USA zareagowały na masakrę Assada. Miedwiediew: działania Trumpa w Syrii na krawędzi starć zbrojnych z Rosją
Zarządzając ostrzelanie pociskami manewrującymi syryjskiego lotniska w odwecie za atak chemiczny, prezydent USA Donald Trump pokazał, że ma zamiar walczyć z władzami Syrii na krawędzi starć zbrojnych z Rosją - oświadczył w piątek rosyjski premier Dmitrij Miedwiediew. USA zaatakowały bazę, z której wcześniej wojska dyktatora Assada z użyciem broni chemicznej spowodowały śmierć około 100 osób, w tym bardzo wielu dzieci.
2017-04-07, 17:59
Miedwiediew mówił, że amerykańska akcja bojowa była nielegalna także z punktu widzenia prawa konstytucyjnego USA. "Wbrew propagowanej tezie o wspólnej walce z głównym wrogiem - Państwem Islamskim - administracja Trumpa pokazała, że będzie zawzięcie prowadzić walkę z legalnym rządem Syrii" - napisał Miedwiediew na Facebooku. Amerykańskie działania prowadzone są "w ostrej sprzeczności z normami prawa międzynarodowego, bez zgody ONZ. Z naruszeniem stosownych procedur, przewidujących konieczność zawiadomienia Kongresu o operacji zbrojnej, która nie jest związana z atakiem na USA. Na krawędzi starć zbrojnych z Rosją" - oznajmił rosyjski premier.
USA zareagowały na masakrę w Syrii
Jak podał Pentagon, na mocy decyzji Trumpa dwa płynące po Morzu Śródziemnym amerykańskie niszczyciele rakietowe wystrzeliły w piątek nad ranem łącznie 59 pocisków manewrujących Tomahawk na syryjską bazę lotniczą Al-Szajrat, z której we wtorek przeprowadzono atak bronią chemiczną na miasto Chan Szajchun w prowincji Idlib. Użyty gaz uśmiercił tam co najmniej 86 osób, w tym 30 dzieci.
Amerykańska akcja bojowa "była odwetem wobec syryjskiego dyktatora (Baszara al-Assada) za użycie w ataku 4 kwietnia zakazanych środków chemicznych" - poinformował rzecznik Pentagonu komandor Jeff Davis. Jak zaznaczył, Rosja została o tej akcji uprzedzona, a przy jej planowaniu zadbano o zminimalizowanie ryzyka dla rosyjskiego lub syryjskiego personelu na lotnisku.
PAP/agkm
REKLAMA
REKLAMA