Wtarnął na teren Białego Domu. Twierdził, że jest przyjacielem prezydenta
26-letni Jonathan Tran z Milpitas w Kalifornii uruchomił kilka alarmów, ale udało mu się też skutecznie ominąć niektóre. Schwytano go dopiero po 16 minutach.
2017-03-18, 07:52
Jonathan Tran przeskoczył półtorametrowe ogrodzenie przy ministerstwie skarbu w pobliżu Białego Domu, następnie wspiął na wysoką na ponad dwa metry bramę wjazdową i przedostał od strony wschodniej w pobliże siedziby głowy państwa.
26-latek uruchomił kilka alarmów, ale udało mu się też skutecznie ominąć niektóre - wynika z reportażu wyemitowanego w piątek przez stację telewizyjną CNN. Schwytano go dopiero po 16 minutach.
Autorzy materiału twierdzą, że sprawca "kręcił się w okolicach Pensylvania Avenue przy Białym Domu na sześć godzin przed tym, gdy doszło do całego zajścia".
Tran powiedział agentom ochrony, że przyszedł do Białego Domu, by zobaczyć się z prezydentem USA Donaldem Trumpem. Stwierdził, że "jest przyjacielem prezydenta". Miał przy sobie komputer, książkę Trumpa oraz gaz do obrony własnej w aerozolu.
REKLAMA
Kalifornijczyk, który nie był wcześniej karany, został wypuszczony za kaucją. Podlega dozorowi elektronicznemu, dzięki czemu mógł wrócić do domu. Za wtargnięcie na teren strzeżony przez prezydencką ochronę grozi kara 10 lat więzienia.
"Luki w systemie ochrony"
Gdy doszło do zdarzenia prezydent USA przebywał w Białym Domu. Nie odebrał jednak tego incydentu jako zagrożenie. Oświadczył dziennikarzom, że agenci Secret Service, którzy zatrzymali podejrzanego, wykonali "świetną robotę".
W ostatnich 10-latach doszło do 143 prób wtargnięcia na obiekty państwowe pozostające pod specjalną ochroną w USA
Szef Secret Service, William Callahan podkreślił, że "luki w systemie ochrony Białego Domu są właśnie likwidowane".
REKLAMA
Zapewnienia te nie przekonały Jasona Chaffetza, przewodniczącego komisji ds. nadzoru i ochrony Izby Reprezentantów, który zwrócił uwagę, że w ostatnich 10-latach doszło do 143 prób wtargnięcia na obiekty państwowe pozostające pod specjalną ochroną w USA.
Jego niepokój budzi fakt, że intruz przebywał 16 minut w pobliżu Białego Domu i nie był przez nikogo kontrolowany. Zażądał od Callahana, by w poniedziałek rozwiał on wszelkie wątpliwości w tej sprawie na konferencji prasowej poświęconej incydentowi.
kk
REKLAMA