USA nałożyły nowe sankcje na Wenezuelę, Kubę i Nikaraguę. John Bolton: te kraje to kolebka tyranii
Doradca prezydenta USA ds. bezpieczeństwa narodowego John Bolton poinformował w czwartek o nałożeniu nowych sankcji na Wenezuelę, Kubę i Nikaraguę. Zagroził też kolejnymi karami i nazwał te kraje "trojką tyranii" i "nikczemną kolebką komunizmu na Zachodniej Półkuli".
2018-11-01, 21:37
Bolton przemawiał w Miami, gdzie mieszka bardzo duża część uchodźców z Kuby, Wenezueli i Nikaragui, którzy trafili do USA. Doradca prezydenta zapewniał ich, że administracja prezydenta Donalda Trumpa nie będzie już tolerowała "dyktatorów i despotów w pobliżu naszych wybrzeży na tej półkuli". Zdaniem Boltona kraje te reprezentują "niszczycielskie siły opresji, socjalizmu i totalitaryzmu".
Administracja Trumpa, która nałożyła już wcześniej wiele różnych sankcji na prezydenta Wenezueli Nicolasa Maduro, aby - jak pisze AP - zmusić go do powrotu do rządów demokratycznych, zakaże teraz amerykańskim obywatelom handlu wenezuelskim złotem.
Według przedstawicieli amerykańskiej administracji, Maduro, aby obejść wcześniejsze sankcje, wyeksportował nielegalnie do Turcji 21 ton złota, w nadziei na podreperowanie zrujnowanej wenezuelskiej gospodarki.
Departament Stanu objął sankcjami ponad 20 kolejnych kubańskich podmiotów
Bolton oskarżył Kubę o wspieranie rządu Maduro i wezwał kraje Ameryki Łacińskiej, by dały "kubańskiemu reżimowi do zrozumienia, że będzie pociągnięty do odpowiedzialności za stały ucisk w Wenezueli". Dodał, że Departament Stanu objął sankcjami ponad 20 kolejnych kubańskich podmiotów, kontrolowanych przez armię i służby bezpieczeństwa.
Skrytykował też prezydenta Nikaragui Daniela Ortegę, który krwawo tłumi demonstracje opozycji, domagającej się jego rezygnacji. Od kwietnia w ulicznych protestach zginęło w Nikaragui ponad 300 osób. Bolton ostrzegł, że dopóki nie zostaną przeprowadzone "wolne, uczciwe, przedterminowe wybory" w tym kraju, Nikaragua, tak jak Kuba i Wenezuela "czuć będzie cały ciężar zdecydowanych amerykańskich sankcji".
Doradca prezydenta wyraził się natomiast z aprobatą o nowo wybranym prezydencie elekcie Brazylii, skrajnie prawicowym Jairze Bolsonaro, którego nazwał "przywódcą myślącym podobnie" do amerykańskiej administracji. Jak komentują AP i Reuters, wystąpienie Boltona w Miami było zapewne obliczone na zmobilizowanie tamtejszych, konserwatywnie usposobionych wyborców do głosowania na Republikanów w wyznaczonych na 6 listopada wyborach do Kongresu.
kad
REKLAMA
REKLAMA