Hollywood już kręci film o akcji ratunkowej w Tajlandii. Ekipa filmowa jest już na miejscu
Akcję wydobycia z zalanej jaskini 12 chłopców oraz ich trenera śledził z zapartym tchem cały świat. Również hollywoodcy producenci, którzy postanowili nakręcić jak najszybciej film o akcji ratunkowej. Dokładnie w tym samym miejscu, w którym się odbyła. Mało tego - chcą to zrobić zanim wyjadą ratownicy.
2018-07-11, 13:22
Jak donosi serwis News.com, amerykańska ekipa filmowa dotarła już do okręgu Chiang Rai, w góry, w których mieści się jaskinia Tham Luang. Producent Michael Scott z Pure Flix, pytany o szczegóły produkcji, powiedział w rozmowie z agencją AAP, że "będzie to wielki projekt, z największymi hollywoodzkimi gwiazdami".
Producenci pojawili się na miejscu tak szybko, bowiem chcą wykorzystać do pisania scenariusza relacje ratowników, którzy brali udział w akcji - zagranicznych płetwonurków oraz członków tajlandzkiej Navy Seals. Ekipy ratownicze wciąż przebywają w pobliżu jaskini.
Producenci chcą też namówić rodziny uwięzionych w jaskini chłopców, by te sprzedały na wyłączność prawa do tej opowieści. Pytany, czy ich działania nie zostaną postrzegane jako "mało wrażliwe", Michael Scott z Pure Flix odpowiadział: "jak nie my, to przyjdą inne firmy. Dlatego musimy działać szybko".
Pomagało prawie tysiąc osób
23 czerwca 12 członków młodzieżowej drużyny piłkarskiej w wieku od 11 do 16 lat i towarzyszący im 25-letni trener zeszli w głąb jaskini Tham Luang. Drogę wyjścia odcięła im woda, która zalała korytarze po obfitych opadach deszczu. 2 lipca, czyli po 9 dniach, zostali odnalezieni. Początkowo mówiono, że ich wydobycie może potrwać kilka tygodni, a nawet miesięcy.
REKLAMA
Decyzję o rozpoczęciu akcji ratowniczej podjęto jednak szybciej, ze względu na złe prognozy pogody. Zbliżający się front burzowy mógł zniweczyć dwutygodniową pracę związaną z wypompowywaniem wody z jaskini. W miejscu, gdzie znajdowali się chłopcy, obniżał się również poziom tlenu, co w dłuższej perspektywie zagrażało ich życiu.
W operacji w podziemnych korytarzach prowadzących do uwięzionych chłopców uczestniczyło blisko 20 płetwonurków. W sumie na miejscu jest było około stu, a liczbę członków wszystkich służb biorących udział w akcji szacuje się na tysiąc.
Czterech pierwszych chłopców uratowano w niedzielę, czterech kolejnych - w poniedziałek, a ostatnich czterech i trenera - wczoraj. Trasa od komory w jaskini, w której się schronili, do wyjścia liczy około czterech kilometrów i była wyjątkowo trudna do pokonania. Trzeba było na zmianę iść, wspinać się, brodzić w wodzie i nurkować w niej. Chłopcom podano środki uspokajające, by w trakcie akcji ratunkowej nie wpadli w panikę.
tjak
REKLAMA
REKLAMA