Wstrząs w kopalni "Zofiówka". "Wierzymy, że górnicy żyją"
Służby ratunkowe w kopalni Zofiówka zawężają obszar, na którym mogą się znajdować trzej poszukiwani górnicy - poinformował prezes Jastrzębskiej Spółki Węglowej Daniel Ozon. Poinformował, że z jednej strony ratownikom pozostało 150 metrów, a z drugiej części chodnika - 125 metrów. W wyniku sobotniego wstrząsu zginęło dwóch górników, których ciała ratownicy wydobyli w niedzielę. Dwaj inni, uratowani pracownicy, są w szpitalu, ich stan jest dobry.
2018-05-07, 17:52
Prezes JSW powiedział, że prace postępują w tempie kilku metrów na godzinę w kierunku kolejnego skrzyżowania chodników. Daniel Ozon mówił, że 70 metrów od skrzyżowania słychać działające wentylatory powietrza. - Warunki są ekstremalnie trudne - powiedział prezes JSW.
Jak informował podczas wcześniejszej konferencji prasowej w poniedziałek, w zagrożony rejon wciąż podawane jest powietrze. Jeżeli górnicy są w przeszukiwanym chodniku, dzięki temu powinni móc oddychać. - Cały czas pracujemy z dużą determinacją; wierzymy, że górnicy żyją - podkreślił Ozon.
Akcja ratownicza prowadzona jest w dwóch wyrobiskach. Jedno to chodnik, w którym nastąpił zawał. Drugie to równoległy chodnik wentylacyjny - następnie krzyżujący się z pierwszym wyrobiskiem w miejscu, za którym zniszczenia są już prawdopodobnie mniejsze. Chodnikiem wentylacyjnym w poniedziałek nad ranem udało się doprowadzić do tego rejonu tzw. lutniociąg z powietrzem. Działają także bardziej wydajne wentylatory.
Dzięki temu poziom stężenie metanu w powietrzu spadł na tyle, że w poniedziałek do południa ratownicy dotarli z aparatami do kończącego chodnik wentylacyjny skrzyżowania, przygotowali tę drogę i spenetrowali odcinek chodnika w kierunku, w którym nastąpił główny zawał. Następnie, ze względu na możliwy czas ich pracy, musieli się wycofać.
REKLAMA
Wytypowane miejsce
Jak mówił prezes JSW, ratownicy ci, przy użyciu Górniczego Lokalizacyjnego Odbiornika Pomiarowego o zasięgu do 25 metrów, starali się z chodnika równoległego (położonego w odległości 19-25 m od zawaliska) lokalizować lampy mogących znajdować się w zawalisku górników. Nie udało im się to ani tam (na równoległym odcinku ok. 100 m), ani w spenetrowanym odcinku zawalonego chodnika - na długości ok. 30 m od skrzyżowania.
W poniedziałek ok. południa kolejny zastęp ratowników z Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego wyruszył chodnikiem wentylacyjnym, aby po dotarciu do skrzyżowania z zawalonym wyrobiskiem, pójść w drugą stronę – w kierunku oddalonego o ok. 140 m przodka, niejako omijając najbardziej zniszczony rejon. Wcześniej, na podstawie m.in. rozmów z uratowanymi górnikami i rozmów telefonicznych sprzed wypadku ustalono, że poszukiwani mogą znajdować się po obu stronach skrzyżowania.
- Będziemy chcieli, zakładamy, że uda im się dotrzeć do końca tego chodnika i bezpiecznie wrócić - wskazał Ozon dodając, że ratownicy, którzy przechodzili przez skrzyżowanie sygnalizowali, że początek tego wyrobiska jest w stosunkowo dobrym stanie. Jeżeli ten zastęp nie trafi na ślad poszukiwanych, wówczas do przeszukania pozostanie już tylko odcinek między skrzyżowaniem a drugim miejscem, od którego od początku akcji koncentrują się działania ratowników.
Bardzo mozolna praca
To jednak odcinek, w których doszło do największych zniszczeń - niesprawdzony jeszcze na długości ok. 160 metrów. W pewnych obszarach prześwit, którym ratownicy mogą się przeciskać, wynosi tam 0,6-0,8 metra. Powoduje to, że cały sprzęt, łącznie z aparatami, muszą ciągnąć za sobą lub pchać przed sobą i w tych warunkach starać się usuwać kolejne metry obwału. Od rana od strony bazy zdołali się tamtędy posunąć jedynie o kilka metrów.
REKLAMA
- Jest to bardzo mozolna praca, wybieranie ręczne materiału i przenoszenie go do tylnej części tego chodnika - opisywał Ozon.
Prezes akcentował, że kluczowe jest podawanie w rejon akcji powietrza. Ratownicy przez wiele godzin pracowali nad przedłużeniem lutniociągu w chodniku wentylacyjnym. Powietrze jest również tłoczone rurociągiem technicznym (pod ciśnieniem ok. 3,3 atmosfery), który przebiega zawalonym chodnikiem.
- Cały czas to sprężone powietrze podajemy. Liczymy na to, że gdzieś tych górników będziemy mogli tutaj zlokalizować. Górnicy mają ten instynkt, mają tę wiedzę, żeby zawsze w trudnych sytuacjach gdzieś w okolicy takiego rurociągu przebywać - mówił prezes.
Przypomniał, że rurociąg ten łatwo można rozszczelnić przy użyciu podstawowych narzędzi. Dwaj górnicy, którzy wyszli z wypadku tylko niegroźnie ranni, ocaleli właśnie dzięki powietrzu z tego źródła. - Liczymy, że ci górnicy, jeśli są na tym odcinku, w tym chodniku, że też im się to uda - wskazał Ozon.
Wiceprezes JSW Tomasz Śledź przekazał, że w akcji bierze udział od 17-25 zmieniających się zastępów ratowników. Czas ich pracy w miejscu akcji ściśle zależy m.in. od składu, temperatury i wilgotności powietrza. Im warunki lepsze, tym czas ten może być nieco dłuższy – wcześniej w trakcie akcji był ograniczony do 105 min.; obecnie to 120 min.
fc
REKLAMA
REKLAMA