Asad odlicza godziny. Zachód przygotowuje się do ataku

Amerykanie wraz z sojusznikami przygotowują się do ataku na siły syryjskiego dyktatora Baszara al-Asada. Ma być to kara za przeprowadzenie przez niego ataku gazowego wymierzonego w cywilów we Wschodniej w Gucie. Rosjanie zapowiadają, że nie zgodzą się na ukaranie sojusznika i ostrzegają Zachód przed konsekwencjami. - Do ataku zapewne dojdzie, gdyż jeżeli by nie został on przeprowadzony, to byłoby to, przy wszystkich tych oświadczeniach, nakręcaniu atmosfery, ośmieszające dla administracji amerykańskiej i jej sojuszników - przekonuje w rozmowie z portalem PolskieRadio.pl ekspert ds. międzynarodowych Witold Repetowicz.

2018-04-11, 15:48

Asad odlicza godziny. Zachód przygotowuje się do ataku

Rada Bezpieczeństwa ONZ nie przyjęła we wtorek rezolucji w sprawie ataku chemicznego w Doumie w Syrii. Zgłoszony przez Stany Zjednoczone, Wielka Brytanię, Francję, Polskę i 5 innych krajów projekt został zawetowany przez Rosję. Głosowanie poprzedził spór pomiędzy ambasadorami USA i Rosji.


Powiązany Artykuł

Trump 1200.jpg
Donald Trump: niech Rosja przygotuje się na nasze pociski w Syrii

Poddany pod głosowanie projekt nakazywał nieskrępowany dostęp pracowników humanitarnych do Doumy oraz przeprowadzenie niezależnego dochodzenia umożliwiającego wskazanie winnych ataku. - Ta rezolucja to minimum jakie może zrobić Rada Bezpieczeństwa w odpowiedzi na atak. Stany Zjednoczone zrobiły wszystko co możliwe by zbudować jedność w sprawie jej tekstu - mówiła ambasador USA Nikki Haley.

Przekonywała, że w projekcie znalazły się wszystkie sensowne propozycje zgłaszane przez Moskwę. Ambasador Rosji Wasilij Niebenzja uznał twierdzenia Haley za nieprawdziwe. Jego zdaniem USA wiedziały, że zapisy rezolucji są nie do przyjęcia dla Rosji i że proponowany przez Amerykanów mechanizm śledztwa dawałby możliwość manipulacji przeciwnikom władz w Damaszku. Niebenzja ocenił, że działania USA mają na celu stworzenie pretekstu do ataku na Syrię.

W głosowaniu 12 krajów opowiedziało się za, Chiny wstrzymały się od głosu, a dysponująca prawem weta Rosja była przeciw. Tym samym rezolucja nie została przyjęta. - Rosja postanowiła chronić potwora - skomentowała wynik głosowania ambasador Nikki Haley.

REKLAMA

Reprezentujący Polskę zastępca ambasadora przy ONZ Paweł Radomski wyraził ubolewanie, że „dla niektórych krajów polityczne kalkulacje i sojusze są ważniejsze niż konieczność zakończenia tragedii cywilów w Syrii.

USA przygotowują się do ataku?

Tymczasem rośnie prawdopodobieństwo przeprowadzenia ataku przez USA i sojuszów na siły Baszara al-Aasada. Dziś prezydent Donald Trump napisał na Twitterze, że Rosja powinna się przygotować na wystrzelenie przez USA pocisków w kierunku Syrii w odpowiedzi na atak chemiczny w Dumie. Następnie zaproponował Rosji pomoc gospodarczą i zakończenie wyścigu zbrojeń. Zarówno groźba jak i oferta pokojowego rozwiązania sporu zostały odrzucone przez stronę rosyjską. Słowa amerykańskiego prezydenta są kontyuacją trwających od kilku dni oskarżeń pod adresem Damaszku i Moskwy i zapowiedzi siłowego ukarania Baszara al-Asada.

W poniedziałek przed naradą z najwyższym dowództwem wojskowym USA, Donald Trump powiedział dziennikarzom, że "Stany Zjednoczone mają przed sobą wiele opcji militarnych", a on wybierze jedną z nich. - W ciągu najbliższych 24-48 godzin podejmiemy znaczącą decyzję w tej sprawie. Jesteśmy bardzo zaniepokojeni tym co się wydarzyło. Tu chodzi o człowieczeństwo, takie rzeczy nie mogą się dziać - oświadczył amerykański prezydent. Donald Trump podkreślił, że sprawę ataku w Syrii traktuje bardzo poważnie. - Czy to Rosja, czy Syria, czy Iran, czy wszystkie te kraje razem, dowiemy się bardzo szybko - powiedział amerykański prezydent dodając, że nie można pozwolić na tego rodzaju okrucieństwa.

- Stało się teraz jasne, że Rosja pogwałciła swe zobowiązania do zagwarantowania, że syryjski program broni chemicznej zostanie zakończony – oznajmiła z kolei rzeczniczka Białego Domu Sarah Sanders. - Prezydent podkreślił, że Rosja i Iran ponoszą również odpowiedzialność za te działania, ponieważ Syria nie mogłaby przeprowadzić ataku chemicznego bez ich materialnej pomocy - dodała.

REKLAMA

- Do ataku zapewne dojdzie, gdyż jeżeli by nie został on przeprowadzony, to byłoby to, przy wszystkich tych oświadczeniach, nakręcaniu atmosfery, ośmieszające dla administracji amerykańskiej i jej sojuszników. Atak będzie jednak celem samym sobie, on nie doprowadzi do obalenia Asada, gdyż żeby to zrobić, trzeba by mieć plan – „co później” - a takiego planu nie ma. Nie ma żadnego ośrodka, który mógłby przejąć władzę w Syrii. To na tych, którzy obaliliby Asada, spoczywałby obowiązek zaprowadzenia w tym kraju porządku – powiedział w rozmowie z portalem PolskieRadio.pl ekspert ds. międzynarodowych Witold Repetowicz.

Witold Repetowicz mówił również, że chociaż Donald Trump zapowiadał wycofanie amerykańskich jednostek z Syrii, to wciąż na terenach w północnej części kraju zajmowanych przez Syryjskie Siły Demokratyczne znajduje się dwa tysiące żołnierzy. Wiele wskazuje, że są tam również żołnierze francuscy. – Syryjskie Siły Demokratyczne są jedynym wiarygodnym sojusznikiem Zachodu. Natomiast Państwo Islamskiego nie zostało pokonane w Syrii. Jemu został przetrącony kręgosłup, natomiast nie dobito go. Ono się tam powoli odradza, także dzięki temu, że Syryjskie Siły Demokratyczne musiały się przegrupować do Afrinu i walczyć z Turkami – przekonywał.

Atak na Szajrat 2.0

W kwietniu zeszłego roku amerykańska armia wystrzeliła 59 pocisków manewrujących na bazę lotniczą Szajrat w prowincji Hims, skąd według administracji USA wystartowały samoloty, które dokonały ataku z użyciem sarinu w Chan Szajchun w prowincji Idlib, w wyniku czego zginęło ponad 80 osób, w tym wiele kobiet i dzieci. Eksperci wskazują, że obecnie rozważany jest podobny atak.

Zdecydowaną odpowiedź Zachodu na użycie gazu wobec cywilów popiera m.in. Francja, Wielka Brytania i Niemcy. We wtorek rzeczniczka Białego Domu Sarah Sanders poinformowała, że prezydent USA nie weźmie udziału w rozpoczynającym się w piątek Szczycie Ameryk w Limie i pozostanie w kraju, by "nadzorować amerykańską odpowiedź wobec Syrii". Również szef Pentagonu Jim Mattis odwołał zaplanowany wyjazd. Z kolei francuski prezydent Emmanuel Macron doprecyzował, że jeśli Paryż zdecydowałby się przeprowadzić naloty w Syrii, to ich celem nie byliby sojusznicy syryjskiego rządu lub ktokolwiek inny, lecz infrastruktura syryjskiego rządu związana z bronią chemiczną. Agencja AP pisze, że chodziłoby o magazyny broni chemicznej. Prezydent zapewnił, że Francja "nie chce żadnej eskalacji" w Syrii.

REKLAMA

Moskwa grozi odwetem

W odpowiedzi na zapowiedzi Zachodu przeprowadzenia ataku na syryjskie siły, Kreml potęguje groźby. Rosyjski ambasador w Libanie Aleksandr Zasypkin oświadczył w telewizji Al-Manar powiązanej z libańskim radykalnym ugrupowaniem Hezbollah, że każdy amerykański pocisk rakietowy odpalony w stronę Syrii zostanie zestrzelony, a miejsca, z których rakiety będą odpalane, zostaną wzięte na cel. Dodał, że powołuje się na słowa rosyjskiego prezydenta Władimira Putina i szefa sztabu generalnego sił zbrojnych Rosji generała Walerija Gierasimowa.

Według środowego wydania dziennika "Wiedomosti" "USA są gotowe do nowego uderzenia w Syrię pociskami manewrującymi, ale będą unikać tych celów, gdzie mogą się znajdować wojskowi rosyjscy". Cytowany przez gazetę ekspert wojskowy Wiktor Murachowski uważa, że amerykański atak będzie podobny do zeszłorocznego ostrzału syryjskiej bazy Szajrat. Wówczas cele wybrano w taki sposób, by na miejscu nie było żołnierzy rosyjskich; prawdopodobnie ta kwestia będzie omawiana przez wojskowych Rosji i USA poprzez ich kanały łączności - ocenia Murachowski.

Ekspert Rosyjskiej Rady Spraw Międzynarodowych Prochor Tiebin powiedział "Wiedomostiom", że prawdopodobieństwo konfrontacji militarnej Rosji i USA nadal jest niskie, choć wysokie jest prawdopodobieństwo przypadkowych incydentów.

Jego zdaniem na razie nie ma realnych przesłanek politycznych i militarnych do przejścia od takich ewentualnych incydentów do realnej i świadomej konfrontacji. Rzeczywistym polem obecnej "zimnej" czy "chłodnej" wojny są: polityka, gospodarka i sfera informacyjna - ocenił ekspert.

REKLAMA

- Strona rosyjska powstrzymała się od odwetowych uderzeń w odpowiedzi na zbombardowanie przez samoloty izraelskie lotniska w Syrii, gdzie znajdowały się siły irańskie. Nie jest wykluczone, że podobnie Rosja zachowa się w przypadku działań sił francuskich i brytyjskich - powiedział w "Nowej Gaziecie" politolog i orientalista Aleksandr Szumilin. Jego zdaniem "najprawdopodobniej strona rosyjska spróbuje dogadać się z natowską trójką", uruchomione zostaną dodatkowe kanały łączności po to, by ostrzał Syrii stał się aktem symbolicznym i by uniknąć ofiar wśród żołnierzy rosyjskich.

Również odpowiedź ze strony rosyjskiej powinna być symboliczna i "w ramach reguł", czyli może chodzić o strącenie samolotu czy rakiety, ale nie o ostrzeliwanie okrętów i jednostek podwodnych, z których rakiety te są wystrzeliwane - ocenił Szumilin.

pp


Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej