Francja: nowy sondaż wskazuje na wygraną Emmanuela Macrona

Sondaż IFOP wskazuje, że w drugiej turze wyborów prezydenckich we Francji wygra Emmanuel Macron, na którego zamierza zagłosować 61,5 procenta wyborców. Jego przeciwniczkę, skrajnie prawicową kandydatkę Marine Le Pen zamierza poprzeć 38,5 procenta głosujących. Le Pen jest europosłanką, ma immunitet i odmawia stawienia się na przesłuchanie w śledztwie w jej sprawie. Będzie sądowne śledztwo w sprawie żony innego kandydata, Francois Fillona.

2017-02-22, 21:55

Francja: nowy sondaż wskazuje na wygraną Emmanuela Macrona

W pierwszej turze - jak wynika z sondażu - Marine Le Pen może liczyć na 26 procent poparcia, kandydat niezależny Emmanuel Macron 23,5 procenta, a centroprawicowy Francois Fillon - 20,5 procenta.

Sondaż został przeprowadzony i opublikowany przez pracownię IFOP.

Kłopoty Le Pen

- Kandydatka skrajnej prawicy w wyborach prezydenckich we Francji Marine Le Pen powiadomiła w piątek, że odmawia stawienia się na przesłuchanie w organach prowadzących śledztwo w sprawie fikcyjnego zatrudnienia jej współpracowników z unijnego budżetu.

Le Pen powiedziała, że w czasie kampanii wyborczej nie będzie odpowiadała na wezwania organów ścigania, gdyż - jej zdaniem - okres ten nie sprzyja "neutralności i klarowności działania wymiaru sprawiedliwości".

REKLAMA

Kandydatka Frontu Narodowego miała być w środę przesłuchana przez śledczych z biura antykorupcyjnego policji w Nanterre pod Paryżem, ale odmówiła stawienia się na miejscu. Jako eurodeputowanej przysługuje jej immunitet, więc nie jest ona prawnie zobowiązana do stawienia się na żądanie śledczych ani nie można wobec niej stosować żadnej formy przymusu.

Adwokat Le Pen, Rodolphe Bosselut, w rozmowie z AFP wyraził zdziwienie "pośpiechem w śledztwie na dwa miesiące przed wyborami prezydenckimi" i opowiedział się za przeprowadzeniem przesłuchań po wyborach: prezydenckich, które odbędą się na przełomie kwietnia i maja, oraz parlamentarnych w czerwcu.
W środę tymczasowo aresztowana została szefowa gabinetu Le Pen, Catherine Griset, której postawiono zarzut nadużycia zaufania. Zatrzymano także ochroniarza Thierry'ego Legiera, ale został on zwolniony bez stawiania zarzutów.

Francuskie śledztwo ma wyjaśnić, czy Le Pen płaciła personelowi partyjnemu we Francji z funduszy Parlamentu Europejskiego, które - zgodnie z unijnymi regułami - powinny być wykorzystywane tylko do płacenia asystentom za pracę dla eurodeputowanych.
Parlament Europejski zażądał już od Le Pen zwrotu blisko 340 tys. euro za zatrudnienie Legiera jako asystenta w 2011 roku, a Griset - w latach 2010-16. PE zaczął od lutego odzyskiwać tę kwotę, potrącając połowę poborów Le Pen.

Będzie sądowe śledztwo w sprawie żony Fillona

Francuska prokuratura przekazała w piątek sędziom śledczym dochodzenie w sprawie prasowych doniesień o fikcyjnym zatrudnieniu żony kandydata prawicy w wiosennych wyborach prezydenckich Francois Fillona i wypłaceniu jej setek tysięcy euro z publicznej kasy.

REKLAMA

Oznacza to otwarcie kolejnego etapu postępowania dotyczącego doniesień prasowych o sowicie wynagradzanej "pracy" Penelope Fillon.

Według komunikatu prokuratury ds. finansowych, która prowadziła dotąd wstępne postępowanie, sądowe śledztwo ma dotyczyć m.in. ewentualnego sprzeniewierzenia funduszy publicznych, płatnej protekcji i niedopełnienia obowiązku deklaracji zarobków organom ds. przejrzystości życia publicznego. Takie zarzuty może w toku śledztwa usłyszeć Fillon; grozi za to do 10 lat więzienia, milion euro grzywny i ewentualnie pozbawienie praw publicznych.

Dochodzenie dotyczy informacji satyrycznego tygodnika "Le Canard Enchaine", który 25 stycznia podał, że Penelope Fillon zarobiła ponad 830 tys. euro za wieloletnią pracę jako asystentka parlamentarna męża, a potem jego następcy, oraz współpracę z pewnym

pismem literackim. Na rzeczywiste świadczenie tej pracy nie ma dowodów.
Sprawa poważnie zaszkodziła Fillonowi i osłabiła jego szanse na prezydenturę; obecnie za faworyta uchodzi centrysta Emmanuel Macron, który według sondaży ma w drugiej turze pokonać liderkę skrajnie prawicowego Frontu Narodowego Marine Le Pen.

REKLAMA

Fillon, kandydat prawicowych Republikanów i do niedawna faworyt wyborów prezydenckich, zapowiedział, że nie zrezygnuje ze startu w wyborach; zaprzeczył, jakoby działał niezgodnie z prawem, i przeprosił Francuzów za zatrudnianie członków rodziny.

Dwie trzecie Francuzów uważa, że Fillon powinien zrezygnować z ubiegania się o stanowisko wobec dochodzenia w sprawie wykorzystania funduszy publicznych.

We francuskim systemie wymiaru sprawiedliwości sędzia śledczy wywodzi się z czasów napoleońskich. Nie jest on uprawniony do działania z urzędu - sprawę musi skierować do niego prokurator lub pokrzywdzony. Sędzia śledczy jest odpowiedzialny za przeprowadzenie wszelkich czynności koniecznych do ujawnienia prawdy, gromadząc przy pomocy policji sądowej wszystkie dowody w sprawie, której dotyczy postępowanie.
Gdy sędzia uznaje dochodzenie za zakończone, może wydać postanowienie o umorzeniu postępowania lub skierować sprawę osoby podlegającej dochodzeniu do sądu.
Wybory prezydenckie we Francji odbędą się w kwietniu i maju.

"Zwycięstwo Le Pen to poważna hipoteza"

Unijny komisarz ds. gospodarczych i finansowych, socjalista Pierre Moscovici w piątkowym wywiadzie dla kanału "I-Tele" ostrzegł, że zwycięstwo skrajnie prawicowej Marine Le Pen we francuskich wyborach prezydenckich w kwietniu "jest poważna hipotezą".

REKLAMA

Podkreślając, że pani Le Pen "dąży do zniszczenia Unii Europejskiej", polityk przypomniał, że jest typowana w sondażach jako zwyciężczyni pierwszej tury wyborów, która odbędzie się 23 kwietnia.

Tymczasem - dodaje Moscovici - "zdołamy pokonać populistów jedynie wówczas, gdyzredukujemy nasze rozbieżności".

"Kwestia rozbieżności ma w tym momencie kluczowe znaczenie" - powtórzył polityk, przypominając, że wielu Francuzów skłaniających się do poparcia Frontu Narodowego to osoby, które doszły do wniosku, że globalizacja nie leży w ich interesie.
Francuski komisarz UE podkreślił w wywiadzie, że "Le Pen pragnie zniszczyć Unię Europejską", a "Europa bez Francji nie ma żadnego sensu".

W artykule, który ukazał się na łamach dziennika "Le Monde", Moscovici powtórzył tezę, że "głosowanie na Le Pen oznacza wyjście ze strefy euro i przywrócenie zdewaluowanego franka oraz utratę siły nabywczej", co stanowi "totalne szaleństwo".

REKLAMA

Francuski polityk ostrzega, że koniec euro i Unii Europejskiej wbrew temu, co twierdzą ludzie, którzy pragną, aby do tego doszło, "nie oznaczałyby katharsis, lecz kataklizm".

"W nowym, pełnym niesłychanych zagrożeń świecie, który by się wyłonił, osłabiona Francja stałaby się pierwszą jego ofiarą, co oznaczałoby, że znalazłaby się na orbicie potężnego protektora" - dodaje Moscovici.

Według niego tym protektorem Francji rządzonej przez Marine Le Pen mogłyby być Rosja Władimira Putina lub Stany Zjednoczone Donalda Trumpa, co w obu przypadkach oznaczałoby "ograniczoną suwerenność".

Moscovici przyznając, że francuski elektorat, który w wyborach ma prawo okazać swój gniew "przeciwko partiom, polityce i europejskim instytucjom", nie powinien jednak zrywać z Europą, ani podpalać "wspólnego domu".

REKLAMA

"Europa - podsumował - jest naszą przyszłością i naszą ochroną (...) Europa potrzebuje lekarzy, a nie szarlatanów. Powinniśmy ją kurować, a nie dobijać"

PAP/IAR/agkm

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej