Szef BBN Paweł Soloch zabrał głos ws. rządowego lotu z Londynu

- Problem, który pojawił się w czasie powrotu rządowej delegacji z Londynu, miał wyłącznie charakter organizacyjny - zapewnił w TVP Info Paweł Soloch. Szef BBN dodał, że nie było zagrożenia dla żadnego z członków delegacji.

2016-12-07, 11:40

Szef BBN Paweł Soloch zabrał głos ws. rządowego lotu z Londynu
Wyczarterowany Embraer 175 lata z polskimi VIPami. Foto: archiwalny.mon.gov.pl/fot. Maciej Nędzyński, DPI MON

Posłuchaj

Szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego o locie z Londynu/IAR
+
Dodaj do playlisty

Szef BBN odniósł się do wniosków opozycji, która domaga się zbadania tej sprawy przez prokuraturę, a także Państwową Komisję Wypadków Lotniczych. Wyjaśnił, że doniesienia medialne o przeciążeniu samolotu, którym miała wracać do kraju rządowa delegacja i dziennikarze, były nieścisłe, bo chodziło nie o ciężar, lecz o właściwe wyważenie maszyny.


Powiązany Artykuł

kancelaria prezesa rady ministrów 1200 F.jpg
Wyjaśnienia KPRM ws. lotu z Londynu

Embraerem lecieli między innymi: szef MSZ Witold Waszczykowski, wicepremier minister rozwoju i finansów Mateusz Morawiecki oraz szef MON Antoni Macierewicz.

Informacje mediów

"DGP" napisała, że wojskowa CASA, którą do Londynu przylecieli dziennikarze, miała odlecieć do kraju sześć godzin później niż rządowy embraer, którym podróżowała delegacja. Okazało się, że dziennikarze mają wracać embraerem i wówczas na pokładzie tego samolotu znalazło się początkowo więcej osób niż było w nim miejsc, w wyniku czego samolot był źle wyważony.

Jak napisano w artykule, odbywały się wówczas rozmowy, kto zostaje w samolocie, a kto wysiada, by polecieć kilka godzin później CASĄ, a kapitan embraera oświadczył, że samolot nie poleci dopóki problem nie zostanie rozwiązany; ostatecznie po opuszczeniu pokładu przez grupę osób, embraer odleciał do Polski.

REKLAMA

Ministrowie uspokajają

Po nagłośnieniu sprawy przez media, Witold Waszczykowski mówił dziennikarzom, że problem ze startem wynikał z tego, że na pokład Embraera zaproszono dziennikarzy, jednak okazało się, że wraz z nimi i ich sprzętem samolot jest przeciążony. Dlatego zdecydowano, że jednak polecą CASĄ. Szef MSZ opowiedział, że że siedział blisko pilota i nie widział żadnego zamieszania w tej sprawie.

Również minister Morawiecki mówił, że problem, kto ma polecieć którym samolotem, został rozwiązany szybko i nie było zamieszania, tylko normalne zastosowanie procedury. Tłumaczył, że z powodu braku bagażu, piloci zdecydowali, że część osób powinna się przesiąść do wojskowej CASY.

TVP Info

Według "DGP", wojskowa CASA, którą do Londynu przylecieli dziennikarze, miała odlecieć do kraju sześć godzin później niż rządowy embraer, którym podróżowała delegacja. Okazało się, że dziennikarze mają wracać embraerem i wówczas na pokładzie tego samolotu znalazło się początkowo więcej osób niż było w nim miejsc, w wyniku czego samolot był źle wyważony.

REKLAMA

Jak napisano w artykule, odbywały się wówczas rozmowy, kto zostaje w samolocie, a kto wysiada, by polecieć kilka godzin później CASĄ, a kapitan embraera oświadczył, że samolot nie poleci dopóki problem nie zostanie rozwiązany; ostatecznie po opuszczeniu pokładu przez grupę osób, embraer odleciał do Polski.

Krytyka opozycji

Zdaniem opozycji, podczas powrotu naszej delegacji doszło do złamania tak zwanej instrukcji HEAD, regulującej zasady przewozu VIP-ów. Przewiduje ona między innymi, że liczba pasażerów lotów specjalnych powinna zostać przekazana przewoźnikowi nie później niż 24 godziny przed lotem.

Szefowa kancelarii premiera Beata Kempa wyjaśniała w radiowej Jedynce, że podczas omawianego lotu nie złamano żadnej procedury, a sprawą decydującą było bezpieczeństwo podróżnych. Dlatego mimo, że wcześniej rozmieszczenie pasażerów zaplanowano zgodnie z prawem, przed startem decydująca była decyzja pilota maszyny.

iz

REKLAMA


Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej