Nawałnice nad Polską. W kraju prądu nie ma jeszcze 44 tys. odbiorców

- W skali całego kraju liczba odbiorców, którzy nie mają energii elektrycznej spadła do 44 tys., to jest o ponad 100 tys. w ciągu doby - poinformował w poniedziałek wiceminister energii Andrzej Piotrowski.

2017-08-14, 18:13

Nawałnice nad Polską. W kraju prądu nie ma jeszcze 44 tys. odbiorców
Pracownicy pogotowia energetycznego naprawia zerwaną linię średniego napięcia. Foto: PAP/Dominik Kulaszewicz

- Energetycy pracują. Próbują rozwiązać problem nawet doraźnie, ale cały czas pamiętając o bezpieczeństwie - powiedział Andrzej Piotrowski.

- Skala kataklizmu, który przeszedł jest dla regionu kujawsko-pomorskiego, a nawet dla Polski bez precedensu. Wiatr powalił linie wysokiego, średniego i niskiego napięcia. Jeżeli linia leży na całej długości to tego nie da się w prosty sposób natychmiast naprawić - zwrócił uwagę.

Wiceminister energii zaznaczył, że niemożliwe jest posiadanie tak dużych zapasów w magazynach, aby szybko wymienić słupy i pociągnąć nowe przewody. - Usuwanie niektórych awarii musi po prostu trwać. Próbujemy tak zestawiać te połączenia w sieciach, tam gdzie jest to możliwe, żeby wykorzystywać alternatywne ścieżki dotarcia z energią elektryczną - podkreślił.

Jak wyjaśnił, polska sieć niższych napięć nie była jeszcze budowana w strukturze oczkowej, która pozwala dostarczyć energię do danego miejsca z co najmniej dwóch kierunków. Zauważył jednocześnie, że struktura sieci przesyłowej - najwyższych napięć - jest taka, że bardzo często pozwala ominąć awarię pojedynczej linii.

W ocenie wiceministra, służby energetyczne stanęły na wysokości zadania, a wielu pracowników często zmieniając plany weekendowe i urlopowe stawiło się do pracy. Brygady naprawcze pracują po kilkanaście godzin na dobę z przerwą w nocy. - Uruchomiony został ciężki i lżejszy sprzęt. Jest też znakomita współpraca pomiędzy poszczególnymi służbami - oznajmił.

"Być może trzeba będzie podnieść standardy"

Piotrowski wskazał też na problemy z łącznością po nawałnicach, zaznaczając, że te sprawy nie leżą w gestii jego resortu.

- Być może trzeba będzie podnieść standardy. Tak jest w tej chwili, że sieci telefonii komórkowej podtrzymują zasilanie w sposób automatyczny przez pojedyncze godziny, a następnie mają możliwości serwisowe dostarczenia agregatów. Jednak operatorzy nie byli przygotowanie na sytuację, kiedy pada takich stacji bazowych kilkanaście albo kilkadziesiąt - wytłumaczył.

- Myśmy w dyskusjach z nimi na początku roku sugerowali, że być może nie jest to rozwiązanie bezpieczne. Niestety przyroda pokazała, że tak może być - dodał.

Wiceszef resortu energii powiedział, że z tego co wie, w znacznej części została przywrócono łączność.

- Tu też staramy się współpracować, ale trzeba zrozumieć, że odbudowanie zasilania w sieci nie jest według priorytetów kto, gdzie jest jak ważny - tylko jest architektura sieci, trzeba zacząć od najwyższych napięć, przez średnie do niskich. Tu nie bardzo jest inna droga, a stacje sieci komórkowych najczęściej porozrzucane są w terenie, a stacje są zasilane z miejsc, które nie były budowane z myślą o gwarantowanym zasilaniu - wskazał wiceminister.

REKLAMA

kk

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej