Syn ćpał i ją bił, ale się nie poddała [REPORTAŻ]

- Miałam mieszkanie własnościowe, ale syn narkotyzował się i bił, wiec się wyprowadziłam - opowiada Dorota Piątek, która przebywa w ośrodku charytatywnym Caritasu "TYLKO". Kobieta jednak się nie poddała. Zachowała radość życia i nadzieję - czeka na mieszkanie socjalne.

2018-01-18, 13:01

Syn ćpał i ją bił, ale się nie poddała [REPORTAŻ]
bezdomność. Foto: PR

Takich historii jest więcej. Jeden z moich rozmówców, który nie chciał podawać imienia, od siedmiu lat mieszka w drewnianym domku na terenie ogródków działkowych. - Rozstałem się z żoną, tak się wszystko zaczęło - wspomina. Zapytałem go, czy widzi jakąś szansę na zmianę swojej sytuacji. Mówi, że dla niego nie ma różnicy. - Robotę się złapie na wiosnę i się będzie kałatać (żyć-red.) - stwierdza.

Jego dom jest bardzo skromny. Zamiast drzwi w wejściu wisi koc. Wchodzę do małego przedsionka, za nim kolejne większe pomieszczenie, gdzie stoi tzw. koza. Pod oknem stół, jest też wersalka. Warunki, jakkolwiek to nie zabrzmi, są dość komfortowe, bowiem, pomimo wyraźnie odczuwalnego na zewnątrz mrozu, w pomieszczeniu jest ciepło.

Zima to najgorsza pora roku dla bezdomnych

Ciepło dla ludzi bezdomnych zimą to kwestia podstawowa. Pan Krzysztof, który wraz z kolegą mieszka w pustostanie, pokazuje butelkę wody. - Zamarzła, nie ma co pić - śmieją się. W ich "pokoju" jest około -8° C. W nocy temperatura spada do minus dziesięciu, a zima dopiero się rozkręca. Przed wychłodzeniem chronią ich kołdry i koce, którymi się okrywają. Śpią w ubraniu.

Pan Krzysztof to były wojskowy. - Kopnęli mnie w tyłek, jakiś polityczny się dopatrzył - mówi enigmatycznie. Do emerytury zabrakło mu 4 miesięcy. Pracował przy kablach, przez co nabawił się ołowicy.

REKLAMA

Wraz z kolegą żyją z "hasioków" i "pewexów", jak mówią o śmietnikach. - Dziennie da się zarobić na papierosy, napój czy chleb - wyliczają. Szukają makulatury, puszek, butelek - słowem wszystkiego, co da się sprzedać. - Nie żebrzemy - podkreślają z dumą. Pracują tak 8-10 godzin dziennie. Aby się opłaciło wózki muszą być wypełnione "towarem".

- Ja się nigdy nie poddam, co będzie to będzie - mówi pan Krzysztof, który od 13 lat jest bezdomny. Obaj są uzależnieni od alkoholu, dlatego nie przebywają w schronisku. Cenią sobie też swoją niezależność.

Nie można się poddawać

Pani Maria po śmierci męża straciła mieszkanie i od lat tuła się po schroniskach. Rozmawiam z nią w ośrodku "TYLKO" prowadzonym przez Caritas. Od razu zwracam na nią uwagę. Siedzi pod ścianą jak na tronie, a u jej stóp leżą jakieś torby, pakunki. Siedzi i się uśmiecha.

REKLAMA

To już kolejny "dom" pani Marii, ponieważ w takich miejscach można przebywać czasowo.  Rozmawiamy o komorniku, który zabrał mieszkanie, o śmierci jej męża, o tułaczce. Ale nie ma w tym żalu, czy smutku. Taki los. Jest za to szczęście. W innym schronisku poznała swojego przyszłego męża. - Weszłam z tobołami i z walizką. Wszyscy stoją jak wryci, a on jeden: "to ja pani pomogę" - wspomina początek ich miłości. Są ze sobą od pół roku, planują się pobrać. - We dwoje raźniej - mówi.

Gdzie się kończy ludzka nadzieja? Jak niewiele potrzeba do szczęścia? Zapraszam do obejrzenia reportażu.

Przygotował

Paweł Kurek

REKLAMA

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej