Reprywatyzacja w Krakowie? Grzegorz Długi odpowiada na doniesienia medialne. Będzie żądał milionowych odszkodowań
- Nie jestem właścicielem żadnej kamienicy w Krakowie. Nigdy nie pozyskiwałem tego rodzaju nieruchomości, będę żądał milionowych odszkodowań – powiedział w czwartek poseł Grzegorz Długi (Kukiz ’15). Tak odniósł się do artykułu "Faktu", że pomagał on w pozyskaniu kamienicy w Krakowie.
2017-10-05, 15:51
"Fakt" napisał w czwartek, w artykule pt. "Jak poseł od Kukiza pozyskał kamienicę", że Długi pomagał w pozyskaniu kamienicy przy ul. Dietla 9 w Krakowie i że śledczy nie wykluczają, iż pełnomocnictwo, którym się posłużył, było sfałszowane. Odnosząc się na konferencji w Katowicach do tej publikacji, Długi nazwał ją "bulwersującym naruszeniem podstawowych zasad prawa i etyki". - Ta publikacja jest od początku do końca po prostu nieprawdziwa (…), stek bzdur – stwierdził poseł, który z zawodu jest adwokatem.
- Chcę wyraźnie powiedzieć: nie jestem właścicielem żadnej kamienicy w Krakowie. Chciałbym, ale nie jestem. Nigdy nie byłem i nigdy nie pozyskiwałem tego rodzaju nieruchomości – powiedział. Poseł dodał, że jest właścicielem tego, co zawarł w swym oświadczeniu majątkowym. - Urzędy skarbowe mogą w każdej chwili zbadać całą moją drogę życiową, zawodową – zapewnił.
Podkreślił też, że "w żadnej reprywatyzacji tej kamienicy nie brał udziału". - Brałem udział jako pełnomocnik osoby, która sprzedawała swoje udziały. Jedna osoba sprzedawała drugiej osobie swoje udziały (…). Pełnomocnictwo było notarialne, wszystko było, z tego, co wiem, właściwe (…). Ten, który mnie upoważnił żył i żył jeszcze ileś lat później – wskazał. Powiedział natomiast, że z jego informacji, które sprawdził "na tyle, na ile mógł od rana", wynika, że "ta kamienica, o której tam (w tekście - red.) mowa, nigdy nie była reprywatyzowana. Ta kamienica zawsze była prywatna".
W ocenie posła artykuł narusza szereg przepisów prawa. W związku z tym zapowiedział, że rozpocznie akcję prawną. Dopytywany odpowiedział, że chodzi m.in. o zawiadomienie do prokuratury. - Jako że obawiam się, że nastąpił cały szereg naruszeń ustawy o prokuraturze i w konsekwencji artykułów kodeksu karnego – wskazał. Uściślił, że chodzi o art. 12 i 102 Prawa o prokuraturze oraz art. 226 Kodeksu karnego.
REKLAMA
- Również mówimy o akcji cywilnej, jako że moje dobra osobiste zostały naruszone, jak również akcji karnej związanej z art. 212 (ws. zniesławienia - red), jako że usiłuje się zachwiać zaufanie do mojej osoby, potrzebne mi do wykonywania zawodu i działalności społecznej, bo przypominam, że jestem społecznie posłem. Wobec czego jest to ewidentna próba osłabienia i usunięcia mojej osoby z życia politycznego – zaznaczył.
Będą milionowe odszkodowania?
Zapowiedział ponadto żądanie milionowych odszkodowań. - Musimy obliczyć jakiego rodzaju szkody tutaj będą, ale to będą szkody idące w miliony: myślimy o 2-3 milionach złotych, których będziemy żądali od inicjatorów tego pomysłu, tego ataku – zarówno na rzecz naszego Ruchu (Kukiz ’15 - red.), którego dobre imię zostało naruszone, jak i na rzecz mnie osobiście, jako że uderza to (…) w możliwości uprawiania przeze mnie zawodu – powiedział.
- Równocześnie chcę oświadczyć, że jeżeli ktokolwiek uważa, że jakiekolwiek działanie moje było nieprawidłowe, nieetyczne lub tym bardziej bezprawne, zrzekam się immunitetu politycznego i czekam aż prokuratura wytoczy odpowiednią sprawę – powiedział.
Poseł Długi wezwał też ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę do interwencji. Zdaniem Długiego, nie ma przypadku w tym, że artykuł ukazał się akurat w czwartek. Uzasadniał to wypowiedzią ministra sprawiedliwości ze środy. Tego dnia Ziobro poinformował m.in., że dziesiątki kamienic w Krakowie mogły zostać niewłaściwie przejęte. Zaznaczył, że w tych sprawach mogły działać zorganizowane grupy przestępcze. Minister nie wykluczył, że "mogli w tym uczestniczyć prawnicy".
REKLAMA
W czwartek "Fakt" napisał, że mec. Długi pomagał w pozyskaniu kamienicy w Krakowie pod adresem Dietla 9. Według "Faktu" połowę kamienicy kupił w 1946 r. Abraham Issachar Englard, który później wyjechał z kraju i do śmierci w 2005 r. mieszkał w Izraelu; w 2001 r. Haim Eliasz zaproponował współwłaścicielowi firmy S.L. Kraków kupno nieruchomości, rozmowy odbywały się w Izraelu, a Eliasz mówił, że reprezentuje Englarda; w grudniu 2003 r. firma S.L.Kraków kupiła udział Englarda, a transakcję w Polsce dopinał mec. Długi, który "twierdzi, że pełnomocnictwo przekazał mu Eliasz". "Fakt" napisał, że kilka lat temu śledczy kwestionowali autentyczność dokumentu, którym posłużył się Długi - brakowało na nim daty, nie wpisano miejsca wystawienia pełnomocnictwa.
Dziennik zacytował uzasadnienie umorzenia sprawy, z którego wynika, że "na dokumencie (pełnomocnictwie - red) widniał nieczytelny podpis wraz z przekładem tłumacza przysięgłego języka angielskiego". Prokuratura nie była w stanie stwierdzić, że dokument sfałszowano; w śledztwie zeznawał mec. Długi; "stwierdził, że braki w dokumencie oraz fakt, że nie znał właściciela, nie miały dla niego znaczenia" - napisała gazeta. Jak podaje "Fakt", teraz sprawa trafiła pod lupę kontrolerów z Prokuratury Krajowej. Zdaniem dziennika ustalili oni, że "prawowity właściciel nie mógł podpisać takiego pełnomocnictwa w 2002 roku w kancelarii notariusza w Izraelu, ponieważ od 2000 roku do swojej śmierci w 2005 roku przebywał nieprzerwanie w Centrum Medycznym w Izraelu, a od 2002 roku - na oddziale geriatrycznym".
pr
REKLAMA