Tysiące na ulicach, krzyki, gwizdy i palenie opon

Poznań walczy o miejsca pracy u Cegielskiego.

2009-10-23, 13:29

Tysiące na ulicach, krzyki, gwizdy i palenie opon
Zakłady Hipolita Cegielskiego. Foto: fot. Wikipedia

Ulicami Poznania ruszyła demonstracja związkowców z całej Polski. Manifestujący chcą bronić miejsc pracy w  przeżywających kryzys zakładów Cegielskiego.

Według źródeł zwiazkowcych, w demonstracji bierze udział około 2 tysięcy osób. Inne szacunki mówią nawet o 3 tys. Protestowi towarzyszą wybuchy petard, okrzyki i gwizdy. Robotnicy zmierzają w stronę Urzędu Wojewódzkiego.

Z powodu likwidacji postawienia w stan upadłości polskich stoczni Zakłady Cegielskiego znalazły się w bardzo trudnej sytuacji finansowej. Pracę straciło już pół tysiąca osób. Z powodu braku zamówień wydział produkcji silników okrętowych w poznańskich zakładach czeka likwidacja. Zdaniem związkowców, szykują się następne zwolnienia, tym razem w spółkach-córkach poznańskiej fabryki.

Tadeusz Pytlak, przewodniczący Solidarności w Zakładach Cegielskiego, winą za złą sytuację zakładu obarcza rząd i jego nieudolną politykę w sprawie stoczni. Przypomniał, że upadające stocznie to nie tylko problem dla pracowników przemysłu stoczniowego. To również poważne kłopoty dla zakładów, które kooperowały z zakładami w Gdańsku, Gdyni i Szczecinie. Pracuje w nich około 80 tysięcy pracowników, których zakłady przeżywają teraz poważne kłopoty.



Pracownicy Zakładów Cegielskiego oczekują od rządu pomocy w ratowaniu miejsc pracy. Swoje żądania przekażą na ręce wojewody wielkopolskiego Piotra Florka. Chodzi przede wszystkim o zabezpieczenie środków na odprawy dla zwalnianych pracowników na poziomie pomocy przyznanej stoczniowcom. Związkowcy domagają się także pomocy rządu dla zakładu, przede wszystkim zać przedstawienia planu ratowania zakładu oraz zabezpieczenia środków na wypłaty wynagrodzeń.

REKLAMA

Przewodniczący NSZZ Solidarność Janusz Śniadek zapowiedział, że jego związek nie pozwoli na to, by polskie zakłady upadały w ciszy. Przypomniał, że podczas wrześniowej demonstracji w Szczecinie w obronie przemysłu stoczniowego ostrzegano rząd przed problemami firm kooperujących ze stoczniami. Niestety rząd nie zaproponował niczego, co mogłoby pomóc w ochronie zagrożonych miejsc pracy.



Janusz Śniadek zarzucił rządzącym niekompetencję w sprawie prywatyzacji polskich stoczni. Podkreślił, że "afera stoczniowa" to głównie popis niekompetencji urzędników państwowych. Okłamali oni pracowników stoczni, obiecując im sprzedaż zakładu kontrahentowi, którego nie było. Teraz zamiast wyjaśniać sprawę, politycy wykorzystują ją do rozgrywek politycznych. "Domagamy się od polskiego parlamentu, od polskich polityków, żeby przestali zajmowac się sobą. Żeby przestali ratować swoje stołki w rządzie i w Sejmie, a zaczęli zajmować się ratowaniem miejsc pracy dla Polaków" - powiedział Śniadek.

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej