Ekspert OSW: Łukaszenka otoczył się siłowikami, ma duży elektorat sprzeciwu, nie w pełni zagospodarowany

- Aleksandrem Łukaszenką targają emocje – może zbyt ostro i nieadekwatnie zareagować na demonstracje powyborcze, bo wydaje mu się, że traci kontrolę nad sytuacją. Do rewolucji jednak jeszcze daleko, choć Białorusini silniej niż wcześniej demonstrują obecnie zmęczenie systemem władzy w kraju – ocenia w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl Kamil Kłysiński, analityk Ośrodka Studiów Wschodnich.

2020-08-07, 13:56

Ekspert OSW: Łukaszenka otoczył się siłowikami,  ma duży elektorat sprzeciwu, nie w pełni zagospodarowany
  • Białoruskie społeczeństwo się przebudziło. Jak napisał jeden z białoruskich ekspertów, przed wyborami 9 sierpnia narodził się Białorusin polityczny, obywatelski - mówi Kamil Kłysiński z Ośrodka Studiów Wschodnich
  • Jest pewne ryzyko zbyt ostrej nieadekwatnej reakcji Aleksandra Łukaszenki i organów siłowych na demonstracje, które zapewne odbędą 9 sierpnia i później. Można to wnioskować ze stanu emocjonalnego białoruskiego lidera, ale też z racji tego, że otoczył się w ostatnim czasie gronem "twardogłowych" siłowików - ocenia analityk
  • Na Białorusi jest olbrzymi elektorat sprzeciwu - nie do końca rozpoznany. Pękła nić porozumienia Łukaszenki ze społeczeństwem, z tym problemem będzie musiał radzić sobie po wyborach - zaznacza analityk OSW
  • Rosja ma nadzieję na nieracjonalną reakcję Łukaszenki na demonstracje powyborcze i jego osłabienie - ocenia nasz rozmówca

- Prawdziwe wyzwanie dla Łukaszenki to czas po wyborach, nie tzw. wybory - ocenia analityk Ośrodka Studiów Wschodnich Kamil Kłysiński.

Jak podkreślił ekspert, wynik tzw. wyborów, kontrolowanych przez aparat państwowy, jest znany. Kontrola nad państwem jest wciąż w rękach Aleksandra Łukaszenki, ale kampania wyborcza, dziesiątki tysięcy ludzi głosujących na kandydatów bez konkretnego programu, byleby przeciw obecnemu porządkowi, to znak, że na Białorusi wiele się może zdarzyć w najbliższych latach i miesiącach.


- Ten elektorat to pole do działania zarówno dla tych dobrze życzących Białorusi, jak i dla tych działających na jej szkodę – ostrzega analityk.

REKLAMA

- Rosja ma czas, cierpliwie czeka. Czeka, aż Łukaszenka zepsuje relacje z Zachodem: dla Moskwy bardzo cenny będzie słaby Łukaszenka – ocenia ekspert. Jego zdaniem jest duże ryzyko, że Łukaszenka ulegnie emocjom, tokowi myślenia siłowików, którymi ostatnio się otoczył.

Więcej o nastrojach na Białorusi, rosyjskich najemnikach z Grupy Wagnera schwytanych na Białorusi – w rozmowie.

PolskieRadio24.pl: Przy uwzględnieniu specyfiki tych terminów na Białorusi - czy te wybory i kampania, wskazują nam na jakąś zmianę, potencjał do zmiany na Białorusi? Czym mówią nam coś nowego o Białorusi?

Kamil Kłysiński, Ośrodek Studiów Wschodnich: Wielu komentatorów, w tym i ja, ocenia, że białoruskie społeczeństwo się przebudziło. Zacierają się standardy społeczeństwa pasywnego, zainteresowanego polityką w nieznacznym stopniu, dla którego udział w wyborach był przykrym obowiązkiem, wypełnianym, w celu uniknięcia problemów w miejscu zatrudnienia. Jednocześnie wiele  osób nie chodziło na wybory w ogóle.

REKLAMA

W tej kampanii obserwujemy znaczną aktywizację Białorusinów. Trwa ona od maja-czerwca, gdy zbierano podpisy poparcia dla poszczególnych kandydatów: tworzyły się kilometrowe kolejki, tłumy. Kontrkandydat Wiktar Babaryka zebrał 430 tys. podpisów, to rzecz bez precedensu na Białorusi, ponad dwa razy tyle, ile wynosił poprzedni rekord Zianona Paźniaka z lat 90. 

Białorusini przychodzą tłumnie na wiece Swiatłany Cichanouskiej, która znalazła się w polityce przypadkiem, po aresztowaniu męża, blogera, który chciał kandydować.

Swiatłana Cichanouska zapowiada, że chce wygrać po to, aby zorganizować nowe wybory.

Przyciąga tych, którzy są sfrustrowani i zmęczeni rządami Aleksandra Łukaszenki.

REKLAMA

Pękła nić między władzą a społeczeństwem. To nie stało się nagle, trwało rok po roku. Jednak ostatnie pół roku moim zdaniem to nieodwracalny cios w autorytet Aleksandra Łukaszenki.

Społeczeństwo nie jest w nastroju rewolucyjnym – choć to oczywiście zweryfikuje nam 9 sierpnia. Ale ludzie nie boją się wyrażać swojego niezadowolenia, nie boją się przychodzić na spotkania, składać podpisów, występować przed  kamerą, dążą do kontaktów z dziennikarzami niezależnych mediów. Jak napisał jeden z białoruskich ekspertów, narodził się Białorusin polityczny, obywatelski.

W 2017 roku, podczas protestów przeciwko dekretowi o darmozjadach, ludzie także opowiadali swoje historie przed kamerami, protestowali w regionach. Choć w Mińsku były wcześniej wielotysięczne protesty, miasteczko namiotowe – pamiętamy dżinsową rewolucję… to było dość dawno, kilkanaście lat temu. Teraz jednak chodzi o zmianę skali udziału społeczeństwa w polityce na przestrzeni ostatnich lat?

Pogłębił się pewien proces.

REKLAMA

Powodem jest właśnie zmęczenie materiału?

To proces erozji systemu władzy. Protesty z 2017 roku przeciwko tzw. przepisowi o darmozjadach, źle napisanemu, wywodzącemu się z tradycji sowieckiej, karzącym tzw. pasożytnictwo, były pierwszym sygnałem, że społeczeństwo w ostatnich latach zaczyna mieć dosyć  obecnej polityki.

A finanse Białorusi są w fatalnym stanie, rośnie zadłużenie Białorusi i deficyt budżetowy, spada PKB. Epidemia koronawirusa, a dokładnie lekceważące podejście władz do tego problemu, w mojej ocenie pogłębiła krytyczne oceny względem Aleksandra Łukaszenki.

Co będzie po wyborach? Trzeba zapewne oddzielić wynik wyborczy od tego, co się będzie działo dalej?

Wiele publikacji skupia się na kontekście wyborów i demonstracjach oraz na tym, jak Aleksander Łukaszenka odniesie się do demonstrantów. Jednak większe wyzwanie czeka Łukaszenkę po wyborach.

Zapewne odniesie zwycięstwo, przeforsowane przez aparat państwowy z sektorem siłowym w tle, z fałszerstwami wyborczymi.

REKLAMA

Pytanie jednak, co będzie działo się dalej. Jeśli społeczeństwo opowie się przeciwko niemu, jak będzie dalej rządził?

Zwycięstwo, które ogłosi 9 sierpnia, będzie porażką, bo nigdy nie brał udziału w wyborach w tak trudnych warunkach.

Pewne jest to, że będzie demonstracja przeciwko Aleksandrowi Łukaszence – bo zawsze była. Jak postąpi tym razem Łukaszenka – powiązane będzie z tym, jaki kurs polityki zagranicznej obierze?

Obawiam się, że nie tylko. Aleksander Łukaszenka pokazuje, że jest w trudnej kondycji emocjonalnej, chyba też jest w trudnej sytuacji zdrowotnej. Podczas orędzia kilka dni temu widać było bardzo wysoki poziom emocjonalności w jego wypowiedziach. Wciąż kontroluje sytuację, ale ważniejsze jest, jak on  odbiera rzeczywistość. Jest pewne ryzyko zbyt ostrej nieadekwatnej reakcji Aleksandra Łukaszenki i organów siłowych na demonstracje, które zapewne odbędą 9 sierpnia i później.

Z  drugiej strony zaczęły się dostawy ropy z USA na Białoruś, wyznaczył ambasadora Białorusi w Mińsku po ponad 10 latach – to jedne z serii kroków w stronę Zachodu. Brutalne podejście do demonstracji, pacyfikacja oznaczały do tej pory odcięcie od Zachodu, sankcje, zwrot ku Rosji. Teraz jednak nie bardzo ma się gdzie zwrócić, gdyż Rosja żąda od niego coraz większej integracji. Chyba że przystanie na to?

Łukaszenka dostaje ostrzeżenia z Zachodu.

REKLAMA

Wagnerowcy na Białorusi - rosyjscy najemnicy z Grupy Wagnera schwytani na Białorusi – to chodzące ostrzeżenie ze wschodu. Obecnie zostali aresztowani.

Ta sprawa jest bardzo dziwna. Ale wracając do Zachodu: widać rzeczywiście tendencję pogłębiającego się dialogu. W życie weszła umowa o ułatwieniach wizowych dla Białorusinów, o obniżeniu stawki za wizę Schengen. Jest wzrost wymiany gospodarczej, perspektywy rozmów o umowie ramowej między Białorusią i Unią Europejską. Białoruś jest jedynym państwem poradzieckim z bezpośredniego sąsiedztwa UE, która takiej umowy wciąż nie ma. Mało tego, nawet odległa geograficznie Armenia zawarła porozumienie z Brukselą jeszcze w 2017 roku.

Widać postępy w relacjach z USA. Być może przyjedzie do Mińska amerykański ambasador, na ambasadora w Waszyngtonie wyznaczony został Alieh Krauczenka, wiceminister spraw zagranicznych, z dużym doświadczeniem w sprawach międzynarodowych.  Pracował też wcześniej w ambasadzie w Waszyngtonie. Dostawy ropy z USA przez port w Kłajpedzie to też ważny gest, choć są one zapewne dość kosztowne.

Aleksander Łukaszenka zdaje sobie sprawę, że decydując się na ostrą pacyfikację protestów, może wiele z tego dialogu zaprzepaścić. Obawiam się jednak, że u Łukaszenki nad racjonalną oceną sytuacji może zwyciężyć strach – wyimaginowane zagrożenia dla jego władzy.

Jeżeli chodzi o Grupę Wagnera, to  przypuszczam, że to białoruska prowokacja i albo Białoruś zdekonspirowała kanał przerzutu wagnerowców do krajów egzotycznych, albo ściągnięto ich na Białoruś w innym celu, a na ostatnim miejscu stawiałbym, że faktycznie przyjechali na Białoruś szykować rewolucję na zlecenie Kremla.

REKLAMA

Może przysłano ich z Rosji w innym celu… albo na wszelki wypadek. Ich obecność jest wysoce podejrzana. Łukaszenka wygląda na zdenerwowanego. Rosja twierdzi, że najemnicy nie robili nic szczególnego na Białorusi, obywatele rosyjscy powinni wrócić do domu. W programach publicystycznych oficjalnych Rosji o Białorusi można wyczuć popłoch: publicyści mówią na przykład, że nie chodzi o wybory, a o oderwanie Białorusi od Rosji…

W interesie Rosji nie jest moim zdaniem obalenie Łukaszenki i destabilizacja Białorusi. Atmosfera jest napięta, ale obie strony chyba wciąż potrzebują siebie nawzajem, obowiązuje paradygmat, że trzeba się dogadać. Rosja obecnie nie reaguje jak dawniej, gdy Aleksander Łukaszenka mówi, czego Kreml chce dokonać na Białorusi.

Łukaszenka próbuje oskarżać część oponentów o współpracę z Moskwą – chodzi o Swietłanę Cichanouską, wcześniej Wiktara Babarykę. Otwarta powstaje kwestia męża Cichanouskiej, który wcześniej zamieszczał w sieci prokremlowskie wpisy.

O większości obecnych oponentów Aleksandra Łukaszenki nie wiemy zbyt wiele, jeśli chodzi o ich poglądy, o plany polityczne. Wśród czołowych kandydatów nie ma osób, które są długo w polityce, w opozycji. Wcześniej niektórzy opozycjoniści, którzy startowali w wyborach, próbowali trwać w polityce wiele lat – o nich wiedzieliśmy więcej, o ich prodemokratycznych, proeuropejskich poglądach.

Niestety część tych historii została brutalnie przerwana – przez autorytarne posunięcia białoruskiego systemu.

A w tym roku? Niewiele wiemy o tych najbardziej popularnych kandydatach, skoro różne rzeczy się o nich mówi, o ich poglądach…

To różne historie. Aresztowany w czerwcu tego roku Wiktar Babaryka był oskarżany o związki z Kremlem, jako były szef Biełgazprombanku, jednak moim zdaniem nie stali za nim Rosjanie. W areszcie jest moim zdaniem z racji niespodziewanej nawet dla niego samego popularności.

REKLAMA

Wspomniał pan: 430 tysięcy podpisów.

Tak, to bardzo wysoki poziom i musiał wzbudzić niepokój u Łukaszenki. Walery Capkała, twórca Parku Wysokich Technologii, były dyplomata, to człowiek z nomenklatury, inaczej niż Babaryka, który pochodzi z elit bankowych. Tutaj sytuacja nie jest taka jasna,  prawdopodobieństwo współpracy z Kremlem jest większe.

Ale też nie mamy żadnych dowodów.

Nie mamy. Zastanawiająca dla mnie była kariera Siarhieja Cichanouskiego, który w maju podburzał moim zdaniem ludzi, nie miał programu, radykalnie formułował myśli.  Mówił, że Łukaszenka jest karaluchem, w którego trzeba trafić kapciem.

Może starał się trafić w nastroje wyborców, stąd taki ton, chciał być wyrazisty, zyskać popularność. Chciał być zauważalny i popularny jako bloger?

Ale kiedy bloger zaczyna być politykiem, można różnie odczytywać takie działania. Tak czy inaczej, taka popularność nowych ludzi to ważny sygnał dla Aleksandra Łukaszenki.

REKLAMA

Nie prezentują programów, to sprawia, że ten elektorat jest większy, pudło na elektorat pojemniejsze,  bo wszyscy mogą ich poprzeć. Nie wiadomo dokładnie, czego chce społeczeństwo, jeśli chodzi o politykę państwa – takich badań na Białorusi nie ma?

Żaden z kandydatów nie pokazał wyraźnego programu, najgorzej jest z panią Cichanouską, która mówi, że po 6 miesiącach chce organizować nowe wybory. Ludziom to wystarcza.

Jest wielki niezagospodarowany elektorat.

To, że jest tak duży elektorat sprzeciwu, to sprawa ważniejsza niż same wybory. Jest atmosfera sprzeciwu, która jest dopiero do zagospodarowania. To oznacza, że na Białorusi wiele będzie się działo.

Ludzie oczekują zmian. To obszar do działania dla uczciwych i nieuczciwych, pożytecznych dla Białorusi, i pragnących jej zaszkodzić. Wiele może się wydarzyć.

Nie wiemy, co myśli ów zbuntowany elektorat.

Brak konkretnej wiedzy w tym zakresie, niezależne ośrodki nie prowadzą badań w tym zakresie.

REKLAMA

A co o tym wszystkim myśli Rosja?

Rosja ma czas, cierpliwie czeka. Czeka, aż Łukaszenka ostatecznie zepsuje relacje z Zachodem: dla Moskwy bardzo cenny będzie słaby Łukaszenka. Wydaje się, że Kreml liczy  na lepszy wynik negocjacji z takim osłabionym trudnym zwycięstwem wyborczym Łukaszenką.

W programach publicystycznych w rosyjskiej telewizji pojawia się wątek kolorowej rewolucji, klimat zagrożenia – do tego daleko.

Bardzo, bardzo daleko. Ważnym wątkiem jest to, że Łukaszenka od grudnia otacza się osobami z sektora siłowego. Szefem jego administracji został generał Igor Siergiejenka, wcześniej za-ca szefa KGB,  To jedno z najważniejszych stanowisk w  białoruskim systemie władzy.

Z kolei szefem Komitetu Kontroli Państwowej został inny generał z KGB, Iwan Tiertel. Natomiast nowy premier Roman Gołowczenko jest związany z przemysłem obronnym, szefował Komitetowi Przemysłu Obronnego. Jak nieoficjalnie wiadomo, jest on człowiekiem Wiktora Szejmana, jednego z najstarszych i najbardziej twardogłowych członków nomenklatury Aleksandra Łukaszenki. Spada liczba osób z sektora cywilnego w otoczeniu Aleksandra Łukaszenki, osób, które lepiej rozumieją Zachód i prezentują bardziej wyważone stanowisko w sferze polityki wewnętrznej.

Wiktor Szejman jest oskarżany o udział w zabójstwach polityków w latach 90.

Wzrost znaczenia komponentu siłowego jest niezbędny do zrozumienia tego, co Aleksander Łukaszenka może zrobić.

REKLAMA

***


Z Kamilem Kłysińskim z Ośrodka Studiów Wschodnich rozmawiała Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio24.pl 

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej