Północnokoreańscy uciekinierzy: ucieczka z Chin nie była dobrowolna
Były kierownik północnokoreańskiej restauracji w Chinach, który w 2016 roku wraz z 10 kelnerkami uciekł do Korei Południowej twierdzi, że jego wyjazd nie był dobrowolny. W rozmowie telefonicznej z Agencją Yonhap mężczyzna twierdzi, że był szantażowany i zmuszony do ucieczki z restauracji, kontrolowanej przez północnokoreańskie władze.
2018-07-15, 11:52
Posłuchaj
Ho Kang-il w rozmowie z Agencją Yonhap, przyznał się do kontaktów z południowokoreańskim wywiadem podczas pobytu w Chinach. Dodał, że do przyjazdu do Korei Południowej został zmuszony szantażem. Agenci mieli zastraszyć go, że jeśli nie zgodzi się na ucieczkę z Chin - o fakcie jego współpracy z Koreą Południową poinformowana zostanie północnokoreańska ambasada.
Ho Kang-il twierdzi też, że dziesięć kelnerek, które razem z nim opuściło restaurację, nie było świadomych tego, iż lecą do Korei Południowej. Kobiety były przekonane, że udają się do innej północnokoreańskiej restauracji w jednym z państw Azji Południowo-Wschodniej. O tym, że lecą do
Korei Płd. miały się dowiedzieć dopiero na pokładzie samolotu.
Północnokoreański menadżer twierdzi, że wyjazd został zorganizowany przez południowokoreański wywiad, za aprobatą ówczesnej prezydent Park Gjun-hie. Agencja wywiadu twierdzi, że obywatele Korei Płn. przyjechali na Południe dobrowolnie. Tymczasem przedstawiciel ONZ ds. praw człowieka w Korei Północnej po spotkaniu z uciekinierami, zaapelował o pełne i niezależne śledztwo w tej sprawie. Kierownik restauracji w rozmowie z Yonhap deklaruje, że bez względu na konsekwencje - chce wrócić do Korei Północnej.
REKLAMA
tjak
REKLAMA