Chiny: urodziły się dzieci zmodyfikowane genetycznie. Świat nauki reaguje

2018-11-29, 11:45

Chiny: urodziły się dzieci zmodyfikowane genetycznie. Świat nauki reaguje
He Jiankui poinformował, że w Chinach urodziły się pierwsze na świecie dzieci, których geny zostały zmodyfikowane przez kierowany przez niego zespół naukowców.Foto: PAP/EPA/ALEX HOFFORD

Świat obiegła informacja, że w Chinach urodziły się dzieci, których geny zostały zmodyfikowane laboratoryjnie. Zdaniem prof. Ewy Bartnik te badania są przedwczesne i nieodpowiedzialne. Etyk prof. Jacek Hołówka zaznacza, że muszą być one prowadzone pod kontrolą. Nie wszyscy jednak je krytykują

W poniedziałek He Jiankui, badacz z Południowochińskiego Uniwersytetu Nauki i Technologii w Shenzhen poinformował, że w Chinach urodziły się pierwsze na świecie dzieci, których geny zostały zmodyfikowane przez kierowany przez niego zespół naukowców.

Według państwowego, chińskiego dziennika "Renmin Ribao" He powiedział, że bliźniaczki urodziły się w listopadzie i są zdrowe.

He Jiankui wyjaśnił, że celem modyfikacji była eliminacja genu CCR5. Osoby pozbawione tego genu uważane są za całkowicie lub w znacznym stopniu odporne na zakażenie wirusem HIV. Zmiany przeprowadzono w embrionach, w procesie zapłodnienia in vitro, przy pomocy odkrytej przed kilkoma laty metody inżynierii genetycznej o nazwie CRISPR/Cas9 (metoda pozwala precyzyjnie edytować genom danej komórki).

Agencja Associated Press podała, że informacje o narodzinach bliźniaczek nie zostały jak dotąd potwierdzone w niezależnych źródłach, a opis modyfikacji przeprowadzonej przez zespół z Uniwersytetu Nauki i Technologii w Shenzhen nie został opublikowany w żadnym czasopiśmie naukowym.

Proszony o komentarz w tej sprawie bioetyk przewodniczący Komitetu Bioetyki przy prezydium PAN dr hab. Zbigniew Szawarski skomentował krótko: "Nie ma żadnych moralnych powodów, które mogłyby usprawiedliwić ten eksperyment. Żadna europejska komisja bioetyczna nigdy tego eksperymentu nie mogłaby zatwierdzić".

Prof. Bartnik: trudno udowodnić, że nie ma efektów ubocznych

Krytyczna względem badań jest też genetyk, prof. Ewa Bartnik z Uniwersytetu Warszawskiego. - To badania nieprawdopodobnie przedwczesne i nieodpowiedzialne - oceniła. Jak dodała, doniesienie o tych badaniach przyjęła "z nieprzyjemnym zdziwieniem".

Prof. Bartnik rozróżniła dwa rodzaje wątpliwości związanych z modyfikacją ludzkich zarodków: techniczne i etyczne. Wątpliwości techniczne wiążą się z tym, że modyfikując jeden gen możemy przy okazji zmienić działanie innych ważnych genów, o których nic nie wiemy. A wątpliwości czysto etyczne polegają na tym, czy w ogóle powinniśmy dopuszczać do modyfikacji ludzkiego genomu, nawet jeśli wiemy, że nic nie zmieni się na gorsze.

- Większość naukowców jest przeciwko tego typu badaniom, bo trudno udowodnić, że nie ma efektów ubocznych - oceniła biolog.

Poinformowała, że niemal wszystkie dotychczasowe prace sugerowały niedoskonałość metody CRISPR, za pomocą której embriony w Chinach miały zostać zmienione. - Metody te - oprócz efektów, których oczekujemy - powodować też mogą efekty niezamierzone - zwróciła uwagę prof. Bartnik.

- Jeszcze nie wiemy, jak podchodzić do badań z użyciem CRISPR, a He Jiankui ogłosił, że to zrobił - dodała badaczka.

Biolog przyznała, że naukowcy oczywiście dopuszczają myśl, że kiedyś techniki CRISPR będą używane do edycji genów w genomie człowieka. - Ale to nie jest moment, żeby to robić. To moment, żeby pomyśleć. Żeby zobaczyć, co już wiemy i zastanowić się, czy jest bezpieczna droga - podsumowała.

Etyk: pracujmy w sposób naukowo odpowiedzialny

Etyk prof. Jacek Hołówka był wobec doniesień z Chin bardziej życzliwy. Zwrócił jednak uwagę, że wszelkie manipulacje dotyczące genów mogą powodować trudne do przewidzenia efekty uboczne.

- Może się zdarzyć tak, że choroba, której unika dziecko (dzięki ingerencji naukowców ) będzie mniej istotna niż powikłania w wyniku tego samego zabiegu. Ale tego rodzaju ryzyko ponoszone było w ciągu całej historii ludzkości - ocenił. I porównał, że podróże kosmiczne, odkrycia geograficzne czy eksperymenty medyczne zawsze obciążone były pewnym ryzykiem.

- Jeśli mamy dobre powody przypuszczać, że znajdziemy skuteczny środek na pohamowanie rozprzestrzeniania się danej choroby, to jest to wystarczający powód, by tego rodzaju badania prowadzić - uważa prof. Hołówka.

Ekspert zaznaczył jednak, że badania takie muszą być prowadzone pod kontrolą. - Trzeba śledzić wszystkie komplikacje, które się pojawiły - powiedział. Jego zdaniem bardziej niebezpieczne niż same badania byłyby manipulacje związane z wynikami takich badań - np. utajnianie efektów ubocznych związanych z zastosowaniem tego podejścia.

- Pracujmy w sposób naukowo odpowiedzialny. Tak bezpiecznie, jak to możliwe. A przerywajmy badania, kiedy widzimy, że prowadzą one do negatywnych skutków - podsumował.

Prof. Hołówka wspomniał też o zasadzie, której trzyma się wielu genetyków, że nie wolno zmieniać puli genetycznej gatunku ludzkiego. Naukowiec zastanawia się jednak, czy zasada ta zawsze powinna mieć zastosowanie. - Czy chcemy, by było biologicznie możliwe, żeby gatunek ludzki zapadał na HIV? Nie bardzo widzę, dlaczego mielibyśmy chcieć tej możliwości. Nie widzę z tego żadnej korzyści - powiedział badacz.

dn

Polecane

Wróć do strony głównej