Marta Wawrzyn: 1983 jest kompletnie nieciekawy, to typowy średniak
- "1983" nie jest ani serialem bardzo dobrym, ani najgorszym, jaki polscy krytycy w życiu widzieli, choć tak mogłoby wynikać z niektórych naszych wypowiedzi. Emocje wzięły się z ogromnego rozczarowania. Tymczasem to typowy średniak, jakich na Netfliksie pojawia się coraz więcej - mówi w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl Marta Wawrzyn z serwisu serialowa.pl.
2018-12-08, 14:52
Pierwsza polska produkcja Netflixa wciąż budzi kontrowersje. Zarówno w mediach, jak i na portalach społecznościowych nietrudno natknąć się na chłodne recenzje "1983". Pomimo tego jedna z reżyserek serialu, Agnieszka Holland twierdziła, że na Zachodzie serial odebrano bardzo dobrze. Czy dzieło spod szyldu Netflixa jest sukcesem artystycznym? W opinii Marty Wawrzyn z serwisu serialowa.pl jest to "serial kompletnie nieciekawy".
Michał Szewczuk, PolskieRadio24.pl: Jakim serialem jest według Pani "1983? Dobrym, złym, może średnim?
Marta Wawrzyn, serialowa.pl: "1983" nie jest ani serialem bardzo dobrym, ani najgorszym, jaki polscy krytycy w życiu widzieli, choć tak mogłoby wynikać z niektórych naszych wypowiedzi. Emocje wzięły się z ogromnego rozczarowania. Tymczasem to typowy średniak, jakich na Netfliksie pojawia się coraz więcej. Ma swoje plusy, np. to, że zbudował własny alternatywny świat, który świetnie wygląda. Takiej Warszawy jeszcze w telewizji nie było i nie mówię tylko o piętnastu liniach metra. To porządnie zrealizowany serial, z fantastyczną scenografią, pomysłowo dobranymi lokacjami, klimatycznym wietnamskim miasteczkiem zbudowanym od zera.
Problem stanowi scenariusz Joshui Longa, który jest fatalny na każdym możliwym poziomie. Wielowątkową intrygę ze spiskami, zmartwychwstaniami i twistami z kapelusza śledzi się bez większego zainteresowania, bo twórca nie zbudował podstaw. Nie ma tu nawet postaci z krwi i kości, są jakieś papierowe figury, które wzbudzają zero emocji i uprawiają chaotyczną bieganinę po ekranie. Dialogi są źle napisane, drewniane, wypełnione banałami, dosłownymi tłumaczeniami z angielskiego i zwykłymi błędami językowymi. Nie ma niczego, co by powodowało, że chce się od razu zobaczyć kolejny odcinek.
Czy jest to serial przeznaczony dla polskiego, czy może paradoksalnie dla zagranicznego widza?
To nie paradoks, że "1983" jest przeznaczony bardziej dla widzów zagranicznych niż polskich. Netflix wszystkie swoje produkcje tworzy tak, by miały globalny potencjał. "1983" też miał być przede wszystkim był uniwersalny i zrozumiały dla każdego, niezależnie od tego, gdzie mieszka i co wie o Polsce. Na pewno zagraniczni widzowie nie wyłapią pewnych wpadek, które nam przeszkadzają, dlatego mogą oceniać "1983" lepiej niż my. Ale nie wiem, czemu ktokolwiek z zagranicy miałby to oglądać. To serial kompletnie nieciekawy - kolejna schematyczna dystopijna historyjka, którą w Polsce ekscytujemy się tylko dlatego, że jest nasza.
REKLAMA
Agnieszka Holland stwierdziła, że opinie za granicą o serialu są bardzo dobre. Czy tak jest naprawdę?
Każdy z nas może łatwo sprawdzić, jakie są opinie o serialu za granicą. I przede wszystkim - ile ich jest. Podczas gdy niemiecki "Dark" czy duński "The Rain" mają po kilkadziesiąt recenzji na Rotten Tomatoes, "1983" ma dokładnie jedną, z serwisu Decider.
Opinie pojawiły się także na portalu NBC News i na kilku małych stronach, jak The Review Geek czy Ready Steady Cut. Są raczej pozytywne, choć niespecjalnie szczegółowe. Autorzy najczęściej doceniają sam pomysł i wizję tego świata. Niektórzy powiązali to z obecną sytuacją polityczną w Polsce i im wyszło, że to serial dobry i ważny.
Czy przeciętne recenzje w Polsce mogą sprawić, że Netflix zastanowi się kilka razy zanim znów zrobi polskojęzyczny serial?
Nie, to tak nie działa. Tworzenie treści jakościowych od dawna ma dla Netfliksa drugorzędne znaczenie. Liczy się oglądalność - i to nie w Polsce, a w skali globalnej. Nie wiem jak wypadnie pod tym względem "1983". Ale jeśli wypadnie niezadowalająco, nie sądzę, żeby Polska miała cierpieć dożywotnio za grzechy Joshui Longa.
msze
REKLAMA
REKLAMA