnił, że podczas rozmowy z Donaldem Trumpem nie ustalono żadnej konkretnej daty, ani nie omawiano możliwości spotkania. W jego ocenie mówienie o spotkaniu z Trumpem byłoby teraz "przedwczesne, ponieważ jeszcze trwa proces kompletowania jego przyszłej administracji".
Szczyt APEC, światowe forum 21 państw reprezentujących 57 proc światowego PKB i 49 proc. globalnej wymiany handlowej zakończył się przyjęciem obszernej deklaracji, w której uczestnicy spotkania w Limie potwierdzili wolę krajów po obu stronach Pacyfiku pragnących działać przeciwko "posunięciom protekcjonistycznym i zakłócającym handel".
REKLAMA
"Oczekujemy, że spotykamy się w 2017 roku w Wietnamie" - brzmią ostatnie słowa dokumentu.
IAR,PAP,kh
REKLAMA