Nadal nie wiadomo, gdzie znajduje się górnik
Zmalały szanse na szybkie dotarcie do zasypanego w kopalni "Rydułtowy-Anna" elektryka górniczego. Pracujący nieprzerwanie od środy ratownicy przebyli dotąd niewiele ponad 10 metrów z liczącej ok. 35 m strefy zawału - wynika z informacji Kompanii Węglowej.
2010-03-26, 07:00
Posłuchaj
"Ekipy ratownicze robią wszystko by możliwie jak najszybciej dotrzeć do poszkodowanego górnika. Trzeba jednak zdawać sobie sprawę, że w warunkach panujących ponad tysiąc metrów pod ziemią musimy zachować szczególną ostrożność, by zapewnić ekipom ratowniczym bezpieczną pracę" - wyjaśnił w piątkowym komunikacie rzecznik Kompanii, Zbigniew Madej.
Rzecznik podkreślił, że akcja ratunkowa przebiega w bardzo trudnych warunkach, a termin dotarcia do poszkodowanego jest obecnie trudny do określenia. Może to potrwać nawet kilka dni. "Nadal na bieżąco będziemy informować o postępach akcji. Z chwilą dotarcia do poszkodowanego górnika przekażemy taką informację niezwłocznie" - zapewnił Madej.
Przedstawiciele Kompanii podkreślają, że ekipy ratownicze i sztab akcji robią wszystko, by jak najszybciej dotrzeć do górnika. Przestrzegają jednocześnie przed podawaniem niesprawdzonych informacji, sugerujących, że zakończenie akcji jest bliskie. Jak zawsze w podobnych przypadkach ratownicy podkreślają, że dopóki trwa akcja, jest nadzieja, że pracownik mógł przeżyć wypadek, mimo dużej skali i charakteru zawału.
W czwartek ratownicy myśleli, że dzięki kamerom wziernikowym udało im się ustalić miejsce, w którym znajduje się 40-letni elektryk. Już wiadomo, że go tam nie ma.
Jak powiedział rzecznik Kompanii Węglowej, Zbigniew Madej, kamera wziernikowa ma to do siebie, że nie pokazuje obrazu, a wskazuje pustkę i ratownicy mieli nadzieję, że tam właśnie znajduje się górnik. „Niestety okazało się to zbyt optymistyczne" - dodał Madej.
Pewne jest, że górnik nie powinien przebywać w tym miejscu. Była to bowiem strefa szczególnego zagrożenia tąpnięciami.
REKLAMA
kg,Informacyjna Agencja Radiowa (IAR),PAP
REKLAMA