Wybory w Nowoczesnej. Zmiana szefa partii jest możliwa?
Nowoczesna przygotowuje się do konwencji wyborczej. Odbędzie się ona w ostatni weekend listopada. Wtedy poznamy nowe władze partii - jej przewodniczącego i zarząd, a także radę krajową. Czy pozycja Ryszarda Petru jest zagrożona?
2017-09-30, 19:29
Jedynym politykiem Nowoczesnej, który już zadeklarował, że będzie ubiegał się o fotel przewodniczącego partii jest jej obecny szef Ryszard Petru. Były doradca Leszka Balcerowicza liczy na uzyskanie silnego mandatu w listopadowych wyborach. Narazie jego zwycięstwo wydaje się pewne, bo nikt z członków partii nie chce stanąć z nim do rywalizacji.
Z naszych informacji wynika, że potencjalni kontrkandydaci nie chcieliby doprowadzić do wewnętrznych podziałów w Nowoczesnej. - Ryszard Petru konsultuje najważniejsze decyzje z innymi członkami władz partii. W związku z tym nie widzę powodu, aby któryś z nich obrócił się przeciw niemu - mówi portalowi PolskieRadio.pl jeden z posłów Nowoczesnej.
Jednym z członków władz partii, który miałby szansę zwycięsko wyjść z konfrontacji z Petru jest niewątpliwie Katarzyna Lubnauer. Obecną szefową klubu na fotelu przewodniczącego Nowoczesnej widzą przede wszystkim jej wyborcy. Jak wynika z sondażu IPSOS dla Oko.press aż 38 proc. sympatyków partii uważa, że byłaby najlepszym liderem. Na drugiej pozycji jest Kamila Gasiuk-Pihowicz, która uzyskała 36 proc. Ryszarda Petru wskazało w tym sondażu tylko 16 proc. respondentów.
Zarówno Lubnauer, jak i Gasiuk-Pihowicz nie mają ambicji, przynajmniej obecnie, aby powalczyć o władzę w partii. - Nie spodziewałbym się zmiany przewodniczącego. Do lekkich przestasowań może natomiast dojść w zarządzie i radzie krajowej - tłumaczy nam polityk z władz Nowoczesnej. Listopadowa konwencja ma być dla partii Ryszarda Petru początkiem marszu po jak najlepszy wynik w wyborach samorządowych.
REKLAMA
Wiele wskazuje na to, że Nowoczesna pójdzie do nich samodzielnie. Na wspólne listy opozycji szanse są niewielkie. - Możliwe, że wystawimy gdzieś wspólnych kandydatów w wyborach na prezydenta lub poprzemy polityka PO czy lewicy, ale w przypadku radnych będziemy chcieli przygotować własne listy - mówi nam polityk Nowoczesnej z Warszawy.
W dużej części wynika to z faktu, że w samorządzie zarówno PO i PSL nie chcą współpracować z ugrupowaniem Ryszarda Petru. Obie partie mają znacznie lepiej rozbudowane struktury w terenie, w związku z czym łatwiej będzie im wystawić własną listę wyborczą i uzyskać przyzwoity wynik. Nowoczesna miałaby im znacznie mniej do zaoferowania, choć w przypadku niektórych miast głosy jej kandydatów mogą okazać się przydatne w II turze wyborów. Liczy na nie zwłaszcza stołeczna PO w kontekście wyborów prezydenckich w Warszawie.
Jeden z polityków Nowoczesnej tłumaczy nam, że jego ugrupowanie nie ma wielkich ambicji wyborczych. - Z najnowszego sondażu wewnętrznego wynika, że uzyskalibyśmy 12 proc. Taki wynik nas satysfakcjonuje. Nie ma się co oszukiwać, jesteśmy partią na maksymalnie 15 proc., ale to w wyborach parlamentarnych. W samorządzie jesteśmy słabsi, w związku z czym wszystko powyżej 10 proc. będzie dla nas satysfakcjonujące - tłumaczy działacz Nowoczesnej.
Wielką rolę do odegrania w wyborach samorządowych, a przede wszystkim parlamentarnych, będzie miał lider partii. Pod koniec listopada członkowie Nowoczesnej zdecydują o tym, czy chcą raz jeszcze powierzyć ją Ryszardowi Petru.
REKLAMA
Michał Fabisiak, PolskieRadio.pl
REKLAMA