Andrzej Seremet: moją największą porażką była sprawa Amber Gold

Podtrzymuję opinię, że moją największą porażką, jako prokuratora generalnego, była sprawa Amber Gold - powiedział Andrzej Seremet w czwartek przed sejmową komisją śledczą ds. Amber Gold. Były prokurator generalny przez około 5 godzin zeznawał w czwartek przed sejmową komisją śledczą ds. Amber Gold.

2016-12-08, 19:43

Andrzej Seremet: moją największą porażką była sprawa Amber Gold
Były prokurator generalny Andrzej Seremet. Foto: PAP/Rafał Guz

Posłuchaj

Andrzej Seremet stwierdził, że gdyby wiedział o sprawie wcześniej, mógłby skorzystać z możliwości przeniesienia postępowania ws. Amber Gold do innej prokuratury (IAR)
+
Dodaj do playlisty

Na początku przesłuchania w ramach tzw. swobodnej wypowiedzi Seremet wskazał, że "istotą nieudolności" śledztwa ws. Amber Gold w Prokuraturze Rejonowej w Gdańsku-Wrzeszczu było to, że nie było nad nim należytego, właściwego nadzoru. Dodał, że ówczesny regulamin wewnętrznego funkcjonowania prokuratury de facto zakazywał prokuratorowi generalnemu obejmowania nadzorem innych postępowań niż te, które toczyły się w prokuraturze apelacyjnej, czyli szczebel niżej.


Źródło: TVP Info


Powiązany Artykuł

amber gold 663 free.JPG
Amber Gold - czytaj więcej



Seremet tłumaczył, że w okresie, którego dotyczą prace komisji, obowiązywała zasada niezależności prokuratora prowadzącego określone postępowanie. Według niego "stanowiła ona odpowiedź na zbyt rygorystyczne i ścisłe kierowanie prokuraturą". Jeśli by przyjąć - mówił Seremet - że ta zasada oznacza, iż decyzja prokuratora mogła być zmieniona wyłącznie przez bezpośredniego przełożonego, to uważał on, że "nie jest to do końca trafne i właściwe" i dlatego domagał się przez całą swą kadencję zmiany tych zasad.

Powiązany Artykuł

wassermann 1200.jpg
Małgorzata Wasserman: Seremet pomógł "zamieść pod dywan" sprawę Amber Gold

Jarosław Krajewski (PiS) przypomniał Seremetowi wypowiedź medialną z końcowych tygodni sprawowania przez niego funkcji szefa prokuratury. Na początku lutego tego roku Seremet mówił, że na koniec swej kadencji nie ma poczucia klęski, ale sprawa Amber Gold to największa porażka podczas sześciu lat sprawowania przez niego urzędu. – Nie mam powodów, żeby zmienić tamto zdanie – przyznał w czwartek były prokurator generalny. – A czy pan, jako przełożony wszystkich prokuratorów w latach 2010-2016, poczuwa się do tej odpowiedzialności za zaniedbania popełnione w sprawie Amber Gold przez prokuraturę? – dopytywał Krajewski. Seremet odpowiedział: "Tak". 

REKLAMA

Prokuratorzy nie zdawali sobie sprawy z ogromu sprawy

Były szef prokuratury ocenił, że za źle prowadzone w tej sprawie postępowanie odpowiedzialni są: prokurator referent i prokurator zwierzchnik z prokuratury prowadzącej sprawę oraz prokurator z prokuratury okręgowej z wydziału nadzoru. –Dostrzegam też odpowiedzialność prok. Dariusza Różyckiego – dodał. Różycki kierował Prokuraturą Okręgową w Gdańsku w latach 2008-2016.

Seremet ocenił, że prokuratorzy z Trójmiasta nie zdawali sobie sprawy, jak szerokie rozmiary przybiera sprawa Amber Gold. Mówił też o ich "rutynowym podejściu w najgorszym tego słowa znaczeniu". "To było żałosne" - tak zaś Seremet ocenił zgodę jednego z prokuratorów, że potrzebne akta Marcin P. dostarczy mu po powrocie z urlopu.

Pytania o przeniesienie postępowania

Szefowa komisji śledczej Małgorzata Wassermann (PiS) pytała Seremeta, dlaczego jesienią 2012 r. przeniesiono postępowanie ws. Amber Gold z gdańskiej prokuratury okręgowej do Prokuratury Okręgowej w Łodzi.

– Trafiały do mnie pisma osób pokrzywdzonych, którzy powątpiewali w obiektywizm prokuratury gdańskiej. Szczególnie wtedy, gdy ukazały się (w mediach - przyp.red.) zdjęcia z meczu prok. Różyckiego w towarzystwie b. premiera Donalda Tuska – odpowiedział Seremet. – Podnoszono, że skoro syn pana premiera Tuska jest zatrudniony (w liniach lotniczych OLT Express należących do Amber Gold - przyp.red), to może być jakiś problem. Dla uniknięcia takich zarzutów przeniosłem tę sprawę do Łodzi – dodał. 

REKLAMA

Wassermann zwróciła uwagę, że zdjęcia te pojawiły się w mediach 5 października 2012 r., czyli w tym samym dniu, gdy zapadła decyzja o przeniesieniu postępowania z Gdańska do Łodzi. – Pewnie ten materiał zaważył na tym, że dla uniknięcia zarzutów zaangażowania prok. Różyckiego po jednej stronie, czy wplątania go w jakiś kontekst polityczny, przeniosłem tę sprawę do Łodzi – powiedział Seremet. – Kiedy tak potężne zainteresowanie publiczne nastąpiło w związku z tą sprawą i kiedy uwikłano w kontekst polityczny prok. Różyckiego, a zatem całą tę jednostkę (Prokuraturę Okręgową w Gdańsku - przyp.red.), uważałem, że lepiej będzie przenieść sprawę do Łodzi. Wydaje mi się, że była to (...) decyzja trafna – dodał.

Wassermann dopytywała o interpelacje poselskie w zakresie przeniesienia sprawy Amber Gold do Łodzi - które jak mówiła - składali m.in. posłowie PiS: Marcin Mastalerek (z 18 września 2012 r.) czy Beata Mazurek (19 września). Jak cytowała, w odpowiedziach na te interpelacje Seremet wskazywał, że nie ma potrzeby przenosić sprawy poza Gdańsk, "że ma pełne zaufanie do prokuratorów gdańskich i nie będzie przeniesienia". Wassermann zwróciła też uwagę na notatkę ze spotkania 4 października 2012 r. Barbary Malczewskiej z PG, która nadzorowała gdańską prokuraturę apelacyjną, w której - jak mówiła Wassermann - stwierdziła, że trzeba "to" jak najszybciej stamtąd zabierać, bo jest bardzo źle.

– Czyli notatka pani prok. Malczewskiej z tego spotkania, która mówi o tym, że sprawa jest prowadzona źle, bez koncepcji, opieszale nie miała znaczenia? Dla pana znaczenie miał artykuł prasowy, a nie notatka prokuratora Prokuratury Generalnej? – dopytywała. – Wydaje mi się, że tak. Tamte zastrzeżenia można było korygować – odparł Seremet.

Spotkania z premierem Donaldem Tuskiem

Odpowiadając na pytanie Andżeliki Możdżanowskiej (PSL), ile razy spotkał się z Tuskiem ws. Amber Gold, Seremet odpowiedział, że jakieś trzy razy. – Rozmawialiśmy przede wszystkim, kiedy pan premier zaprosił mnie na spotkanie z udziałem kilku ministrów, którego przedmiotem była konieczność zaradzenia takim wydarzeniom w przyszłości – powiedział. – Premier był lekko, a może mocno, poirytowany tym, co się stało; krytycznie wyrażał się o działalności różnych służb, w tym także prokuratury – dodał Seremet. Podkreślił, że Tusk dążył to tego, by przyjąć metody lub zmianę prawa, aby skutecznie walczyć z piramidami finansowymi. 

REKLAMA

Na pytanie posłanki, czy była wtedy mowa o zatrudnieniu syna Tuska w OLT Express, Seremet odparł: "Nie rozmawialiśmy o tym". – Z innych spotkań wiem, że premier opowiadał, że nie miał z tym nic wspólnego – dodał.

Zeznał też, że w okresie wakacyjnym 2012 r. rozmawiał o tej sprawie także z ówczesnym szefem KNF Andrzejem Jakubiakiem. – Nasze spotkania zintensyfikowały się po wybuchu afery, dlatego że przygotowaliśmy program szkoleń, opracowaliśmy pewną metodykę działań; uznaliśmy np., że wszystkie pisma KNF trafiają do mnie osobiście w zakresie zawiadomień – powiedział b. prokurator generalny. 

"

Andrzej Seremet Gdyby pismo przewodniczącego KNF trafiło do mnie, sprawa mogłaby przybrać bardziej zdecydowany obrót

Istotnym elementem przesłuchania była zmiana stanowiska świadka w sprawie skierowanego do niego pisma Jakubiaka z końca listopada 2011 roku. Zawierało ono krytyczne uwagi na temat postępowania ws. Amber Gold. Pismo to nie trafiło jednak do Seremeta - zostało przekazane do departamentu postępowania przygotowawczego PG, który skierował je do zastępcy prokuratora apelacyjnego w Gdańsku, a stamtąd trafiło do gdańskiej prokuratury okręgowej. – Gdyby pismo przewodniczącego KNF trafiło do mnie, sprawa mogłaby przybrać bardziej zdecydowany obrót - przyznał Seremet. Dodał, że w tej sprawie zmienił pogląd prezentowany na początku przesłuchania.

Gdańska prokuratura okręgowa 5 stycznia 2012 r. przygotowała odpowiedź na uwagi szefa KNF. W piśmie tym było przyznanie, że zawieszenie postępowania w Prokuraturze Rejonowej Gdańsk-Wrzeszcz było niezasadne oraz że pismo w tej sprawie zostało skierowane do tej prokuratury; było też stwierdzenie, że po podjęciu postępowania zostanie ono objęte nadzorem przez prokuraturę okręgową. Jednak pismo prokuratury okręgowej w sprawie wznowienia postępowania trafiło do prokuratury rejonowej dopiero w kwietniu 2012 r., a wznowione wówczas postępowanie nie było objęte nadzorem.

REKLAMA

Rozmowa z szefem ABW

Inny fragment przesłuchania dotyczył rozmowy Seremeta z ówczesnym szefem ABW gen. Krzysztofem Bondarykiem na temat sprawy Amber Gold. Doszło do niej, jak przyznał świadek, późną wiosną lub latem 2012 r.

– Przedmiotem naszej rozmowy było to, że prezes Amber Gold używał jakichś pism ABW, które uznano potem za fałszywki – powiedział Seremet. Dopytywany przyznał, że rozmowa dotyczyła też tego, jak zająć się sprawą Amber Gold, by nie narazić się na zarzuty szkodzenia przedsiębiorcom. Były prokurator generalny zeznał, że podczas tego spotkania obaj rozmówcy nie mieli pewności, czy Amber Gold to piramida finansowa, ale mieli "takie podejrzenia". Tym niemniej, jak dodał, rozmawiali o tym, jak zająć się sprawą, by nie narażać się na zarzut szkodzenia przedsiębiorcom. Spotkanie, mówił, trwało około pół godziny.

Przyznawał zarazem, że problemy w prokuraturze z takimi sprawami jak Amber Gold wiązały się z m.in. tym, że "istnieje obawa przed wkroczeniem prokuratora na zasadzie kategorycznej, by nie został posądzony o zakłócenie działalności spółki". –Uważano, że prokurator utrudnia działalność przedsiębiorcom, to się przekładało na decyzje podejmowane przez prokuratorów– mówił Seremet.

Na uwagę szefowej komisji, że prokurator może prowadzić czynności bez "wchodzenia" do spółki, np. przez kontrolę w urzędach kontroli skarbowej, odpowiedział: "Mówię o atmosferze, która jakoś się prokuratorom udzielała, natomiast to nie tłumaczy zaniechań prokuratorów".

REKLAMA

Prokuratura mogła wykazać się skutecznością

Jarosław Krajewski (PiS) przypomniał, że Amber Gold działało w formie tzw. domu składowego, zaś w czerwcu 2010 r. minister gospodarki wykreślił tę spółkę z rejestru domów składowych i zakazał jej prowadzenia działalności w zakresie przedsiębiorstwa składowego. – Czy wie pan, kiedy podległa panu prokuratura postawiła Marcinowi P. (prezesowi spółki - przyp.red.) zarzut prowadzenia nielegalnego prowadzenia przedsiębiorstwa składowego? –zapytał poseł. 

Seremet odpowiedział: "Nie wiem, o ile w ogóle to nastąpiło". – I tu dochodzimy do sedna sprawy, bo tak naprawdę nigdy nie nastąpiło – odparł Krajewski, zaznaczając, że już w lipcu 2010 r. "prokuratura mogła wykazać się skutecznością i zapobiec dalszemu działaniu spółki".

Amber Gold pod "parasolem ochronnym"

Z kolei wiceprzewodniczący komisji Marek Suski (PiS) wysunął tezę, że nad sprawą Amber Gold rozciągał się parasol ochronny. Porównał szybkość działań prokuratury w stosunku do zabezpieczenia dokumentów w siedzibie spółki z wejściem i próbą skonfiskowania komputerów w redakcji "Wprost" w czerwcu 2014 roku. Jak stwierdził w pierwszej sprawie trzeba było czekać na reakcję ponad rok, w drugiej tylko dwa dni.

Andrzej Seremet nie ustosunkował się do tego zarzutu na sali, ale w rozmowie z dziennikarzami stwierdził, że takie podejrzenia jego zdaniem są zbyt daleko posunięte.

REKLAMA

Kolejne przesłuchania za tydzień

Kolejne przesłuchania przed Sejmową Komisją ds. Amber Gold zaplanowane są na przyszły tydzień. Jednym ze świadków będzie wicepremier Jarosław Gowin, wówczas minister sprawiedliwości.

Celem Sejmowej Komisji Śledczej jest zbadanie prawidłowości i legalności działań organów i instytucji publicznych wobec podmiotów wchodzących w skład Grupy Amber Gold.

Sprawa Amber Gold zaczęła się w grudniu 2009 roku, kiedy Komisja Nadzoru Finansowego wysłała zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez tą spółkę do Prokuratury Rejonowej Gdańsk-Wrzeszcz. Prokuratorem referentem została prokurator Barbara Kijanko.

Firma miała inwestować pieniądze klientów w metale szlachetne, takie jak złoto, czy platyna. Oferowała lokaty, których oprocentowanie było wyższe od bankowych. W sierpniu 2012 roku ogłosiła likwidację i oszukała prawie 19 tysięcy osób.

REKLAMA

dad

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej