Burza w Gliwicach po publikacji list wyborczych. "Ujawnienie list pokazało, że liczą się doraźne interesy polityków z Warszawy"
Jak informuje portal Nowiny Gliwickie, opublikowanie list wyborczych Koalicji dla Gliwic Zygmunta Frankiewicza i Koalicji Obywatelskiej wzbudziło wielkie kontrowersje. Z list mieli zostać usunięci kandydaci, popierani przez mieszkańców.
2018-09-28, 16:21
Wypracowanie porozumienia ws. miejsc na listach wyborczych między gliwickimi politykami Platformy Obywatelskiej i Nowoczesnej trwało kilka miesięcy. Ostatecznie udało się osiągnąć kompromis, ułożyć listy i zebrać podpisy poparcia. Następnie dokumenty zostały przekazane pełnomocnikowi wyborczemu, który miał je dostarczyć do Państwowej Komisji Wyborczej.
W ostatniej chwili posłowie Borys Budka i Marta Golbik zmienili kandydatów na listach.
- Wstawiono nowych, a ci, którzy byli na nich przedtem, o roszadach dowiedzieli się dzień po rejestracji. Wtedy, gdy już nic nie można było zrobić - piszą Nowiny Gliwickie.
Katarzyna Janus, Natalia Wójcik i Ewa Lutogniewska, których nazwiska usunięto, twierdzą, że złamane zostało ich konstytucyjne prawo.
REKLAMA
- Dominik Dragon, radny klubu PO, dostał na przykład SMS od pełnomocnika partii z krótką informacją, że nie ma go na liście. Jana Pająka, radnego Komitetu dla Gliwic, powiadomiono mailem - informuje portal. - Nawet nie mieli odwagi zadzwonić – mówią obaj radni.
Wiele osób sądziło, że wciąż są na listach, bo przecież takie były ostateczne ustalenia. Dopiero 21 września o ich nowym kształcie, oficjalnie, poinformował poseł Budka.
Budka odpowiada
Do zarzutów lokalnych działaczy odniósł się poseł Borys Budka. Jak twierdzi, decyzja została podjęta przez zarząd krajowy partii, a motywowana była chęcią uniknięcia rozłamu po wyborach.
- Każda partia polityczna musi budować listy w oparciu o osoby, do których mamy zaufanie. Takie osoby, które się nie zgadzają z głównymi postulatami czy kierunkami, trudno żeby były na listach, z których zrezygnują po wyborach - powiedział były minister sprawiedliwości.
REKLAMA
Jedne z działań, z którymi mieli nie zgadzać się samorządowcy, dotyczyły budowania wspólnego frontu wyborczego wraz z prezydentem Gliwic Zygmuntem Frankiewiczem.
- Od 10 lat trwała niepotrzebna wojna lokalnej Platformy z prezydentem Gliwic, co skutkowało tym, że tak naprawdę oprócz krzyku i hałasu, radni Platformy nie umieli niczego konstruktywnego przeforsować - zaznaczył Budka.
Poseł twierdzi, że gdyby Koalicja Obywatelska zostawiła listy w niezmienionej formie, po wyborach mogłoby się okazać, że mają kłopot z ludźmi, którzy weszli do rady miasta z ich list.
- Gdyby ten kształt list został utrzymany, to okazałoby się, że mielibyśmy po wyborach rozłam w klubie. Próbowano zbudować lilsty w ten sposób, żeby po wyborach móc utworzyć w radzie miasta odrębny klub, który miałby szansę być koalicjantem dla PiS - mówił Borys Budka.
REKLAMA
kpln
REKLAMA