Ratownicy dotarli do górnika zasypanego w kopalni
Wydostanie poszkodowanego górnika z zawalonego wyrobiska w kopalni "Rydułtowy-Anna" wymaga ostrożności i czasu. Ratownicy nie potrafią oszacować, jak długo jeszcze potrwa akcja - wynika z informacji Kompanii Węglowej, do której należy kopalnia.
2010-03-26, 10:00
Posłuchaj
"Fakt, że jednemu z ratowników o 9.12 rano udało się dotrzeć w pobliże poszkodowanego, a nawet dotknąć jego głowy, nie musi oznaczać, że górnika uda się szybko wydostać i przetransportować na powierzchnię. Aby było to możliwe, konieczne jest wydrążenie w rumowisku bezpiecznego przejścia odpowiedniej wielkości" - wyjaśnił rzecznik firmy Zbigniew Madej.
Jak powiedział Madej, dopiero lekarz będzie mógł stwierdzić, czy 40-letni górnik żyje. Rzecznik przypomniał, że w zasypanym wyrobisku cały czas był przepływ powietrza. Trzeba jednak pamiętać, że od tąpnięcia i zawału upłynęły już ponad dwie doby. W tym czasie górnik przebywał w ekstremalnych warunkach, mógł również zostać przygnieciony skałami.
W kopalni dyżuruje ekipa medyczna, w razie potrzeby do dyspozycji jest również śmigłowiec.
Do tąpnięcia w kopalni w Rydułtowach doszło w środę rano. Wstrząsowi towarzyszył zawał w położonym na poziomie 1000 metrów chodniku na długości ok. 35 metrów. W pobliżu znajdowało się siedmiu górników. Sześciu wycofało się o własnych siłach. Z obrażeniami niezagrażającymi życiu zostali przewiezieni do szpitali. W czwartek ratownicy myśleli, że dzięki kamerom wziernikowym udało im się ustalić miejsce, w którym znajduje się 40-letni elektryk. Ale nie było go w tym miejscu.
kg, Informacyjna Agencja Radiowa (IAR),PAP
REKLAMA
REKLAMA