Lawina zeszła na hotel we Włoszech. Rośnie bilans ofiar. Wciąż trwają poszukiwania
Strażacy w środę wydobyli z rumowiska ciało 25. ofiary śmiertelnej zejścia lawiny na hotel Rigopiano w Abruzji. Nadal poszukują czterech ostatnich zaginionych osób.
2017-01-25, 18:37
Posłuchaj
Tydzień po tragedii w Apeninach. Relacja Marka Lehnerta (IAR)
Dodaj do playlisty
Na miejscu katastrofy wciąż pracuje ponad dwustu ratowników. Przeszukują rumowisko, wchodząc przez wąskie szczeliny do kolejnych dawnych pomieszczeń hotelu.
- Będziemy pracować póki nie wydobędziemy wszystkich - powiedziała Titti Postiglione z włoskiej Obrony Cywilnej.
11 osób przeżyło. Dwie z nich, gdy zeszła lawina znajdowały się poza hotelem. Na pomoc czekały w samochodzie. Dziewięć osób - w tym małżeństwo z dzieckiem - wydobyli ratownicy z gruzów.
x-news.pl, STORYFUL
Pomoc przyszła za późno?
Lawina runęła 18 stycznia na czterogwiazdkowy górski hotel po serii silnych wstrząsów sejsmicznych w środkowych Włoszech. Tony kamieni, drewna i śniegu zniszczyły budynek niemal doszczętnie, przesuwając go o 10 metrów.
REKLAMA
Jak doniósł dziennik "Corriere della Sera", po trzęsieniu ziemi, zanim jeszcze zeszła lawina, wszyscy goście spakowali się i chcieli opuścić położony na zupełnym odludziu Rigopiano. Czekali na przyjazd pługu śnieżnego, aby odblokował zaśnieżoną drogę.
Jego przyjazd opóźniał się. W końcu zeszła lawina.
Do tego włoskie media ujawniły, że przez pierwszych kilka godzin po zejściu lawiny apele o ratunek były ignorowane lub lekceważone.
Jeden z gości hotelu tuż przed zejściem lawiny opuścił budynek i poszedł do zaparkowanego przed hotelem samochodu. Gdy zorientował się, co się stało poinformował swojego znajomego.
REKLAMA
Ów znajomy zadzwonił do wszystkich możliwych służb, ale w wielu miejscach jego apele o wysłanie pomocy zostały zlekceważone. - Nie wierzono mi - wskazał.
Pomoc, która wreszcie wyruszyła, nie posiadała odpowiedniego sprzętu i przebycie niewielkiej choć odległości, w ekstremalnie trudnych warunkach zajęło zbyt wiele cennego czasu. Ratownicy dotarli do miejsca zdarzenia dobę po katastrofie.
Prokuratura prowadzi postępowanie w tej sprawie.
w środę premier Włoch Paolo Gentiloni przedstawiając informację na temat trzęsienia ziemi i ataku srogiej zimy podkreślił, że była to "kumulacja zjawisk naturalnych bez precedensu". - Takich śnieżyc nie było w kraju od dziesięcioleci - zauważył.
Odnosząc się do sprawy opóźnienia w wysłaniu ekip do hotelu Rigopiano, szef rządu zapewnił, że podjęto "wszelkie wysiłki", by tam dotrzeć.
- Początkowo operacja była dramatycznie opóźniona z powodu niemożliwości użycia niektórych pojazdów i zagrożenia lawinowego - przyznał Gentiloni. Zaznaczył, że rząd nie obawia się prawdy na temat przebiegu akcji ratunkowej.
REKLAMA
W sprawie hotelu toczył się proces
Dziennik "Corriere della Sera" poinformował także, że w sprawie budowy hotelu toczył się proces karny. "Być może wcale tego hotelu nie powinno tam być" - czytamy.
Gazeta przypomina, że w miejscu, gdzie stoi Rigopiano stała wcześniej zwykła górska chata. Po nielegalnym przejęciu obszaru, w części publicznego, zbudowano tam elegancki hotel. Sprawa jego budowy trafiła do sądu.
Kilka lat temu zostali przed nim postawieni dwa byli burmistrzowie okolicznej miejscowości Farindola, dwaj przedstawiciele zarządu gminy i jej radny oraz kilku przedsiębiorców.Wszyscy zgodzili się na inwestycję. Postawiono im zarzuty korupcyjne.
Proces w tej sprawie trwał trzy lata. W listopadzie 2016 roku, a więc na dwa miesiące przed katastrofą, wszyscy zostali uniewinnieni, gdyż sąd uznał, że nie doszło do żadnego przestępstwa. Już wcześniej, bo w kwietniu, sprawę uznano za przedawnioną.
REKLAMA
Publicysta mediolańskiego dziennika w komentarzu "Łańcuch błędów" przypomina słowa wypowiedziane we wrześniu zeszłego roku przez biskupa miasta Rieti, Domenico Pompili w czasie pogrzebu ofiar wstrząsu sejsmicznego w Amatrice: "To nie trzęsienia zabijają. Zabijają dzieła ludzi".
kk
REKLAMA