"Nawet mu powieka nie drgnęła". Kolejny świadek oskarża Grodzkiego o łapówki

Portal niezalezna.pl dotarł do kolejnego świadka, którego rodzina miała przekazać 7 tys. złotych prof. Tomaszowi Grodzkiemu za operację chorego ojca. - Nawet mu powieka nie drgnęła. Wsunął kopertę do szuflady, zamknął i nawet się na mnie specjalnie nie spojrzał - relacjonuje świadek.

2020-01-18, 22:37

"Nawet mu powieka nie drgnęła". Kolejny świadek oskarża Grodzkiego o łapówki
Tomasz Grodzki. Foto: PAP/Paweł Supernak

Portal powołuje się na wypowiedzi pana Marka, którego ojciec był operowany przez prof. Tomasza Grodzkiego w 2012 roku.

- Ojciec od jakiegoś czasu źle się czuł. I moja mama wręcz nakazała mu, żeby zrobiła badania i pojechał do szpitala Szczecin-Zdunowo. Po wynikach okazało się, że ma raka płuc, no i został na oddziale w Zdunowie. Ponieważ ja pracuję w służbie zdrowia już 35 lat, pojawiłem się w Zdunowie i próbowałem porozmawiać z profesorem Grodzkim, licząc na pomoc i zrozumienie. Ale profesor Grodzki poświęcił mi dosłownie półtorej minuty. Dużo ze mną nie rozmawiał, zbył mnie i odesłał do ordynatora. Ordynator poświęcił mi dużo więcej czasu, bo pokazał zdjęcia płuca mojego ojca. Wyjaśnił mi, że jest konieczność wycięcia całego płuca a nie tylko płatu - powiedział portalowi pan Marek.

Powiązany Artykuł

grodzki_1200.jpg
"Perypetie, 220 zł". Nowe oskarżenia wobec Tomasza Grodzkiego

>>>[CZYTAJ RÓWNIEŻ] Duklanowski: uczciwa kobieta musiała się upokorzyć i dać pieniądze Grodzkiemu

Świadek twierdzi również, że wiedza o "taryfach za operacje" była powszechna na oddziale szczecińskiego szpitala.

REKLAMA

- Stawki chodziły w ten sposób, że za asystę pana profesora płaciło się do 5 tysięcy złotych, on wtedy nie operował. A za osobistą operację stawka wynosiła do 10 tysięcy złotych. Nie wahaliśmy się długo, bo życie jest ważniejsze i chcieliśmy mieć cień nadziei na przedłużenie życia o rok, może dłużej. Nikt wtedy na pieniądzach nie oszczędza - cytuje świadka niezalezna.pl.

"Wsunął kopertę do szuflady"

Pan Marek miał złożyć się na operację chorego ojca wraz ze swoją mamą. - Mama miała przygotowane 10 tysięcy. Czekając długo przed gabinetem, powiedziałem, żeby dać jedynie 7 tysięcy. Nie mieliśmy pewności, czy on będzie to robił, czy nie. Mama nie chciała się na to zgodzić, ale wyciągnąłem 3 tysiące z koperty i powiedziałem, że 7 tysięcy wystarczy - twierdzi świadek.

Do gabinetu prof. Grodzkiego weszła mama pana Marka. Na kopercie pan Marek napisał imię i nazwisko swojego taty, żeby profesor nie pomylił pacjentów i wiedział, o kogo chodzi.

- Po chwili mama wyszła z gabinetu. Zakręciła jej się łza w oku. I powiedziała do nas: "Wiecie, chłopaki, nawet mu powieka nie drgnęła. Wsunął kopertę do szuflady, zamknął i nawet się na mnie specjalnie nie spojrzał" - mówi mężczyzna.

REKLAMA

Powiązany Artykuł

PAP Tomasz Grodzki 1200.jpg
Sprawa Grodzkiego. Maciejewski: informujący o korupcji nie są anonimowi

>>>[CZYTAJ RÓWNIEŻ] Koniec kariery marszałka Tomasza Grodzkiego?

Pan Marek dowiedział się od personelu, że operację przeprowadzał sam Grodzki. Ojciec mężczyzny żył jeszcze przez trzy lata po zabiegu.

Obecny marszałek Senatu kategorycznie jednak zaprzecza, że kiedykolwiek przyjął łapówkę.

jp/niezalezna.pl

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej