Mocne słowa i awantury w Rzymie. "Zniszczyłeś zespół", "zostaliśmy okradzeni". Gorzkie echa porażki w LM
Zbyt defensywnie i nie po europejsku - to najbardziej fachowe eufemizmy, którymi określa się przyczyny porażki rzymian z Porto. Rzeczywistość była dużo bardziej dynamiczna. Krewcy kibice AS Roma wdali się w awanturę z dyrektorem sportowym, a wulgaryzmów nie żałował właściciel klubu.
2019-03-07, 17:05
AS Roma skradła serca kibiców na świecie ubiegłorocznymi osiągnięciami w Lidze Mistrzów. Najpierw w ćwierćfinale odprawili rzymianie Barcelonę, odrabiając przy tym 1:4 z Camp Nou, efektownym 3:0 na Stadio Olimpico, a potem stoczyli pamiętny dwumecz z FC Liverpool.
Deja vu AS Roma
W półfinale - będąc drużyną z najmniejszym budżetem i bez wielkich gwiazd - dzielnie stawali przeciwko ekipie Jurgena Kloppa w top formie. Potworna machina "The Reds" oraz błędy taktyczne trenera Eusebio di Francesco zaowocowały bolesnym 2:5 na Anfield Road i bezradnością, którą najlepiej ilustrowały słowa Daniele De Rossiego:
- Nie da się skutecznie kryć i grać przeciwko komuś kto tyle tak szybko biega - powiedział po meczu przygaszony kapitan gości.
W drugim meczu Di Francesco zrewidował pogląd na zestawienie formacji obronnej (w pierwszym meczu ustawił z tyłu trójkę stoperów i Juan Jesus był niemiłosiernie ogrywany przez Salaha) , zagęścił szyki, na drodze Egipcjanina postawił Kolarowa i mecz był wspaniałym widowiskiem, w którym górą byli gospodarze, którzy mozolnie odrabiali straty. Nie zdążyli i dwumecz skończył się minimalnym 6:7 dla Liverpoolu - obserwatorzy spotkania nie kryli jednak zniesmaczenia decyzjami sędziowskimi, które ewidentnie wypaczyły wynik.
REKLAMA
Pierwsza sytuacja miała miejsce w 49. minucie, przy podaniu do Edina Dżeko Bramkarz "The Reds" sfaulował w polu karnym Bośniaka, ale chwilę wcześniej sędzia boczny podniósł chorągiewkę. Tymczasem slajdy pokazały, że spalonego nie było. Gdyby arbitrzy podjęli słuszna decyzję, to "Giallorossi" mieliby rzut karny, a dodatkowo mogliby nawet rozważyć czerwoną kartkę dla Kariusa.
Kilkanaście minut później sędziowie znowu się nie popisali i, podobnie jak we wcześniejszym przypadku, poszkodowany był włoski zespół. Tym razem piłkę w polu karnym ręką ewidentnie dotknął Alexandre - Arnold, ale sędziowie niczego się nie dopatrzyli. Karny dla Romy w późniejszej fazie gry został podyktowany w mniej ewidentnej sytuacji, ale wpływu na rozstrzygnięcia już nie miał - było za późno:gospodarze wygrali 4:2, ale odpadli. Niesmak pozostał do dzisiaj.
Prezes rzymian, James Pallotta nie przebierał w słowach po środowej porażce z Porto:
- Prosiliśmy o VAR w Lidze Mistrzów, po tym jak rok temu zostaliśmy skrzywdzeni w półfinale. A dzisiaj zostaliśmy okradzeni mimo obecności VAR-u. Powtórki pokazały, że Schick był faulowany, a sędzia nie zrobił nic. Mam dosyć tego g... Brak mi słów -ostrą wypowiedź Amerykanina zacytował oficjalny profil klubu na Twitterze.
REKLAMA
Gorycz porażki, awantury i niepewność
Po powrocie do Rzymu doszło do przepychanek na lotnisku, gdzie większość piłkarzy przemykała w ciszy - skuleni, zakapturzeni, unikali kibicowskiej złości. W karczemną awanturę z fanami wdał się natomiast dyrektor sportowy klubu - Hiszpan Monchi:
- Zniszczyłeś drużynę, znikaj - krzyczała dwudziestka kibiców, z którymi doszło przez chwilę do drobnej szarpaniny. Działacz nie był w tej sytuacji bierny i wyzwał kibiców: w ciągu sześciu miesięcy każdego z was rozłożę w pojedynku sam na sam - ostro ripostował.
Najgorsza krytyka spadła na na dwóch zawodników: N'Zonziemu polecono by się pakował i wyśmiano jego tytuł MŚ, a czeski napastnik Shick dostał gromkie: pobudka! Wszystkich zawodników nazwano najemnikami i z pogardą porównywano do wzoru jakim był Francesco Totti. Losy trenera E#usebio Di Francesco podzieliły kibiców - to były zawodnik klubu, a zeszłoroczny sezon (jego debiutancki w barwach AS Roma) przysporzył mu sporo sympatii i uznania. Z wielką niechęcią natomiast mówi się i pisze o Monchim, którego przyszłośc wydaje się przesądzaona i z dala od Rzymu.
REKLAMA
- Nie rozumiem dlaczego sędzia nie podyktował karnego, kontakt był ewidentny, a nam zabrakło szczęścia by zremisować 2:2 i awansować - to słowa Kostasa Manolasa.
- Szacunek dla moich kolegów, jestem z nich dumny. Porto to mocna drużyna, ale w dwumeczu to my byliśmy lepsi i zasługiwaliśmy na awans - powiedział kapitan Daniele De Rossi.
Przegrać w sporcie rzecz normalna, a eliminacja w takich okolicznościach zawsze boli. Klubowy anturaż i media wskazują, że dla Romy jest ważne by nie upaść pod wpływem tej porażki. Wiele zależy od władz klubowych. Trener Di Francesco był na celowniku od kilku tygodni ( na jego potknięcie czeka podobno Paulo Sousa), a przyszłość Monchiego jest - podobno - związana z Arsenalem. Rzymski klub boryka się z kontuzjami oraz słabą skutecznością napastników, ale wciąż liczy się w walce o LM 2020. "Giallorossi" są na piątym miejscu w lidze, ale różnice między nimi, a Interem i Milanem są minimalne. Wszystko w rekach, nogach i głowach piłkarzy oraz zarządu.
Hubert Borucki, PolskieRadio24.pl
REKLAMA
REKLAMA